Euro przyszło, łatwo poszło

Rafał FabisiakRafał Fabisiak
opublikowano: 2014-04-04 00:00

Strefa euro weszła na Łotwę — tak w kampanii promowano wprowadzenie europejskiej waluty. Łotysze martwili się o ceny i… mieli trochę racji

Valdis Dombrovskis, były premier Łotwy, nie zaczyna spotkania od dowcipu czy anegdoty, jak to mają w zwyczaju niektórzy politycy. Po krótkim powitaniu od razu przechodzi do rzeczy. Mówi powoli i spokojnie — po angielsku z wyraźnym łotewskim akcentem. Sprawia wrażenie nieco oschłego, ale jednocześnie pewnego siebie i zdecydowanego. To on przy huku petard i sztucznych ogni wyjął w sylwestrową noc z bankomatu pierwsze łotewskie euro. Do wejścia nowej waluty od 1 stycznia 2014 r. przygotowywał kraj niemal bez wsparcia rodaków. W latach 2008-09 zdecydowane poparcie dla euro deklarowało tylko 10 proc. Łotyszy. Dopiero w grudniu 2013 r. „za” była ponad połowa obywateli.

Sentyment do łata

Milda dla Łotyszy jest symbolem niepodległości utraconej po II wojnie światowej. Nikt już nie pamięta, dlaczego tak nazywają młodą kobietę widniejącą na przedwojennej srebrnej monecie 5 łatów, a po odzyskaniu niepodległości — na banknocie 500 łatów. Teraz Milda trafiła na łotewskie 1 i 2 EUR. Zdaniem Ojārsa Kehrisa, prezesa Stowarzyszenia Ekonomiści 2010 (SE 2010), sentyment do Mildy i łata pojawił się wtedy, kiedy było już wiadomo, że Łotwa będzie musiała zrezygnować z własnej waluty. Tłumaczy, że wiele argumentów przeciwników euro nie dotyczyło spraw ekonomicznych.

Godzina próby

Centralny bazar w Rydze odwiedza dziennie około 90 tys. osób. W pięciu łukowych halach i na stoiskach wokół nich można kupić nie tylko żywność (połowa artykułów spożywczych pochodzi z Polski) czy kwiaty, ale też szaliki, skarpety, czapki wyszywane w regionalne wzory, wisiorki. Jedną z największych obaw Łotyszy wobec euro był — podobnie jak w innych krajach — wzrost cen.

Według danych Eurostatu w 2011 r. średnioroczna stopa inflacji na Łotwie wyniosła 4,2 proc., w 2012 r. spadła do 2,3 proc., a na koniec 2013 r. była równa zeru. Bank Łotwy prognozuje, że w 2014 r. może osiągnąć 1,7 proc. W styczniu było to 0,4 proc. Obawy Łotyszy nie były jednak całkiem nieuzasadnione. Nie udało się powstrzymać wzrostu cen w wyniku wejścia nowej waluty. Jeszcze przed wprowadzeniem euro media zachęcały ludzi do przysyłania paragonów. Łotysze podsyłali przykłady nagle drożejących produktów, czasem nawet o kilkanaście procent. Chociaż tworzono czarne listy handlowców, którzy sztucznie zawyżali ceny, i uruchomiono kampanię„Uczciwie wprowadzam euro”, nie udało się zapobiec temu procederowi. Łotwa przyjęła dwutygodniowy okres przejściowy, kiedy używano dwóch walut — można było płacić łatami i euro, ale reszta była wydawana tylko w euro. Ten czas niemile wspomina Anatolijs Abramovs, prezes Rigas Centrāltirgus.

— Z perspektywy czasu uważam, że spowodowało to tylko zamieszanie i dodatkową biurokrację. Należało od razu wprowadzić euro, bez okresu przejściowego. Poza tym dlaczego my musieliśmy wydawać euro, a w transporcie publicznym wydawano łaty? — zastanawia się Anatolijs Abramovs. Dla handlarzy był to trudny okres, nie dość, że musieli być przygotowani do wydawania reszty w euro, to jeszcze przeprowadzano wiele kontroli przeliczania cen. Cenniki zmieniano w sumie czterokrotnie. Zarząd bazaru w Rydze zachęcał, aby ludzie przychodzili na zakupy od razu z euro. Wzmocniono też ochronę. Niektórzy właściciele stanowisk w ogóle zrezygnowali z handlu na dwa tygodnie.

Kropka nad „i”

Mówi się, że na wprowadzeniu euro najbardziej straciła obsługa w restauracjach — euro jest warte mniej niż łat (europejska waluta jest wymieniana po kursie 0,7 łata), dlatego podobne napiwki zostawiane w euro mają już mniejszą wartość. No i Milda pojawia się coraz rzadziej. Przed wejściem do strefy na Łotwie dominowały płatności gotówkowe. Teraz — według łotewskiego Ministerstwa Finansów — 67 proc. obywateli korzysta z płatności kartami.

Podczas dyskusji o wprowadzeniu euro na Łotwie często pada argument, że kraj i tak praktycznie był już jedną nogą w strefie. We wrześniu 2011 r. 86 proc. kredytów dla gospodarstw domowych w bankach na Łotwie (poza Bankiem Łotwy) udzielono w euro. We wrześniu 2012 i 2013 r. ten odsetek był niemal identyczny. W lipcu 2013 r. prawie 43 proc. depozytów Łotysze również składali w euro. A od 2005 r. obowiązywał sztywny kurs łata.

