Wielki tydzień dla polskiej energetyki, o którym pisaliśmy we wczorajszym numerze „PB”, rozpoczął się od informacji o zamrożeniu budowy bloku węglowego w Ostrołęce przez spółkę Energa. Jej zarząd ma inną wizję zwiększenia mocy wytwarzanej — m.in. poprzez elektrownie gazowe i odnawialne źródła energii (OZE). Dlaczego Ostrołęka wypadła z planu? Odpowiedzi są dwie.
— Skala inwestycji i kryzys finansowy, który spowodował mniejszą dostępność kapitału zewnętrznego i mniej korzystne warunki jego uzyskania, czynią samodzielną realizację tego projektu niemożliwą. Jego kontynuowanie w dotychczasowej formule byłoby niezgodne z interesem publicznym, w tym akcjonariuszy naszej spółki — tłumaczy Roman Szyszko, wiceprezes ds. finansowych Energi. Decyzję chwali minister skarbu.
— Trudno uzasadnić budowę kolejnego bloku węglowego, kiedy kilka innych jest już w zaawansowanej fazie przetargu lub budowy. W tej sytuacji Ostrołęka nie jest istotna dla systemu energetycznego w Polsce — mówi Mikołaj Budzanowski.
Szacowana wartość inwestycji w Ostrołęce to 6-7 mld zł. Blok miał być uruchomiony do 2017 r. W maju wstępne oferty złożyły takie firmy, jak Alstom Power, Rafako z PBG i Mostostalem Warszawa, Hitachi Power z Polimeksem-Mostostalem czy chiński Shanghai Electric.
— To nieszczęście dla Energi, bo brak własnych mocy wytwórczych to utrudnienie dla skutecznego konkurowania na rynku — mówi Dorota Dembińska-Pokorska, ekspertka sektora energetycznego PwC.
Ryzykowne OZE
Drugą odpowiedzią na pytanie o zarzucenie tego projektu jest chęć ograniczenia nawet o 40 proc. emisji dwutlenku węgla, co ma dać spółce pozycjęekolidera w wytwarzaniu. Do 2020 r. Energa chce zwiększyć moc zainstalowaną do około 2550 MW, z czego około 1000 MW w elektrowniach zasilanych gazem, 900 MW — w OZE, 450 MW — w blokach węglowych i 200 MW — w źródłach kogeneracyjnych. Wskaźnik emisji dwutlenku węgla obniży do poziomu 0,36 t/MWh.
— Przy dużej niepewności co do ostatecznego kształtu ustawy o OZE, takie zaangażowanie w ten segment generuje różne rodzaje ryzyka — ocenia Dorota Dembińska-Pokorska.
Energa będzie przyłączać do swojej sieci farmy wiatrowe (obecnie buduje dwie własne). Kluczową inwestycją w wytwarzanie pozostaje budowa drugiego stopnia wodnego na Wiśle powyżej Włocławka. Nie zapomni też o gazie. Na ten segment przeznaczy 16 proc. budżetu inwestycyjnego. Obecnie prowadzi takie projekty w Grudziądzu i Gdańsku (po 500 MW) oraz kilka mniejszych.
Kasa w sieci
Rocznie Energa zamierza inwestować 3 mld zł. Prawie połowę wydatków — blisko 12,5 mld zł — pochłoną jednak nie moce wytwórcze, ale budowa i modernizacja sieci dystrybucyjnych.
— Mniej dynamiczna budowa nowych źródeł wytwórczych nie jest największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa polskiego systemu energetycznego. Ryzyka należy szukać w złym stanie sieci elektroenergetycznych — tłumaczy Mirosław Bieliński, prezes Energi.
Rezygnacja z budowy bloku węglowego nie była dla rynku zaskoczeniem. — Braliśmy takie ryzyko pod uwagę — mówi menedżer firmy, która była jednym z potencjalnych wykonawców.
— Skierowanie wysiłków na OZE i źródła kogeneracyjne jest naturalne, bo te inwestycje mają ochronę i wsparcie państwa. Po rezygnacji z budowy Ostrołęki jeśli na rynku energii pojawi się problem z niedoborem mocy, to Energa będzie go odczuwała najsilniej — mówi anonimowo ekspert branży energetycznej.
— Nie spodziewam się, że koncerny energetyczne będą zarzucać plany budowy wielkich bloków, mimo słabych perspektyw co do podwyższenia cen sprzedaży energii. Myślę, że co najwyżej będą te inwestycje odsuwać w czasie — mówi ekspertka z PwC.