Edukacja przyszłości. Ocean możliwości

Materiał partnera strony
opublikowano: 2015-10-11 22:00

Debata Orange - Miasteczko Myśli

W jaki sposób dorośli mogą wykorzystać biegłość młodych ludzi w posługiwaniu się urządzeniami elektronicznymi, by zachęcić ich do edukacji, rozwoju zainteresowań i osobowości — nad tym zastanawiali się uczestnicy debaty Orange — Miasteczko Myśli.

Jednym z problemów jest to, że internet i nowe technologie dają niemal nieograniczony dostęp do informacji. Ważne jest zatem znalezienie odpowiedzi na pytanie, jak nie zgubić się w cyfrowym świecie.

Ocean możliwości

— Żyjemy w czasach niezwykle ekscytujących, bo w czasach zmian. Ale jesteśmy też w bardzo trudnym okresie, bo pojawiło się wiele narzędzi, które nie są dla wszystkich dostępne, nie każdy je rozumie, a dodatkowo wymagają ogromnego wkładu pracy edukatorów — mówiła prof. Magdalena Fikus, twórczyni Festiwalu Nauki. Pani profesor uważa, że nie tylko trudno się w tym oceanie zorientować, ale jeszcze trudniej wybierać. — Czy można mieć wykształcenie podstawowe i nie przeczytać „Pana Tadeusza”, ale przeczytać „Harrego Pottera”? Czy można nie wiedzieć, co to jest całka? A przecież trzeba dokonać jakiejś eliminacji, wyboru wiedzy, którą przyswajamy — zastanawiała się prof. Magdalena Fikus.

W jej opinii, nowe narzędzia służą do tego, by umieć znaleźć informację, np. o tym, kto to był pan Tadeusz. Teraz już niekoniecznie trzeba mieć wszystko w głowie, ale należy wiedzieć, czego się szuka i jak szukać. Nad tym, jak skutecznie pozyskiwać potrzebne wiadomości z internetu, zastanawia się wielu ekspertów. — I na UW, i w Centrum Cyfrowym pracujemy nad nowatorskim podejściem do nowych technologii. O kompetencjach cyfrowych myślimy w sposób funkcjonalny. Aby sobie radzić w tym świecie, nie każdemu z nas potrzebny jest taki sam rejestr umiejętności. Te umiejętności powinny być powiązane z tym, co w życiu robimy, jakie mamy realne zadania — przekonywała dr Justyna Jasiewicz z Uniwersytetu Warszawskiego i Centrum Cyfrowego Projekt: Polska. Takie podejście nieco zaniepokoiło prof. Magdalenę Fikus.

— Może faktycznie każdemu z nas potrzebny jest inny rejestr umiejętności. Tylko w tym momencie zadajmy sobie pytanie, że jeśli każdy z nas wybierze sobie tylko to, co jest mu w życiu potrzebne, to jak my się ze sobą będziemy porozumiewali. I skąd mamy wiedzieć, co i jak wybrać — zastanawiała się pani profesor. Dr Justyna Jasiewicz uważa, że to właśnie jest rolą edukacji. Odpowiedniego kształcenia już na etapie szkoły podstawowej.

— Teraz jesteśmy w sytuacji trochę dziwnej, jeśli chodzi o edukację szkolną. Program MegaMisja skierowany jest do dzieci na początkowym poziomie edukacji. To dzieci osób w wieku 30-40 lat, czyli pokolenia, które nie jest wykluczone cyfrowo. Przeciwnie — w pełni wykorzystuje nowe technologie. Odsetek osób korzystających z nowych technologii w pokoleniu czynnych zawodowo przekracza 95 proc. Nasze potomstwo wychowuje się w domach, w których każdy rodzic korzysta ze smartfona, na szybko przy kawie czyta e-maile, ściąga muzykę, filmy czy książki z netu. Dlatego te technologie są dla dzieci naturalne.

Tymczasem w szkole dzieci przeżywają dysonans poznawczy, bo regulamin zabrania korzystania ze smartfona, nie można korzystać z tabletu, Wi-Fi dostępne jest tylko dla nauczycieli, a pracownia informatyczna jest zamknięta podczas przerw — opisywała dr Justyna Jasiewicz. Według niej szkoła, zamiast wprowadzać dziecko do świata cyfrowego, odcina je od niego.

Wyzwaniem jest połączenie świata realnego i cyfrowego. Tymczasem niedawne badania OECD pokazały, że poziom komputeryzacji szkół nie ma wpływu na to, jak dzieci się uczą. — Kraje o wysoko skomputeryzowanym szkolnictwie mają nierzadko gorsze wyniki od krajów, w których nasycenie szkół nowymitechnologiami jest o wiele mniejsze. W tym kontekście kluczowe wydaje się pytanie, jak te kompetencje cyfrowe, czyli umiejętność posługiwania się urządzeniami elektronicznymi, przełożyć na realny wzrost możliwości uczenia się. Z samego faktu posługiwania się komputerem nie wynika, że jestem mądrzejszy — podkreślał Jacek Siadkowski, grywalizator, prezes Fundacji Highlight/Inaczej.

