Eurojedność to czysta fikcja

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2011-11-03 00:00

SZCZYT G20

Unia Europejska reprezentowana jest na szczytach G20 przez czwórkę potentatów z dawnej G7 (Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Włochy) oraz niektóre inne państwa, zapraszane w trybie dość pokrętnym. Polska, której gospodarka balansuje około dwudziestego miejsca na świecie, może się na G20 wypowiadać jedynie pośrednio, ustami szefów instytucji z Brukseli. Naszej pozycji absolutnie nie zmieniło sprawowanie półrocznego przewodnictwa Rady Unii Europejskiej, co kolejny raz potwierdza generalną iluzoryczność całej instytucji prezydencji.

Co prawda tylko do przedsionka, ale na szczyt G20 do Cannes został natomiast zaproszony grecki premier Jeorjos Papandreu. Żaden to powód do chwały, albowiem wyłącznym powodem stała się szokująca rynki poniedziałkowa zapowiedź szefa rządu przeprowadzenia referendum w sprawie zatwierdzenia przez Greków ratunkowego planu Eurogrupy. Bez względu na treść ewentualnego pytania, negatywny wynik głosowania jest wielce prawdopodobny, jako że większość Greków odrzuca objęte pakietem radykalne oszczędności budżetowe. Zaskakująca deklaracja Papandreu zadaje cios w plecy nocnemu porozumieniu wynegocjowanemu przez Eurogrupę z udziałem… niego samego.

Integralną częścią pakietu miało być przyciągnięcie mitycznych kapitałów ze świata, na przykład z Chin czy Indii. Abstrahując od małej wykonalności, ogromnej natomiast ryzykowności owego projektu — przynajmniej politycznie nasz region miał wystąpić w Cannes wobec reszty świata jako zjednoczony w walce z kryzysem. Znalezienie się socjalistycznego premiera Papandreu między młotem oczekiwań międzynarodowych wierzycieli i Eurogrupy a kowadłem ostrych protestów jego własnego społeczeństwa niweczy te naiwne plany.