Dostał 22 mln zł za utratę firmy. Sąd miażdży organy państwa

Jarosław KrólakJarosław Królak
opublikowano: 2024-05-09 20:00

Bezprawne aresztowanie i długoletnie śledztwo zabiły biznes Marka Kubali — uznał sąd, dając byłemu przedsiębiorcy wysokie odszkodowanie.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • co wytknął sąd prokuraturze, która zniszczyła byłego dilera Seata
  • jakie działania spowodowały upadek świetnie rozwijającej się firmy
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Sąd Okręgowy w Sieradzu sporządził pisemne uzasadnienie wyroku z 15 kwietnia 2024 r., w którym zniszczonemu przez organy państwa wałbrzyskiemu dilerowi Seata przyznał 12 mln zł odszkodowania wraz z odsetkami (łącznie około 22 mln zł). Lektura uzasadnienia przyprawia o zawrót głowy. Sąd obnażył poważne błędy prokuratury i sądu, które doprowadziły do bezpodstawnego aresztowania biznesmena, co położyło kres jego dobrze rozwijającej się firmy. Sprawa może być koronnym argumentem dla Adama Bodnara, ministra sprawiedliwości, który 7 maja na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach rozpoczął krucjatę przeciwko niezasadnym i długotrwałym tymczasowym aresztom.

Ku przestrodze dla wszystkich

Marek Kubala walczył o sprawiedliwość 23 lata. Najpierw 11 lat o uniewinnienie od wielu zarzutów prokuratury, a od 12 lat samodzielnie toczył boje w sądach o odszkodowanie za rozwalenie firmy. Jego gehenna może jeszcze potrwać, jeśli Prokuratoria Generalna (PG, reprezentuje w sądach interesy skarbu państwa) zaskarży korzystny wyrok pierwszej instancji z 15 kwietnia. Były biznesmen zaapelował do premiera Donalda Tuska oraz ministra Adama Bodnara o powstrzymanie PG od składania apelacji, by korzystny dla niego wyrok się uprawomocnił.

— Nie mam już sił walczyć. Moje życie legło w gruzach z powodu wrogich działań organów państwa polskiego. Chcę zacząć normalnie żyć i ratować utracone zdrowie — mówi Marek Kubala.

Czy jego apele odniosą skutek, dowiemy się wkrótce. Jedno jest pewne — już jest moralnym zwycięzcą, co jednoznacznie wynika z pisemnego uzasadnienia wyroku sieradzkiego sądu. Podkreśla on, że w 2000 r., tuż przed aresztowaniem na 17 dni, Marek Kubala był jednym z najlepszych w kraju dilerów marki Seat. Na kilkanaście marek aut sprzedawanych na Dolnym Śląsku jego firma plasowała się na 6. miejscu. Firma Kubali tak prężnie się rozwijała, że banki chętnie udzielały finansowania. W momencie aresztowania jej zadłużenie w bankach wynosiło około 2,5 mln zł, a u innych kontrahentów około 1 mln zł. Śmiertelnym ciosem było wsadzenie biznesmena do aresztu (postanowienie Sądu Rejonowego w Wałbrzychu na wniosek Prokuratury Rejonowej w Wałbrzychu). „Zastosowanie wobec powoda tymczasowego aresztowania w prowadzonym przeciwko niemu postępowaniu karnym było nie tylko niesłuszne, ale też niezgodne z prawem. W momencie postawienia powodowi zarzutu przyjęto błędną kwalifikację prawną zarzucanego mu czynu, co pozwalało na zastosowanie wobec niego środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania” — czytamy w uzasadnieniu wyroku.

Wszyscy rzucili się na firmę

Sąd wskazuje, że „medialne aresztowanie” Marka Kubali skutkowało natychmiastowym wypowiedzeniem mu przez banki umów kredytowych i wszczęciem egzekucji. Na skutek tego utracił finansowanie. Niektóre banki wypowiedziały umowy zawarte tydzień, dwa przed aresztowaniem. „Logicznym dla sądu jest, iż ocena kondycji finansowej firmy powoda przez banki nie mogła się zmienić na tyle, by należało wypowiedzieć mu dopiero co zawarte umowy kredytowe” — podkreśla sąd. Ponadto centrala Seata (importer), czyli Iberia Motor Company, także szybko wypowiedziała firmie Kubali umowę dilerską i zabrała mu samochody. Także kontrahenci wyrywali co mogli na poczet swoich należności. „Na związek przyczynowy pomiędzy tymczasowym aresztowaniem powoda pod zarzutem popełnienia przestępstw a wypowiedzeniem mu umowy dealerskiej wskazuje też to, iż to po aresztowaniu powoda importer odebrał mu samochody, które wcześniej mu dostarczył do sprzedaży, tym samym uniemożliwiając mu wywiązywanie się z umowy dealerskiej” — podkreśla sieradzki sąd. Uznał bezsprzecznie, że „gdyby nie doszło do medialnego aresztowania powoda, banki nie wypowiedziałyby mu umów kredytowych, jakie zawarły z nim na krótko przed aresztowaniem i nie zostałaby też powodowi wypowiedziana umowa dealerska”. Sąd kilkakrotnie stwierdza, że Marek Kubala nie został skazany za żaden z zarzucanych mu czynów „bowiem co do części z nich postępowanie karne zostało umorzone, a od popełnienia części z nich został uniewinniony”.

— Jestem pod wielkim wrażeniem uzasadnienia sądu, które w pełni odzwierciedla moją długoletnią batalię o sprawiedliwość. Kiedyś sędziowie w jednej z moich spraw powiedzieli, że postępowanie organów państwa w sprawie Kubali chwały wymiarowi sprawiedliwości nie przynosi. Dziś czytając uzasadnienie wyroku, mogę powiedzieć, że przynosi on chwałę wymiarowi sprawiedliwości. Liczę, że wyrok się uprawomocni — mówi Marek Kubala.

Historia zniszczenia

Marek Kubala zaczął działać jako diler Seata w Wałbrzychu 1 stycznia 2000 r. Tylko w pierwszym roku sprzedał 300 samochodów. Według niego państwowe służby dokonały nalotu na jego firmę po donosie. Były zainteresowane jego wcześniejszym biznesem, z drugiej połowy lat 90., którym był import pojazdów z USA i Kanady. 13 grudnia 2000 r. Straż Graniczna skuła go w kajdanki, a prokuratura postawiła mu wiele zarzutów, m.in. przemyt aut, korupcję, posługiwanie się fałszywymi badaniami technicznymi pojazdów, zaniżanie wartości celnej oraz udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Skarb państwa miał stracić 450 tys. zł. Marek Kubala trafił za kratki na ponad dwa tygodnie. Gdy wyszedł, jego biznes już się sypał. Salon samochodowy stał pusty, zniknęły i wyposażenie zniknęły. Banki domagały się natychmiastowej spłaty kredytów i przystąpiły do windykacji. Firma szybko padła. Po 11 latach procesów Marek Kubala został całkowicie uniewinniony ze wszystkich zarzutów.