Jego organizacja zajmuje się motywowaniem i tworzeniem korzystnych warunków do tego, by ludzie chcieli się uczyć, wykorzystując najnowsze technologie.

— Moja diagnoza szkolnictwa jest taka, że sposób, w jaki obecnie staramy się motywować uczniów, by się rozwijali, jest dramatycznie niesprawny. Ludzie są zmotywowani do rozwoju wówczas, gdy jest to ich hobby, interesują się określoną dziedziną wiedzy. A żeby tak się stało, muszą czuć się wystarczająco kompetentni, by się czegoś uczyć. Tymczasem w szkołach dzieci często karze się za to, że się rozwijają. Jeśli nie nauczą się celująco do klasówki, to nauczyciel, zamiast powiedzieć: „Ok, trochę umiesz, trochę się dowiedziałeś, zrobiłeś postęp”, stawia 2 lub 3 i dziecko traci motywację — uważa Jacek Siadkowski. Jak podkreśla dr Justyna Jasiewicz, dzieci dzielą się na te, które z technologii cyfrowych korzystają kreatywnie i aktywnie, i te, które je tylko „konsumują”. Dlatego rolą nauczycieli w szkołach i na uniwersytetach powinno być przeciągnięcie tych dzieci ze strony biernej na aktywną. Edukatorzy powinni uczyć zadawania pytań.

— Kolejna sprawa to nadążanie szkoły za tym, co oferuje nauka. Nawet prof. Majsner twierdzi, że cała fizyka, której my nauczamy, a dzieci jej nie lubią, to fizyka kończąca się na końcu XIX wieku. A szkoła nie wie, jak powiedzieć dzieciom, że teraz fizyka opisuje już inny świat. Profesor twierdzi też, że współczesna fizyka jest za trudna, by jej uczyć w szkole. Ale w szkole można nauczyć, że świat się staje, a nie jest — przekonywała prof. Magdalena Fikus.

Edukacja przyszłości

Z sondy przeprowadzonej na początku debaty wyniknęło, że większość ankietowanychuważa, iż edukacja przyszłości powinna rozwijać zaradnych ludzi, którzy z łatwością adaptują się do nowości i odnajdują w świecie technologii. — To dało nam przekonanie, że nasz program może znakomicie edukację uzupełniać. Pomoże kształcić zaradnych życiowo, mądrych ludzi, którzy potrafią ze sobą współpracować — podkreśla Ewa Krupa, dyrektor Fundacji Orange.

Przytoczyła kilka faktów o współczesnym świecie, by pokazać, jak on przyspieszył: w ciągu ostatnich dwóch lat liczba informacji, jaką dostają ludzie, została podwojona, w ciągu miesiąca jesteśmy narażeni na kontakt z taką liczbą informacji, jaką nasi dziadkowie otrzymywali mniej więcej przez połowę swojego życia, według szacunków UE 60 proc. dzieci rozpoczynających teraz edukację będzie pracowało w zawodach, które jeszcze nie istnieją. W takim świecie model szkoły XIX- -wiecznej, w której mamy centralną tablicę i rzędy ławek, nie znajduje uzasadnienia, bo teraz można już się uczyć wszędzie. Rozwijają się platformy szkół i uczelni, które nie tylko przekazują wiedzę, ale potrafią indywidualnie pracować z uczniem, rozwija się gry dydaktyczne, które motywują do poszerzania wiedzy. Szkoła jutra powinna odpowiedzieć na te potrzeby i stworzyć takie warunki, które będą atrakcyjne dla uczniów, a technologie z pewnością dla nich takie są — twierdzili uczestnicy debaty.

— Możliwości są olbrzymie, ale dla mnie najważniejsze jest, byśmy docenili różnorodność. Nowe technologie pierwszy raz w historii pozwalają nam ją wykorzystać, tylko trzeba zerwać z myśleniem korporacyjnym. To jest rynek błękitny, a nie czerwony. W czerwonym celem jest wykopanie konkurencji z rynku. W błękitnym należy się z nią połączyć, by stworzyć sobie nowe możliwości. Ponieważ nigdy nie stworzymy programu nauczania, który będzie pasował do wszystkich uczniów w całej Polsce, bo dzieci są różne, więc pozwólmy, by było ich wiele — apelował prof. Lech Mankiewicz, dyrektor Centrum Fizyki Teoretycznej PAN.

Zgłoś się

Wychowawcy świetlic w szkołach podstawowych mogą się zgłaszać do programu do 16 października na stronie internetowej www. megamisja.pl.

