ECB kupi 2,5 mld EUR
Decyzja banku może zapowiadać kolejne interwencje
Europejski Bank Centralny zacznie sprzedawać obce waluty, które zarobił dzięki oprocentowaniu swoich rezerw, i kupi 2,5 mld EUR (9,7 mld zł). W związku z planami ECB europejska waluta zdrożała z 85,64 do 86,44 centów.
Bank zapewnia, że nie jest to interwencja w związku z nieoczekiwanie dużym spadkiem wartości wspólnej waluty. Trudno to jednak inaczej ocenić. Być może ruch ECB zakończy kłopoty europejskiej waluty, której wartość od momentu wprowadzenia w styczniu 1999 roku spadła z 1,17 USD do niecałych 86 centów w ostatni poniedziałek.
Niebezpieczne zagranie
Choć ECB był krytykowany za brak interwencji, która miała polegać na kupnie europejskiej waluty i sprzedaży dolarów lub jenów, analitycy nie spodziewali się, że bank naprawdę podejmie to ryzyko. Europejskie banki centralne, szczególnie niemiecki, wierzą, że interwencja możliwa jest tylko w bardziej sprzyjających okolicznościach niż obecnie, kiedy inwestorzy mają w swoich portfelach nadwyżkę europejskiej waluty i trudno będzie ich zachęcić do jej kupowania. Obawiają się, że 2,5 mld EUR to za mało, aby skutecznie wzmocnić wspólną walutę.
Kto zawinił
Analitycy uważają, że do kryzysu przyczyniły się w dużej mierze problemy, które nękały wspólną walutę od początku jej istnienia. Na funkcjonowanie ECB nie wpływa dobrze fakt, że nie odpowiada za niego bezpośrednio żaden z europejskich ministrów finansów. Poza tym amerykańska gospodarka ma się świetnie, więc kapitał wypływa ze strefy euro. Tylko w ostatnich dwóch miesiącach firmy europejskie wydały na przejęcia spółek amerykańskich około 80 mld USD (359 mld zł). Tymczasem w drugą stronę popłynęły tylko 2 mld USD (8,9 mld zł). Europejskiej walucie szkodzą też japońskie firmy ubezpieczeniowe i banki, które sprzedają ją, aby wycofać do kraju lokaty zagraniczne i poprawić bilans przed końcem roku finansowego 30 września. Pozycji wspólnej waluty na pewno nie pomogły również wypowiedzi polityków. Gerhard Schršder, kanclerz Niemiec, powiedział w ubiegłym tygodniu, że słaba europejska waluta powinna raczej cieszyć niż martwić, a amerykański wiceprezydent Al Gore jest zdania, że spadek wartości wspólnej waluty nie jest niespodzianką.
Kraje strefy euro mogą się jednak pocieszać tym, że w II kwartale tego roku ich PKB wzrósł o 3,8 proc. w stosunku do ubiegłego roku. Było to najszybsze tempo od 1992 roku.