Europejscy socjaliści przypuszczą ostatni atak na i tak ograniczoną propozycję wolności usług w Unii. Zmiany wejdą w życie za trzy lata.
Przed nami finał kilkuletniej batalii o kształt jednego z filarów wspólnego rynku wewnętrznego — swobody świadczenia usług, która do tej pory była martwym zapisem.
Socjalistyczna dyrektywa
Przeciwni zmianom socjaliści będą dziś mieć ostatnią okazję, by popastwić się nad tym, co pozostało z liberalnych zapisów orędownika pełnego otwarcia rynku usług Fritsa Bolkesteina, byłego komisarza ds. rynku wewnętrznego. Dziś europosłowie zadecydują o ostatecznym brzmieniu dyrektywy w głosowaniu.
Evelyne Gebhardt, niemiecka socjalistka i sprawozdawczyni projektu, już ma za sobą duży sukces w postaci wykreślenia tzw. zasady kraju pochodzenia, która dawałaby możliwość zatrudnienia w innym państwie członkowskim na rodzimych warunkach. Wykreślono także zapisy, które miały utrudniać tworzenie barier dla pracowników delegowanych. Dlatego właśnie nowe rozwiązania skrojono na miarę tego, co są w stanie zaakceptować obawiające się konkurencji z nowych państw członkowskich społeczeństwa Francji i Niemiec. Nie dziwi więc etykietka „dyrektywy z socjalistyczną twarzą”.
Unijny protekcjonizm
Nowe przepisy, jeśli zostaną utrzymane, znacznie ułatwią unijnym firmom tworzenie zagranicznych oddziałów (mowa choćby o obowiązku zasady jednego okienka). „Na wolności” pozostaną usługi w ramach gospodarki odpadami, sprzątania przemysłowego, przewozu przesyłek pocztowych, zarządzania nieruchomościami, agencji nieruchomości, projektowo-budowlane oraz organizacji targów i wystaw. Państwa stosujące utrudnienia w świadczeniu usług w tych sektorach będą musiały udowodnić, że przemawiają za tym względy „bezpieczeństwa socjalnego” lub „porządku publicznego” — cokolwiek by to miało znaczyć...
— Zapisy dyrektywy są mało czytelne i pozostawiają duże pole do interpretacji i ingerencji państw członkowskich. To z ich strony kolejny przejaw protekcjonizmu. Bezskutecznie postulowaliśmy wprowadzenie unormowań dotyczących elastyczności form zatrudnienia i pracy tymczasowej —przyznaje Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich.
Dyrektywa ma wejść w życie za trzy lata.