Europa potrzebuje wspólnego deficytu

Bartek Godusławski
opublikowano: 2015-03-13 00:00

Brak solidarności i kryzys instytucjonalny niszczą Unię. Jacek Rostowski uważa, że ratunkiem jest wspólna polityka wydatkowa, a przeszkodą — Niemcy.

Kryzys w Europie wynika z tego, że strefa euro nie prowadzi wspólnej polityki gospodarczej — twierdzi Jacek Rostowski, szef doradców politycznych premier Ewy Kopacz. Jego zdaniem, z tego samego powodu okazał się tak długotrwały i bolesny, szczególnie dla krajów Południa.

NIEMIECKI KLUCZ:
NIEMIECKI KLUCZ:
Jacek Rostowski przypomina, że choć Niemcy długo opierały się drukowaniu pieniędzy przez EBC, w końcu ustąpiły. Podobnie może być ze wspólną polityką fiskalną strefy euro, która bez tego kraju jest niemożliwa.
Marek Wiśniewski

— Nie ma instytucji, która umożliwiłaby skuteczną politykę fiskalną, a jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że to samo dotyczy polityki monetarnej — mówi Jacek Rostowski. Zaznacza, że działania Europejskiego Banku Centralnego mogą okazać się nieskuteczne.

— Polityka luzowania ilościowego może być spóźniona jak musztarda po obiedzie — podkreśla były minister finansów. Czas na wspólne i skoordynowane wydawanie pieniędzy w ramach strefy euro. — To nie znaczy, że musimy mieć jednego ministra finansów czy jeden budżet. Powinniśmy mieć jednak instytucję umożliwiającą wspólną politykę fiskalną — uważa Jacek Rostowski.

Jak miałoby to wyglądać w praktyce? W ramach strefy euro ustalano by poziom deficytu, a potem rozdzielano go między poszczególne kraje. Państwa o niskim deficycie czy długu publicznym i konkurencyjnych gospodarkach mogłyby wydawać więcej. Pozostali, wśród nich Polska, załapaliby się na gapę i korzystali z większego popytu w Eurolandzie.

— Taka polityka nie oznaczałaby popuszczania pasa Grekom, lecz Niemcom czy Holendrom, na czym Grecy by korzystali — mówi szef doradców politycznych premiera. Problem w tym, że państwa o zdrowych finansach publicznych mogą nie zgodzić się na dodatkowe zadłużanie w imię europejskiej solidarności.

— Wydaje mi się, że są kraje, które nie będą chciały wykorzystywać możliwości wyższego deficytu — nie kryje sceptycyzmu Jarosław Janecki, główny ekonomista Societe Generale. Jacek Rostowski też nie ma złudzeń: pierwszym hamulcowym zapewne będą Niemcy.

— Dlatego powinna to być wspólna polityka. Gdyby krajemiały jedynie prawo do wspólnego deficytu, Niemcy z pewnością by z niego nie skorzystały. Naszym zachodnim sąsiadom i krajom północnej Europy trzeba wytłumaczyć, że rezygnacja z tego mechanizmu może się dla nich bardzo źle skończyć — oczywiście, jeżeli obecna polityka monetarna okaże się nieskuteczna — mówi były minister finansów.

Jego zdaniem, w przypadku małej skuteczności drukowania pieniądza przez EBC i braku ekspansywnej polityki fiskalnej strefie euro wciąż będzie groził rozpad.

— Groźba jest realna, choć dzisiaj może mniejsza niż tydzień temu. Rozpad strefy euro doprowadziłby do rozpadu Unii Europejskiej, a w obliczu agresji rosyjskiej na Wschodzie skutki możemy sobie wyobrazić — przestrzega Jacek Rostowski.