Ekonomiści wierzą w spadek inflacji poniżej 8 proc.

Agnieszka Berger, Artur Burak
opublikowano: 1998-10-27 00:00

Ekonomiści wierzą w spadek inflacji poniżej 8 proc.

Wśród ekonomistów nie ma jednomyślności co do trafności prognozowanych przez rząd na przyszły rok inflacji i wzrostu PKB. Różnice w szacunkach wynikają głównie z oceny wpływu ochłodzenia gospodarki światowej na polską gospodarkę. Większość naszych rozmówców uważa, że przyszłoroczna inflacja będzie zgodna z prognozą rządową lub nawet niższa.

W jednym ekonomiści są jednak zgodni. Dokładne prognozowanie przyszłorocznej inflacji oraz wzrostu produktu krajowego brutto nie poparte solidnymi badaniami statystycznymi jest loterią. Wróżenie z fusów, obstawianie losów na loterii, wyręczanie pytii — takim mianem nasi rozmówcy określają przewidywanie wskaźników na podstawie luźnej obserwacji krajowej gospodarki.

Niektórzy ekonomiści, uważający, że recesja światowa dotknie Polskę w znacznym stopniu, przyjmują, że inflacja może być niższa niż planowane 8-8,5 proc. Uważają oni także, że osiągnięcie zakładanego przez rząd wzrostu PKB jest mało prawdopodobne.

— Czynnikiem wpływającym na poziom cen jest wskaźnik cen światowych, który w wyniku recesji w przyszłym roku prawdopodobnie obniży się o 1-2 proc. Już dziś widoczny jest spadek cen surowców i niektórych wyrobów przemysłowych. Dzięki obniżeniu wskaźnika cen światowych przyszłoroczna inflacja w Polsce wyniesie 7-8 proc. Nie będzie to jednak efekt sukcesów polskiej gospodarki w obniżaniu kosztów i podnoszeniu efektywności — uważa prof. Wacław Wilczyński. Inflację na tym samym poziomie przewiduje także Mirosław Gronicki, ekspert Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, choć jego zdaniem inne będą powody niższej inflacji.

— Inflacja już w styczniu może spaść poniżej 8 proc., pod warunkiem że do końca roku nie przekroczy 9 proc. Prognozowany przez nas spadek inflacji na początku roku wiąże się z relatywnie niższymi od tegorocznych podwyżkami założonymi w budżecie — mówi Mirosław Gronicki.

Niekorzystne tendencje

Obydwaj ekonomiści są zgodni w uzasadnianiu własnych prognoz wzrostu, który ich zdaniem wyniesie mniej niż 5,1 proc. zakładane przez rząd.

— Na tempo wzrostu PKB wpłynie eksport, którego przyrost wyniesie około 6 proc., a nie 8,6 proc., jak planuje Rada Ministrów — uważa ekspert IBnGR

— Niekorzystne tendencje w gospodarce światowej, w tym przede wszystkim kłopoty naszych sąsiadów — czerwono-zielonej koalicji w Niemczech nie wróżę sukcesów gospodarczych — z pewnością odbiją się na naszym wzroście gospodarczym. Przyszłoroczny wzrost na poziomie 4 proc. będzie zadowalający. Polscy eksporterzy będą mieli większe niż dotychczas trudności ze zbyciem swoich produktów. Już dziś można zaobserwować, że w wyniku tych kłopotów pojawiają się zatory płatnicze — wyjaśnia prof. Wilczyński

Także zdaniem Cezarego Józefiaka, członka Rady Polityki Pieniężnej, kłopoty głównych partnerów handlowych Polski wpłyną negatywnie na stopę wzrostu PKB, choć, jego zdaniem, przyrost produktu krajowego na poziomie 5,1 proc. jest realny.

Nic za darmo

Bardziej optymistycznie na perspektywy rozwoju polskiej gospodarki patrzy prof. Jan Winiecki. Jego zdaniem, wzrost gospodarczy wyniesie 5,5 proc. Jednak kosztem takiego wzrostu będzie stosunkowo wysoka inflacja.

— Zgodnie ze starym powiedzeniem liberalnych ekonomistów, że „nie ma darmowych obiadów” uważam, że za wzrost gospodarczy będziemy musieli zapłacić inflacją, która w tym roku przekroczy jednak 10 proc. W przyszłym roku może być jednocyfrowa, ale dziś jeszcze bym tego nie przesądzał — uważa prof. Winiecki.