Niemoc reformatorska Europy. Plan Draghiego utknął w martwym punkcie

Gabriel ChrostowskiGabriel Chrostowski
opublikowano: 2025-10-31 16:53

Nieco ponad rok temu Mario Draghi w głośnym raporcie o konkurencyjności Europy przedstawił plan reform, który miał wyprowadzić UE ze stagnacji produktywności, innowacji i idei. Ale jak na razie tempo reform nie powala.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Przypomnijmy, że raport Draghiego i jego współpracowników został opracowany na zlecenie przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen i powstał jako odpowiedź na narastające wyzwania gospodarcze i geopolityczne Europy: spowolnienie wzrostu produktywności, napięcia na arenie światowej, zaostrzającą się globalną konkurencję i narastające przekonanie, że europejska gospodarka jest w tyle w krytycznych branżach (czyste technologie, przemysł kosmiczny, motoryzacja).

Efekty są jednak znikome. Na razie niewiele dzieje się w sferze polityki gospodarczej. Z 383 przedstawionych reform na razie wdrożono tylko 11 proc. Kolejne 20 proc. jest zaimplementowanych częściowo, a 46 proc. jest w trakcie przygotowania.

Mówiąc eufemistycznie, nie jest to oszałamiające tempo reform. Można jednak odnotować pewien pozytyw. Europejscy decydenci polityczni zaczęli bardzo poważnie traktować kwestię nadmiernego uzależnienia od surowców krytycznych, bez których transformacja energetyczna nie będzie możliwa. W tym segmencie wprowadzono 33 proc. reform zaproponowanych przez zespół Draghiego. Ale na przykład w branży motoryzacyjnej, farmacji, przemyśle kosmicznym jest to 0 proc. A w technologiach czystych (m.in. panele fotowoltaiczne, farmy wiatrowe, systemy bateryjne) jest to 2,6 proc. W tym tempie trudno będzie nadgonić lukę konkurencyjności, która dzieli UE od Chin, ale też USA.

Jest to dobry przykład pewnej dysfunkcji UE, o której ekonomiści, eksperci, ale też politycy mówią coraz częściej: poszatkowania regulacyjnego, kulturowego, podatkowego, ideowego. To sprawia, że próby podjęcia reform na poziomie UE spalają na panewce. Dlatego być może proces ten powinien być oddolnie podejmowany przez poszczególne kraje z osobna lub w mniejszej grupie państw. Dobrze wyraził to Ignacy Morawski w jednym ze swoich komentarzy:

„Druga ścieżka [reakcji UE na zmieniający się ład międzynarodowy, cła, ekspansję Chin - red.] to próba zmiany narracji w obliczu niemożności zmiany rzeczywistości. To przyznanie, że Europa składa się z różnych krajów i interesów, kultur gospodarczych, systemów podatkowych i regulacyjnych, egoizmów. Tego nie ma sensu przełamywać, bo takie próby prowadzą wyłącznie do negatywnej reakcji. Odpowiedzią powinno być oddanie większych kompetencji krajom członkowskim, a skupienie się UE na kilku krytycznych obszarach, szczególnie związanych z bezpieczeństwem, w których można osiągnąć konsensus. Skoro wypracowanie konsensusu jest bardzo trudne, to należy to robić tylko w niektórych dziedzinach. Może w mniejszych gronach".