Wystarczyły ostatnie dwa tygodnie, żeby na wielu rynkach akcji - w szczególności na emerging markets - zaczęto mówić o rychłym wybiciu w górę, powyżej szczytów z kwietnia tego roku. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że już kiedyś słyszeliśmy „tę melodię”. W ciągu ostatnich 12 miesięcy większość indeksów akcji na świecie przeżywała zarówno wzloty, jak i upadki, a w gruncie rzeczy główne indeksy znajdują się na poziomie z października 2009.
Dlatego można przyjąć założenie, że od roku mamy do czynienia z trendem bocznym o szerokiej zmienności, a najbliższe tygodnie mogą, ale wcale nie muszą, stać pod znakiem wybicia się „górę” z tej dość długiej już konsolidacji. Dobrym przykładem łączącym zarówno obawy widoczne na rynkach rozwiniętych jak i nadzieje, którymi przesiąknięte są rynki wschodzące jest niemiecki indeks akcji - DAX. Jego wykres już po raz czwarty w ciągu ostatniego półrocza usiłuje się wybić ponad poziom szczytu osiągniętego w kwietniu. Czy mu się to uda, pozostaje zagadką jednak jeżeli ma do tego dojść to najbliższe 2 -3 tygodnie są bardzo dobrą okazją, aby takiego skoku dokonać. Chociaż nastroje u indywidualnych inwestorów poprawiają się dosyć szybko, to pesymizm widoczny wśród profesjonalnych zarządzających w sierpniu jeszcze nie zdołał się ulotnić. Daje to dobrą bazę do przeprowadzenia udanej próby pobicia kwietniowych szczytów.
Dodatkowym czynnikiem stymulującym rynki akcji do dalszych wzrostów jest zwiększenie zainteresowania inwestorów coraz bardziej ryzykownymi instrumentami. Dobrym wyznacznikiem pokazującym chęć do akceptowania większego ryzyka inwestycyjnego jest np. kurs dolara australijskiego (czyli państwa będącego swoistym rynkiem wschodzącym wśród rynków rozwiniętych). Waluta ta podobnie jak DAX, wykonuje właśnie ponowną próbę pobicia tegorocznych szczytów i jeżeli się jej to uda, droga do ataku na historyczne szczyty stanie otworem. Z niemal identycznym problemem zmierzyć się muszą inwestorzy na rynku surowców, w szczególności metali , które praktycznie nie zareagowały na sierpniowe obawy o wzrost gospodarczy na świecie.
Jednym z elementów, które mogą nam wskazać kierunek kolejnego ruchu na rynkach, jest zachowanie się rynku metali szlachetnych w ostatnich tygodniach. Obserwowana ostatnio siła kursu złota, byłaby sygnałem rosnących obaw inwestorów o przyszłość rynków akcji i gospodarki, gdyby nie znacznie silniejsze wzrosty na cenach srebra oraz kursach akcji spółek z sektora metali szlachetnych. W obu tych przypadkach ich względna siła do cen złota występowała zazwyczaj w momentach stosunkowo dobrej koniunktury na bardziej ryzykownych aktywach. Jeżeli zanotowane we wrześniu wybicie z wielomiesięcznej formacji korekcyjnej na tej sile względnej okaże się trwałe, podobne trendy powinny zagościć również na innych rynkach.
Jedną z rzeczy, które nieco psują ten sielankowy obraz jest zachowanie się kursów japońskiego jena i franka szwajcarskiego w stosunku do innych walut świata. Ponieważ obie te waluty zostały uznane przez rynek za oazy bezpieczeństwa w ciężkich czasach kryzysów gospodarczo –finansowych, ich obecna siła nie współgra z oczekiwaniem na kolejną falę wzrostów na rynkach akcji i surowców. Na dzień dzisiejszy optymiści muszą przyjąć interpretację według której rynki walutowe mogą działać z pewnym opóźnieniem w stosunku do trendów panujących np. na rynkach akcji. Ponieważ w tym konkretnym przypadku, biorąc pod uwagę np. kurs brazylijskiego reala (czytaj „ryzyko”) do japońskiego jena (czytaj „bezpieczeństwo”) takie momenty „rozjazdu” się zdarzały, możemy uznać, że nasze założenie nie jest bezzasadne.
Obserwując zachowanie się japońskiej i szwajcarskiej waluty w ostatnich dniach wydaje się, że nadszedł właśnie moment na korektę dotychczasowego trendu panującego od dwóch lat na tych walutach. Czynnikiem stymulującym taką zmianę może być dość istotna zmiana sytuacji na rentowności skarbowych papierów wartościowych , jaka dokonała się w ciągu kilku tygodni na rynku długu państw rozwiniętych. Po zanotowaniu najniższej od wielu lat rentowności długoterminowych obligacji, w związku z obawami deflacyjnymi, wrzesień przyniósł dość znaczące odbicie rynkowego oprocentowania tych aktywów. Biorąc pod uwagę dotychczasową korelację pomiędzy rynkiem długu, a walutami obu państw można spodziewać się rychłego osłabienia się kursów jena i franka, co pozytywnie wpłynęłoby na dalsze zmniejszenie awersji do ryzyka wśród inwestorów.
Niestety, nie wszystkie rynki w równym stopniu uczestniczyć będą w możliwej akcji wybicia się ponad kwietniowe szczyty. To, co dla niemieckiego indeksu będzie wyjściem z długiej konsolidacji, dla indeksu giełdy paryskiej będzie jedynie powrotem do górnego ograniczenia w trwającym już rok bocznym ruchu indeksu. Takie rozróżnienie oznacza, że dla Francji podobnie jak dla rynków akcji w USA, wrześniowe wzrosty nie przyniosą istotnego rozstrzygnięcia technicznego obrazu rynku, a spadki, które w powyższym scenariuszu przyjdą na rynki dopiero w październiku spowodują ponowne zejście indeksów do poziomów zanotowanych w czasie zakończonych niedawno wakacji.
Powyższy tekst pochodzi z biuletynu tygodniowego DWS Polska TFI na okres 13.09.2010 - 19.09.2010