Donald Trump ożywił cykl cięć stóp na świecie, lecz nie w USA

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-06-05 20:00

W czwartek stopy procentowe ściął Europejski Bank Centralny, a w minionym miesiącu uczyniło to 13 banków na świecie, najwięcej od pół roku. Wojna handlowa została przez bankierów centralnych potraktowana jako impuls dezinflacyjny, choć apetytu na duże cięcia chyba nie ma.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Jeszcze w marcu wydawało się, że cykl łagodzenia polityki pieniężnej na świecie zwalnia i banki centralne będą ostrożniej cięły stopy procentowe, ale kwietniowa ofensywa celna Donalda Trumpa sporo zmieniła. O ile w marcu obniżki kosztu pieniądza nastąpiły w siedmiu krajach, w kwietniu w sześciu, to w maju już w 13. Do tego dochodzi czwartkowa redukcja stóp w strefie euro.

Europejski Bank Centralny zmniejszył stopy procentowe o 0,25 pkt proc., sprowadzającym tym samym stopę referencyjną do 2 proc. Rynek oczekuje jeszcze jednej takiej redukcji do końca roku.

Aczkolwiek Christine Lagarde, prezes banku, sugerowała na czwartkowej konferencji prasowej, że cykl zbliża się już do końca, a obecna stopa jest bliska odpowiedniemu poziomowi. Powiedziała, że jeżeli napięcia handlowe zaczną mijać, to ekonomiści banku zapewne będą podnosić prognozy wzrostu gospodarczego. Wszystko zależy więc od decyzji politycznych.

Oprócz strefy euro w ostatnim miesiącu stopy obniżane były m.in. w Anglii, Polsce, Czechach, Meksyku, Kolumbii, Peru, Chinach, Korei i Nowej Zelandii. Obecnie średnia stopa na świecie jest o 1,3 pkt proc. niższa niż w szczycie kryzysu inflacyjnego w 2023 r., ale wciąż jest o 2 pkt proc. wyższa niż przed pandemią.

Wygląda na to, że średni koszt pieniądza może jeszcze trochę spaść, ale chyba nie wróci w najbliższych latach do ekstremalnie niskich poziomów sprzed siedmiu lat. Okres po kryzysie finansowym był dość wyjątkowy — wiązał się z restrukturyzacją zadłużenia, niskim popytem i niskimi cenami surowców.

Natomiast jednym z krajów, gdzie stopy nie spadają, są Stany Zjednoczone. Nie ma w tym nic zaskakującego. O ile dla większości krajów świata wojna celna oznacza w perspektywie paru lat efekt dezinflacyjny, bo zostawia więcej towarów na rynku, o tyle w USA oznacza ona efekt proinflacyjny, bo podnosi ceny importu.

Donald Trump jest wściekły na Fed, amerykański zarząd systemu banków centralnych, że ten nie luzuje polityki pieniężnej i nie wspiera gospodarki. Ale Jerome Powell, prezes Fedu, twardo utrzymuje asertywną postawę wobec ekscentrycznego prezydenta. Obecnie rynek oczekuje, że z powodu spadku inflacji Fed wznowi cykl redukcji stóp dopiero po wakacjach, dokonując cięć we wrześniu i październiku, a może też w grudniu. Te przewidywania potrafią jednak mocno się zmieniać.

Scenariusz dla stóp w wielu miejscach będzie zależał w dużej mierze od dynamiki wojny celnej. Im mocniej Stany Zjednoczone będą podnosić cła, tym bardziej banki centralne będą reagowały redukcjami kosztu pieniądza u siebie, podtrzymując wysoki koszt pieniądza w USA. Na razie panuje przekonanie, że stopniowo konflikt będzie się stabilizował. Pamiętajmy jednak, że człowiek z Białego Domu nie lubi takiego spokoju.