Inwestorzy na całym świecie są wciąż skonfundowani piątkowymi danymi z rynku
pracy w USA, które okazały się dużo lepsze od oczekiwań. Jest to oczywiście
powód do radości - stąd w piątek oglądaliśmy silne wzrosty. Ale ze względu na
ostatnią zależność giełd od notowania dolara, jest to też powód do
zmartwień.
Przypomnijmy, że dzięki dolarowemu carry-trade w inwestorach rosły
apetyty na ryzyko, a wraz z nimi indeksy giełdowe i ceny surowców (które z kolei
napędzały wzrost cen akcji w krajach rozwijających się). Piątkowe dane z USA
zburzyły ten porządek rzeczy, choć nie wiadomo jeszcze czy na trwałe. W każdym
razie poprawa na rynku pracy w USA przybliża nas do podwyżek stóp procentowych w
Stanach, a co za tym idzie także do końca dolarowego carry trade. A skoro tak,
to pojawia się ryzyko sprzedaży aktywów kupowanych za tanie kredyty dolarowe, a
więc ryzyko spadków na giełdach akcji i surowców. Stąd też wielu inwestorów
wolało poczekać na wieczorne (naszego czasu) wystąpienie Bena Bernanke, który
być może rzuci nieco więcej światła na najbliższe działania Fed. U nas ta
bierność inwestorska przejawiała się w wyraźnym spadku obrotów.
Jednak nie wszyscy czekali. Pospiesznie realizowano zyski na rynkach surowcowych. Złoto spadło już o 6 proc. od szczytu (dziś o 1,6 proc.). Rynek złota jest wąski, co sprzyjało cenie, kiedy inwestorzy kupowali. Teraz, gdy wielu z nich tłoczy się przy wyjściu, decyduje to o gwałtownym osłabieniu notowań. Na dziennym wykresie MACD dał sygnał sprzedaży złota, a RSI spadł do 54 pkt z 87 pkt jeszcze w środę. Złoto nie jest już więc walorem wykupionym, a głęboka korekta może okazać się okazją do zakupów. Ropa i miedź potaniały solidarnie o 1,6 proc.
Notowania euro spadły poniżej 1,48 USD, a w środku dnia euro było najtańsze od miesiąca (po południu kurs odrobił część strat). Rzecz jasna kaca mają też inwestorzy posiadający złotego. Dolar podrożał dziś o 1 proc. do 2,75 PLN, euro o 0,4 proc. do 4,07 PLN, a frank o 0,3 proc. do 2,693 PLN. Nie są to straty na tyle duże, by wywoływać obawy o definitywną zmianę trendu. W każdym razie, jeszcze nie.
Emil Szweda, Open Finance