Finowie odkryli, że w zestawieniu dostępnych emoji jest prawie wszystko, ale nie ma oznaczającej przebaczenie. Wzięli więc sprawy w swoje ręce
Złośliwi twierdzą, że cofnęliśmy się w rozwoju do początków ludzkości, bo tak jak nasi przodkowie porozumiewamy się często pismem obrazkowym. Dawne piktogramy ze ścian jaskiń zastąpiły cyfrowe, z których możemy korzystać w smartfonach. Przedstawiają wszystko albo raczej, jak się okazało… prawie wszystko. Zorientowali się Finowie i rozkręcili globalną akcję.

- Istnieje ponad 3000 oficjalnych emoji, czyli małych piktogramów przedstawiających emocje w cyfrowym świecie, ale żadnego nie można użyć do wyrażenia przebaczenia - poinformowała Światowa Federacja Luterańska, która zrzesza 148 kościołów z 99 krajów.
Akcję opracowania emoji, które najlepiej opisze przebaczenie, zorganizował Ewangelicko-Luterański Kościół Finlandii, jeden z największych członków federacji. Fińscy luteranie, którzy są największym wyznaniem w tym skandynawskim kraju, zaprosili do współpracy m.in. agencję komunikacji i coachingu Kaiku Helsinki i koncern specjalizujący się w reklamie outdoorowej Clear Channel. Ręka w rękę, mózg w mózg i udało się stworzyć kampanię rozsławioną na cały świat przy użyciu, jakżeby inaczej, głównie mediów społecznościowych. Wygrał projekt przedstawiający dwie ręce z kciukami skierowanymi w górę na tle serca. Proste, a wyraża przecież wszystko i nie trzeba głębokich przemyśleń, żeby zrozumieć znaczenie takiego emoji. Zwycięzcę wybrała Tarja Halonen, była prezydent Finlandii.
Miała do wyboru setki propozycji przesłanych przez internautów. Kościół poprosił ją o werdykt, ponieważ Finowie twierdzą, że w trakcie prezydentury zajmowała się budowaniem mostów pomiędzy ludźmi, więc ma najlepsze kwalifikacje. Na liście potencjalnych konkurentów projektu znalazły się emoji przedstawiające przytulające się postacie, dwie dłonie otulające trzecią z małym serduszkiem nad obrazkiem czy ogromne czerwone serce z naklejonymi dwoma plastrami, co jest symbolem przebaczenia jako procesu uzdrawiającego.
Kościół nie ukrywa, że w całej kampanii chodzi nie tyle o stworzenie kolejnej emoji, ale właściwie bardziej o skłonienie ludzi do zastanowienia się nad tym, czym jest przebaczenie. To towar deficytowy w relacjach międzyludzkich, a przecież tak potrzebny, wręcz nieodzowny, by ze sobą przetrwać na skrawku ziemi i nie pozabijać się przypadkiem o jakieś mniej lub bardziej ważne rzeczy. W tym sensie smartfonowa akcja Finów okazała się pewnie skuteczniejsza w swoim przekazie niż niejedno nudne niedzielne kazanie wygłaszane z wysokich ambon. Kościół po prostu trafił do smartfonów, pomagając stworzyć narzędzie, dzięki któremu łatwiej będzie poprosić o przebaczenie, gdy zabraknie komuś słów.
- W naszej współczesnej kulturze komunikacji cyfrowej emoji są istotnym sposobem wyrażania ludzkich uczuć poza słowami. Zaskoczyło nas, że oficjalny wybór emoji obejmuje dziesiątki różnych kotów, a nawet dwa projekty zombie, ale nie ma emoji dla wybaczania - mówił na początku kampanii #forgivemoji Tuomo Pesonen z Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła Finlandii.
To może nie jest odkrycie porównywalne ze znalezieniem nowej planety, na której istnieje życie, ale z drugiej strony przebaczenie to jeden z tych wynalazków, które mają moc przemieniania ludzkości. Wbrew pozorom wybór wpadającego w oko projektu emoji nie kończy procesu wdrażania do systemów. To trochę bardziej skomplikowane i twórcy kampanii liczą, że „przebaczenie” zagości w smartfonach w 2021 r.
Kościół prześle teraz emoji do konsorcjum Unicode, którego członkami z prawem głosu są m.in. Apple, Google, Facebook, Adobe, Microsoft i Netflix. Unicode podejmie decyzję w trakcie corocznego aktualizowania katalogu, opierając się na takich kryteriach, jak konieczność pojawienia się nowego emoji, przejrzystość projektu i oczekiwana częstotliwości używania. Pozostaje liczyć na to, że projekt nie polegnie na tym ostatnim.
Podpis: Łukasz Ostruszka