Z jednej strony powrót Donalda Trumpa i jego antyklimatyczna polityka, z drugiej Unia Europejska z nieustępliwym kursem na Fit for 55 i Zielony Ład. Obecny światowy układ sił opiera się na trzech kluczowych blokach gospodarczych, a każdy gra według własnych reguł. Pierwszy to Stany Zjednoczone, kraj petrochemiczny, który ma własne zasoby energetyczne i mniej motywacji do rewolucji klimatycznej. Po początkowym boomie na elektromobilność, zaczęły ograniczać subwencje i wycofywać się z roli lidera. Drugi to Chiny, które kilka lat temu wytypowały 13 strategicznych obszarów technologicznych, w których chcą być numerem jeden, w tym elektromobilność. Już dziś eksportują miliony elektryków i dominują w produkcji baterii do nich.
- Trzeci to Europa, która jest zakładnikiem własnego dziedzictwa przemysłowego – motoryzacji spalinowej. Zielona transformacja to dla niej nie tylko zmiana kierunku, ale ogromne koszty związane z porzuceniem całego sektora przemysłu. Europa ma misję, ale i spuściznę. Inwestycje w diesle i silniki benzynowe teraz ciągną ją w dół, mimo że ESG idealnie wpisuje się w jej wartości – mówi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista Banku Pekao.
Inna rzeczywistość
Raport pt. „Dokąd zmierza ESG. Wpływ zmian geopolitycznych oraz rachunku zysku i strat” pokazuje, że rzeczywistość jest bardziej złożona niż ideologiczne hasła związane z ESG. W czasie pandemii walka ze zmianami klimatu była jednym z głównych priorytetów politycznych i społecznych. Od czasu wojny w Ukrainie temat ten został wyparty przez bezpieczeństwo, konkurencyjność i suwerenność energetyczną. Zielony altruizm musi więc ustąpić brutalnym realiom geopolityki.
- ESG powstawało w erze niskich stóp procentowych. Dziś koszt kapitału jest wysoki, a opowieść o długoterminowej opłacalności zielonych inwestycji zaczęła się rozjeżdżać z rzeczywistością. Stwarza to presję na Unię Europejską, by albo obniżyła koszty własnej polityki klimatycznej, albo dowiodła, że warto je ponosić w imię budowy przewag konkurencyjnych w zielonych technologiach. Czarnym koniem w tym wyścigu są Chiny – mówi dr Ernest Pytlarczyk.
Największym wyzwaniem polityki ESG jest transformacja energetyczna. Jej pierwszy etap – budowa OZE w wielu europejskich krajach jest praktycznie zakończony. W Niemczech, Hiszpanii czy Danii, generacja z OZE w sprzyjających warunkach pokrywa nawet 100 proc. zapotrzebowania na energię.
- Rozwiązaniem stają się magazyny energii, które powoli wypierają fotowoltaikę jako temat dekady. Już dziś dominują w aukcjach mocy w Polsce, choć niekoniecznie zgodnie z pierwotnym celem tych mechanizmów– mówi dr Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao.
Gorset regulacji
Europa – nie tylko w zakresie ESG - stała się laboratorium regulacyjnym - z najbardziej rygorystycznymi normami i ambicją przewodzenia światu. Tymczasem USA są pragmatyczne – jeśli coś się nie opłaca, wycofują się, a Chiny są ofensywne i długoterminowe – stawiają na państwowe planowanie i skalę.
Według ekonomistki Pekao, UE zmierza już jednak w stronę zmiany w podejściu do regulacji zrównoważonego rozwoju, przechodząc od fazy intensywnego tworzenia nowych przepisów do etapu ich upraszczania i zwiększania spójności.
- UE weszła na ścieżkę deregulacji i uważamy, że z trybu restrykcyjnego przełączyła się na tryb wspierający, który ma dostarczać nowych impulsów finansowych i prawych dla zielonych inwestycji. Bruksela zaczyna patrzeć na politykę klimatyczną z bardziej ekonomicznej perspektywy. Coraz więcej państw wprowadza obowiązek raportowania ESG, harmonizując swoje regulacje z międzynarodowymi standardami takimi jak ISSB czy GRI, aby zmniejszyć obciążenia administracyjne dla firm raportujących – mówi Ewa Kurek.