Czy to, co się dzieje na Ukrainie, zmieni pozycję kraju agresora na trwałe? Czy kapitał zagraniczny wróci do Rosji? To zdaniem Marka Belki, byłego premiera, najistotniejsze dziś pytania.
– Czy Europa potrafi zmienić politykę zależności energetycznej od Rosji w sposób trwały? Nie musi tego zrobić z dnia na dzień. Jeżeli już jednak będzie to robić z kwartału na kwartał, z roku na rok, to już będzie wielka zmiana – powiedział Marek Belka podczas dyskusji otwierającej Europejski Kongres Finansowy pt. „Co przynoszą zmiany na Wschodzie?”.
Według niego w procesie odbudowy po zakończeniu wojny Ukraina musi mieć partnera ekonomicznego – Europę, zaś Stany Zjednoczone mogą być głównym partnerem w wysiłku militarnym. Przede wszystkim zaś potrzebny jest jeden partner wewnętrzny, czyli państwo Ukraina.
– To rodzi też pytanie, czy zmiany będą powierzchowne, czy bardziej trwałe. Potencjał na trwałe zmiany jest – powiedział Marek Belka.
Podkreślił, że amerykański kompas polityczny przesunął się na wschód, a Polska – przy aktywnej, mocnej roli w samym sercu UE - jest w stanie zapewnić potencjał poparcia dla sojuszu euroatlantyckiego.
Jak wskazał Joschka Fischer, były wicekanclerz Niemiec, Władmir Putin reprezentujący mentalność starej Rosji, chce powrócić do układu Europy z II połowy XIX wieku. Unia musi się więc przeobrazić, być podmiotem geopolitycznym, a punkt ciążenia przesuwa się w stronę wschodnią.
– Gdybyśmy zaakceptowali tę koncepcję, zrujnowalibyśmy Unię Europejską. Rosja chce decydować o przyszłości sąsiednich krajów, obca jest jej zasada zjednoczonej Europy. Ludzie w Europie zrozumieli, że atak na Ukrainę, to atak na Unię Europejską – powiedział Joschka Fischer.

Istotną zmianą dla UE jest to, iż jej granica będzie musiała być chroniona siłami wojskowymi.
– To zderzenie cywilizacji. Jeśli chodzi o wschód, to koniec złudzeń, że Rosję da się oswoić przez więzi handlowe czy produkcyjne. Rosja dzisiejsza to wielogłowy Putin. Mamy naród formowany ku agresji i żaden Nawalny nie zawładnie duszą rosyjskiego społeczeństwa, dlatego jedyną odpowiedzią musi być embargo technologiczne i uniezależnienie się surowcowe. Musi temu jednak towarzyszyć poważna nadzieja europejska dla Ukrainy, Mołdawii i Gruzji – uważa Janusz Lewandowski, poseł do Parlamentu Europejskiego.
Według niego spojrzenie na zachód pozwala odnotować trzy poważne zjawiska. Po pierwsze, neutralne kiedyś Szwecja i Finlandia zmierzają do NATO. Po drugie, nastąpił definitywny kres niemieckiego pacyfizmu. Po trzecie, UE przełamała istotne tabu i finansuje zbrojenia przez instrument, który - paradoksalnie - nazywa się Peace Facility.
– Naszą odpowiedzią na to, co się dzieje, jest suwerenność strategiczna. Nie ma autonomii surowcowej Europy, jest dywersyfikacja. Musi się zmierzyć z rywalem handlowym, który nie stosuje się do naszych reguł, czyli z Chinami. Przy uniezależnieniu się od Gazpromu jesteśmy piekielnie zależni od dostaw tzw. minerałów rzadkich, które są głównie w Chinach – powiedział Janusz Lewandowski.
UE musi także zbudować zalążki unijnej obronności.
– Naszą odpowiedzią jest suwerenność strategiczna pojmowana jako odporność na szoki wewnętrzne – zaznaczył Lewandowski.
Według Bogusława Liberadzkiego, posła do Parlamentu Europejskiego, doszliśmy do momentu, w którym Unia Europejska nabyła nową jakość - świadomość swojego globalnego znaczenia.
– Wielu sobie uświadomiło, że jeżeli nie możemy użyć w stosunku do naszego wielkiego wschodniego sąsiada siły argumentu, to trzeba użyć argumentu siły. Rozsypał się także mit, że NATO jest niepotrzebnym tworem. Europa uniknęła także tego, czego bardzo chciała Rosja – żeby nastąpił jej istotny podział - powiedział Bogusław Liberadzki.
Jak podkreślił Erik Berglöf, główny ekonomista Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB), Ukraina pomogła w zjednoczeniu się Europy, ale przyczyniła się do podziału świata. Na nowo też, jak za czasów zimnej wojny, pojawiają się ruchy sprzymierzone. Według niego Ukraina może stać się bardzo ważnym projektem europejskim, ale należy poszerzyć koalicję.
– Nie ma powodu, aby Chiny – tak jak inne kraje - nie miały się włączyć do odbudowy Ukrainy - uważa Erik Berglöf.