Cios z zewnątrz

Łotewski rząd przewiduje, że wzrost gospodarczy w 2014 r. sięgnie 4,3 proc. Jeszcze niedawno szwedzki bank SEB podzielał ten optymizm — szacował wzrost na 4,9 proc. W połowie marca obniżył jednak prognozę do 2,9 proc., a na 2015 r. — do 3,4 proc. z 4,8 proc. Powód? Czynniki zewnętrzne.

— Gospodarka Łotwy w 80 proc. zależy od eksportu, dlatego dla firm istotne są koszty transakcji. To również było argumentem za przyjęciem euro. Brano także pod uwagę to, że w sąsiedniej Estonii po przyjęciu euro znacznie wzrosły transparentność prowadzenia biznesu i zagraniczne inwestycje. Chociaż nie jest to główny powód, to łotewskie władze liczą, że podobny efekt nastąpi u nich — tłumaczy Kinga Dudzińska z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Wzrok Łotyszy często kieruje się na południe, w stronę Ukrainy.

Dla krajów bałtyckich Rosja to piąty rynek eksportowy. Nie dość, że tamtejsza gospodarka spowalnia, to na Rosję mogą zostać nałożone sankcje, co niekorzystnie odbije się na gospodarce Łotwy. Dzisiaj 60 proc. towarów, które przewijają się przez łotewskie porty, jedzie z lub do Rosji. Nawet tory — jak w Rosji — mają tu szeroki rozstaw.

Duża część kapitału, który napływa do kraju, to pieniądze rosyjskie. Rosjanie kupuję nieruchomości nie tylko w nadmorskich kurortach, ale też m.in. w Rydze. 30 proc. mieszkańców kraju to ludzie, których przodkowie osiedlali się masowo na Łotwie jeszcze za czasów ZSRR. Formalnie jednak nie wszyscy są Łotyszami — nie mają obywatelstwa. Większość nie zdała egzaminu ze znajomości języka, który podobno może zdać każdy, kto chce. Oni nie chcą. Napięcia powracają co jakiś czas, np. przy okazji sytuacji na Krymie.

— Wejście do strefy euro wynikało m.in. z naszej sytuacji geopolitycznej. Chcemy być tak mocno zintegrowani z Europą, jak to tylko możliwe, dlatego wprowadzenie eurowaluty było naturalnym krokiem. Ludzie powoli się przyzwyczają i akceptacja dla euro będzie rosła — uważa Edmunds Krastiņš z SE 2010.

Dobra wymówka

Prezes Rigas Centraltirgus nie widzi pożytku z wprowadzenia już teraz nowej waluty.

— Łotwa nie była jeszcze przygotowana na euro. Powinniśmy poczekać, aż wzrosną płace i gospodarka będzie w lepszym stanie. Ceny towarów importowanych na razie wzrosły. Sukcesem będzie, jeśli na koniec 2014 r. uda nam się wypracować obroty podobne do tych z 2013 r. — uważa Anatolijs Abramovs.

Valdis Dombrovskis nie podziela opinii, że Łotwa weszła do strefy euro zbyt wcześnie. Jego zdaniem, ostatnia recesja nie była kryzysem euro jako waluty, ale po prostu gospodarczą zapaścią w niektórych krajach strefy. Nowej waluty nie uważa za remedium na wszystkie słabe punkty łotewskiej gospodarki — to jedynie narzędzie do poprawy sytuacji ekonomicznej kraju. A ceny?

— Oczywiście, że ceny wzrosną. Tak samo jak wzrastały w 2013, w 2012 i 2011 r. Jednak powinien to być wzrost niezauważalny. Przez ostatnie lata zmniejszyliśmy inflację prawie do zera. Szacuje się, że w tym roku będzie oscylowała wokół 1 proc. Niektórzy po prostu zrobili sobie z euro dobrą wymówkę — komentuje Valdis Dombrovskis.

Kręta droga

Polityk nie doczekał wprowadzenia eurowaluty na stanowisku premiera — zrezygnował w listopadzie 2013 r., biorąc na siebie odpowiedzialność za katastrofę budowlaną, w której zginęły 54 osoby. Wcześniej jednak udało mu się przeprowadzić kraj przez kryzys. Łotewska gospodarka przeszła w ostatnich latach krętą drogę. Od wielkiego rozkwitu przed 2006 r. przez ogromną zapaść, z której wydobyła się zaskakująco szybko. Władze państwa zdecydowały się utrzymać sztywny kurs łata do euro i wewnętrzną dewaluację. Rygorystyczna konsolidacja budżetu ograniczyła wydatki państwa. Płace w sektorze publicznym spadły o 20 proc. Jednostkowe koszty pracy pod koniec 2009 r. zmniejszyły się prawie o 25 proc., ale w przemyśle wynagrodzenia zmalały nieznacznie przy jednoczesnym dużym wzroście produktywności, który nastąpił niespotykanie szybko — podobnego efektu nie było w innych krajach. W 2011 i 2012 r. Łotwie udało się wypracować ponad 5-procentowy wzrost gospodarczy. Na koniec 2013 r. PKB zwiększył się o 4,1 proc. Deficyt, który w 2009 r. sięgał 10 proc. PKB, zredukowano w 2012 r. do 1 proc. Bezrobocie spadło do około 11,5 proc. na koniec 2013 r.