Odpowiedzialny biznes

Inauguracja MegaMisji zbiega się z jubileuszem 10-lecia Fundacji Orange, która od 2005 r. realizuje programy społeczne. Nauczyła ponad 30 tys. dzieci zasad bezpiecznego internetu, wsparła powstanie narzędzi ochrony on-line i prowadzenie edukacji cyfrowej dla 25 tys. dzieci i młodzieży, wyposażyła w internet 3,5 tys. bibliotek publicznych i 10 tys. szkół, wspomogła 1000 szpitali i ponad 900 organizacji w całym kraju. Zakłada i pomaga prowadzić multimedialne Pracownie Orange dla mieszkańców małych miast i wsi, a uczestnicy jej projektów potwierdzają wzrost swoich kompetencji cyfrowych.

Natomiast dr hab. Jacek Szczytko z wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego podkreślał, że w świecie technologii nie można zapomnieć o roli mistrza, który rozbudzi zainteresowania, chęć poznawania, poprowadzi, pokaże drogę. Twierdził, że studenci potrafią znaleźć informacje w internecie, natomiast trudniej odróżnić im twarde informacje, naukowe, od popularnych czy populistycznych opinii. Mają też problem z przestrzeganiem praw autorskich. Uczenie przestrzegania prawa przy wykorzystywaniu informacji z internetu czy wkładaniu informacji do sieci to też wyzwanie dla edukacji przyszłości.

Młodzi, zdolni kreatywni

A sama młodzież, która również brała udział w debacie z cyklu Miasteczko Myśli, podkreślała, że… myśli i jest w stanie samodzielnie dokonywać wyborów. — Uczę się wszystkiego, przykład brałam z braci, którzy pisali wiersze, uczyli się przedmiotów ścisłych, języków. Poza tym w podstawówce miałam tylko cztery osoby w klasie, więc na co dzień musiałam być przygotowana do wszystkiego, bo nauczyciele pytali. I tak mi zostało — mówiła Katarzyna Chrapko, którą media nazywają nową nadzieją polskiej medycyny.

Przyznaje, że wiedzę czerpie ze wszelkich źródeł — od światłych nauczycieli, którzy pomagają jej dojść do rozwiązań, z podręczników, ale też z internetu, bo tam najłatwiej znaleźć informacje o najnowszych odkryciach i trendach, a nawet skontaktować się z międzynarodowymi grupami naukowców. Podobnie robi Piotr Pawlak, który startuje w konkursach z biologii, fizyki i chemii i jako najmłodszy Polak zakwalifikował się do tegorocznego Konkursu Chopinowskiego.

— Matematyki uczę się z internetu, ale też podczas kontaktów z kolegami i nauczycielami, te kontakty prowadzimy także drogą elektroniczną. Publikacje z mojej dziedziny też już są dostępne w sieci. Jeśli natomiast chodzi o zainteresowania muzyczne, to ze źródeł elektronicznych się nie nauczę. Tu potrzebny jest nauczyciel, mentor — mówi Piotr Pawlak. A zatem młodzi, korzystając z nowych technologii, nie odrzucają wsparcia mistrzów. Uważają także, że technologie to naturalne narzędzia pozyskiwania informacji, wiedzy, wspierające naukę. Publiczność przysłuchująca się debacie wyrażała jednak zastrzeżenia wobec zbyt wczesnego wprowadzania dzieci w świat nowych technologii i czerpania z niego wiedzy i umiejętności. Zastanawiała się, czy program MegaMisja nie nauczy ich jedynie przesuwać kciukiem po tablecie.

— Program ma solidne podstawy merytoryczne. Uczy dzieci miękkich, bardzo praktycznych umiejętności, np. rozróżniania, które informacje są prawdziwe i wiarygodne, a które nie, tego, czy za ściąganą z internetu grę, informację trzeba zapłacić, czy nie, jakie informacje warto wrzucać do sieci, a jakich się nie powinno — uspokaja Jacek Siadkowski. Dr Justyna Jasiewicz odwołała się do przykładu: to taka sama nauka, jak uczenie dziecka bezpiecznego przechodzenia przez ulicę, niewkładania ręki do wrzątku etc. — Nowe technologie to tylko narzędzia, jak kredka, nóż, garnek z wrzątkiem. Narzędzie do zrobienia czegoś. Dlatego równolegle do nauki mediów tradycyjnych powinniśmy prowadzić naukę mediów cyfrowych — podkreślała dr Justyna Jasiewicz.

Eksperci zgodnie twierdzili, że nie powinniśmy się zastanawiać, czy uczyć dzieci korzystania z najnowszych osiągnięć, lecz jak to robić. A gry mają to, czego nie ma edukacja w innej formie: potrafią bardzo skutecznie motywować do działania, rozbudzają zainteresowania, motywację wewnętrzną. Grywalizacja w MegaMisji dodatkowo motywuje zaś do współdziałania, bo uczniowie będą wspólnie rozwiązywali kolejne zadania. © Ⓟ