Drgnęło w grupie Czarneckiego

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2019-09-17 22:00

Wprawdzie z jednorazowymi zdarzeniami, ale Idea Bank uzbierał na dodatni wynik w drugim kwartale. Kluczowe jest pytanie, co będzie w kolejnych

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego drożeją akcje spółek z grupy Leszka Czarneckiego
  • czy zdaniem analityków, grupa trwale poprawiła wyniki
  • co o wydarzeniach w bankach może myśleć nadzór

Takiej hossy na spółkach Leszka Czarneckiego nie widzieliśmy już dawno. O godz. 9.20 Idea Bank drożał o 20 proc., Getin Holding o 16 proc., a Getin Noble o 12,7 proc. Skoków emocji i kursów na spółkach wrocławskiego biznesmena mieliśmy w ostatnich miesiącach dużo. Wystarczyło, że pojawiła się informacja o inwestorach zainteresowanych którymś z jego banków, a rynek natychmiast dostawał gorączki. Częściowo był to efekt akcji spekulacyjnych, a częściowo skutek zwykłego odreagowania pogrążonych od dawna w depresji akcjonariuszy spółek Leszka Czarneckiego, którzy spodziewali się, że teraz może być już tylko lepiej.

W GÓRĘ:
W GÓRĘ:
Dwa lata temu za akcję Idei Banku trzeba było zapłacić 25 zł. Obecnie 10 razy mniej. Coś jednak drgnęło w grupie Leszka Czarneckiego. Getin Noble przyspieszył wczoraj publikację wyników półrocznych. Wygląda na to, że po dobrym raporcie Idei bank chce pójść za ciosem. Kursy spółek wrocławskiego inwestora poszły w górę, choć są lata świetlne od historycznych maksimów.
Fot. WM

Bank się podnosi

Tym razem paliwem do wzrostów również była informacja o inwestorze. W poniedziałkowy wieczór Idea powiadomiła, że fundusz private equity, który latem zaczął interesować się bankiem, został dopuszczony do głębszego due diligence. Trudno o lepszą informację dla akcjonariuszy spółki, która potrzebuje setek milionów złotych kapitałów. Wczorajsze wzrosty miały jednak solidniejsze podłoże niż tylko wiara, że przyjedzie inwestor na białym koniu i ocali Ideę. W Getinie na krótkiej liście było dwóch oferentów, a do transakcji nie doszło. Wzrost kursu Idei, i to tak gwałtowny, że trzeba było notowania przerywać, napędzały głównie półroczne wyniki opublikowane przez bank. Po sześciu miesiącach ma on blisko 80 mln zł straty i inaczej być nie mogło po słabym I kw. Istotne jest to, że w II kw. udało się wypracować zysk. Mizerny, na dodatek naznaczony jednorazowymi zdarzeniami, ale jednak zysk

— 1,2 mln zł. Bank tłumaczy, że zdarzenia jednorazowe powiększały wynik — po stronie przychodów prowizyjnych i w rozliczeniach podatkowych, ale też obciążały — po stronie odpisów na restrukturyzację zatrudnienia i wartość Tax Care. Generalnie bilans wychodzi na 0+.

— Normalizuje się wynik odsetkowy, gdyż spadają koszty finansowania. Bardzo dobrze prezentuje się strona kosztowa, nawet uwzględniając wydatki na restrukturyzację. Bez nich mamy spadek o kilkadziesiąt procent rok do roku, a to już jest coś. Koszty ryzyka, zgodnie z zapowiedziami, kształtują się w granicach 80-90 mln zł — mówi Tomasz Bursa, wiceprezes OPTI TFI, dodając, że „coś drgnęło w Idei”.

Na forach internetowych niektórzy akcjonariusze dali się ponieść fali optymizmu i zaczęli prorokować, że przy dalszych oszczędnościach, rosnącej marży odsetkowej, bez kar UOKiK i KNF możliwe jest 50 mln zł zysku w IV, a może nawet III kw. na poziomie jednostkowym. Analitycy są daleko ostrożniejsi, o czym najlepiej świadczy fakt, że nikt na rynku nie podaje prognoz dla banku. Ich zdaniem najważniejsze jest to, że bank się podnosi, choć trudno powiedzieć, czy starczy mu sił, żeby utrzymać się na nogach.

