18 marca jeszcze przedwyborczy skład Bundestagu zmienił konstytucję, umożliwiając przyszłemu rządowi nieograniczone zwiększanie deficytu budżetowego w celu sfinansowania wydatków na obronność i pomoc Ukrainie oraz modernizację infrastruktury kraju. Był to wynik negocjacji pomiędzy przyszłymi koalicjantami - chadeckim CDU/CSU oraz socjaldemokratyczną SPD i Zielonymi, którzy w ramach dotychczasowego składu Bundestagu posiadali łącznie odpowiednią liczbę głosów do przeprowadzenia zmian w konstytucji. W nowej kadencji parlamentu nie mieliby już takiej większości. W piątek, tę zmianę zatwierdziła Rada Federacji (Bundesrat), czyli wyższa izba niemieckiego parlamentu. Zdaniem ekspertów wydatki budżetu umożliwione przez zmianę konstytucji mogą przekroczyć 1 bln euro.
Zdaniem Frymarka jest to decyzja o historycznym znaczeniu. "To zmiana epokowa w filozofii niemieckiej polityki fiskalnej. Dotąd Niemcy wydawały tylko tyle, ile zbierały z podatków" - zauważył rozmówca PAP.
Do tej pory "reguła długu zabraniała landom całkowitego zadłużenia – mogły wydawać tylko tyle, ile otrzymały z podatków". "Republika Federalna mogła zadłużać się do 0,35 proc. PKB, ale to okazywało się niewystarczające. W sytuacjach nadzwyczajnych można było obejść ten zapis, ale każdorazowo potrzebna była większość 2/3 głosów. Tak było m.in. podczas pandemii Covid-19 czy przy funduszu modernizacji Bundeswehry" - wskazał ekspert.
Najnowsze zmiany, jak zauważył, "umożliwiają także zwiększone zadłużenie landów. "Kraje związkowe cieszą się, bo potrzeby inwestycyjne – mosty, szkoły, drogi – są ogromne. Widać je w większości niemieckich miast. Ma to pobudzić wzrost gospodarczy i odpowiedzieć na strukturalne zaniedbania ostatnich lat" - wyjaśnił analityk.
"Koalicyjne rozmowy trwają, a postulaty SPD i CSU dotyczą m.in. emerytur i świadczeń socjalnych. Na wszystko brakowało pieniędzy, lecz teraz środki zostaną wyasygnowane dzięki zmianie konstytucji. Pojawiła się też możliwość wsparcia dla niemieckiego przemysłu. Przyszłe partie rządzące chcą zapisać to w szczegółowej umowie koalicyjnej" - zaznaczył Frymark.
"Zieloni poparli zmianę konstytucji, ale nie wejdą do koalicji. To była wyjątkowa sytuacja – postulaty (Friedricha-PAP) Merza były zgodne z ich wcześniejszymi apelami. Zieloni od dawna domagali się uwolnienia środków na inwestycje i walkę ze zmianami klimatycznymi. Teraz liczą, że w twardej opozycji będą lepiej profilować się (jako ugrupowanie)" - podsumował analityk.
W przedterminowych wyborach parlamentarnych w Niemczech, przeprowadzonych 23 lutego, zwycięstwo odniósł konserwatywny blok CDU/CSU, uzyskując 28,6 proc. głosów. Lider ugrupowania Friedrich Merz prawdopodobnie obejmie stanowisko kanclerza federalnego. Partia Alternatywa dla Niemiec (AfD), określana jako populistyczna i skrajnie prawicowa, zajęła drugie miejsce z poparciem na poziomie 20,8 proc. W porównaniu z wyborami 2021 r. oznaczało to dwukrotny wzrost popularności tego stronnictwa. Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) kanclerza Olafa Scholza uzyskała 16,4 proc. głosów, co było dla tej partii najgorszym wynikiem w historii wyborów do Bundestagu. Miejsca w parlamencie zapewnili sobie także Zieloni, na których głosowało 11,6 proc. wyborców, oraz Lewica (Die Linke) z poparciem 8,8 proc. Liberalna Wolna Partia Demokratyczna (FDP) nie przekroczyła 5-procentowego progu wyborczego, zdobywając 4,3 proc. głosów, co oznacza, że ugrupowanie to nie wejdzie do Bundestagu. Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW) nie pokonał progu wyborczego, zdobywając 4,97 proc. głosów.