Zarząd pytany o zyski w kolejnych kwartałach odpowiedział twierdząco, że powinny się pojawić. Tomasz Bursa uważa, że gdyby udało się dalej obniżyć koszt finansowania, poprawić wynik odsetkowy i podnieść wynik z prowizji, dalej tnąc koszty, to bank ma szanse zarobić 10- 20 mln zł w kwartale, co w roku dałoby jakieś 50 mln zł zysku. Jest tylko jedno „ale” — koszty ryzyka. Wystarczy, że wzrosną o 0,5 pkt proc. i jest po wyniku. Przy potrzebach kapitałowych banku 100 mln zł rocznie to dużo za mało, żeby przybliżyć się do regulacyjnych progów. Po pierwszym półroczu wskaźnik kapitału podstawowego wyniósł 1,1 proc. wobec wymaganych w Polsce 10,9 proc. Niedobór kapitału wynosi obecnie 1,4 mld zł. Zarząd banku dodaje, że po sprzedaży portfela leasingowego, co chce zrobić do końca roku, luka kapitałowa zmniejszy się do 500 mln zł.

Nadzór pod presją

Dla Idei kluczowe jest utrzymanie się na ścieżce zyskowności, niezależnie od wysokości wyniku, bo w ten sposób kupuje sobie czas i przychylność nadzoru. Z technicznego punktu widzenia bank jest bankrutem, ale KNF pozwala mu działać, uważnie go obserwując. Niepokoić może fakt, że KNF nie zatwierdziła dotychczas programu autosanacji, złożonego przez Ideę jeszcze w czerwcu. Na nasze pytanie o terminarz zasłoniła się tajemnicą. Z drugiej strony trudno dziwić się wstrzemięźliwości nadzoru, gdyż plan naprawy banku zakłada restrukturyzację w ekspresowym tempie. Z punktu widzenia KNF lepiej zaczekać z decyzjami do czasu, aż sytuacja się wyklaruje.

— Nadzór jest pod presją, gdyż inne banki słusznie wskazują na nierówne traktowanie sektora: jedni muszą utrzymywać wysokie bufory kapitałowe, a inni nie muszą mieć kapitału w ogóle — mówi Kamil Stolarski, analityk DM Santander.

Na rynku tworzy się też niebezpieczny precedens, z którego chętnie skorzystają banki „frankowe” w razie niepomyślnego orzeczenia TSUE. Jeśli odszkodowania nadwerężą ich kapitały, mogą powiedzieć nadzorowi, że skoro pozwolił działać Idei bez kapitałów i widoków na wysokie zyski, które pozwoliłyby lukę zasypać, to dlaczego nie ma pozwolić działać im, z przejściowym problemem kapitałowym, ale perspektywami dobrych wyników. Sprawa jest jednak jeszcze bardziej złożona, bo skoro o precedensach mowa, to KNF miesiącami tolerowała SKOK-i, które miały ujemne kapitały, i podejmowała działania dopiero wtedy, kiedy kasa stawała się niewypłacalna.

— Jeśli Idei uda się przez trzy kolejne kwartały utrzymać zyskowność, szczególniew IV kw., podlegającym audytowi, to być może uda się przekonać nadzór, że plan chwycił i bank wychodzi na prostą — mówi Tomasz Bursa.

Tu jednak pojawia się pytanie, co dalej. Optymalnym rozwiązaniem byłoby wejście do banku inwestora, który by go dokapitalizował. Problem w tym, że na obecnym etapie mało kto wierzy w inwestora. Bo co takiego atrakcyjnego jest w Idei, że ktoś byłby skłonny wyłożyć 500 mln zł na zasypanie luki kapitałowej i drugie tyle na rozkręcenie biznesu? Tanie depozyty — nie, dobry portfel kredytowy — nie, nowoczesny system — nie, mocna marka — też nie.

— Jedynym sensownym aktywem jest portfel leasingowy — uważa Michał Konarski, analityk DM mBanku.

Portfel leasingowy ma wartość około 10 mld zł — to połowa bilansu Idei.

Wierzący klienci

W raporcie z przeglądu skonsolidowanego sprawozdania Idei audytor zwraca uwagę na kilka problemów, np. obniżającą się bazę kapitałową, postępowania UOKiK i KNF wobec banku w sprawie dystrybucji obligacji GedBacku, które mogą „budzić znaczące wątpliwości co do możliwości kontynuowania działalności przez Grupę Kapitałową”. Sam zarząd, podobnie jak w raportach za poprzednie kwartały, podnosi takie ryzyko, aczkolwiek zaznacza, że może je skutecznie wyeliminować, co daje mu podstawę do racjonalnego założenia, że „nie zostaną w stosunku do banku podjęte kroki administracyjne zmierzające do uchylenia zezwolenia na działalność, czy też przymusowej restrukturyzacji w formie uniemożliwiającej kontynuację działalności w ciągu kolejnych 12 miesięcy od dnia bilansowego”.

Wiarę taką zdecydowanie mają klienci banku. Według raportu na koniec czerwca zobowiązania Idei wobec klientów wynosiły 19,4 mld zł, z tego 18,7 mld zł podlegało pełnej gwarancji Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.