Europejskie akcje rokują najlepiej

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2025-07-03 20:00

Europa nie ma się czym pochwalić w zakresie AI. Giełdy Starego Kontynetu stoją jednak u progu kilkuletniego trendu wzrostowego, czego nie da się powiedzieć o akcjach amerykańskich i rynków wschodzących.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

- jakie są argumenty za i przeciw kontynuacji hossy na GPW

- dlaczego akcje europejskie jawią się najlepiej

- jakie ryzyka czają się na Wall Street

- a jakie na chińskim rynku akcji

- dlaczego doszło do odbicia na rynku indyjskim

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Indeks WIG jest na plusie około 30 proc., licząc od początku 2025 r., i według Jarosława Niedzielewskiego, dyrektora departamentu inwestycji Investors TFI, jest to tak duża zaliczka na poczet kolejnych miesięcy, że do końca roku nie da sobie odebrać pozycji lidera wśród światowych rynków akcji.

Po długim i silnym wzroście sektora finansowego, odpowiadającego za około 30 proc. wagi wskaźnika, wyceny banków i PZU przestały być już atutem polskiego rynku. Wypracowane dotychczas wysokie zyski pozwalają jednak na wypłacanie wysokich dywidend, co jest argumentem co najmniej za utrzymywaniem pozycji w tych spółkach. Dodatkowo, dzięki wyraźnej korelacji między zachowaniem polskich instytucji finansowych a ich europejskimi odpowiednikami, banki i PZU w dalszym ciągu mogą drożeć. Sektor finansowy Europy Zachodniej wciąż bowiem budzi zainteresowanie inwestorów.

Zagrożeniem dla tego scenariusza są szybsze i głębsze niż dotychczas zakładano cięcia stóp procentowych oraz ewentualne próby sięgnięcia po zyski banków przez rząd.

Według Jarosław Niedzielewskiego oba te zagrożenia są realne, choć na razie nic nie wskazuje, że przybiorą na tyle znaczącą formę, by wywołać zmianę długoterminowego trendu na bankach i tym samym podmyć fundamenty hossy na indeksie WIG. Ten zaś w październiku 2022 r. rozpoczął ruch wzrostowy, który w 2025 r. doprowadził do przełamania trwającego od 15 lat okresu słabości WIG względem indeksu MSCI rynków rozwiniętych i wschodzących.

- Nie byłem pewny, czy przebijemy tę linię trendu, a może się okazać, że przebijemy ją wyraźnie – zaznacza Jarosław Niedzielewski.

Siła czołgu pokona AI

Główny strateg Investors TFI twierdzi, że dużo trudniej prognozować w jakiej kolejności za polskim rynkiem uplasują się na koniec roku akcje z rynków wschodzących, Stanów Zjednoczonych czy Europy Zachodniej. W tych ostatnich widzi jednak najmniej ryzyka.

Stagnację europejskiej gospodarki dostrzegli już zachodnioeuropejscy - w tym niemieccy - politycy. Dlatego zapowiedzieli programy stymulacyjne dotyczące inwestycji w mosty, drogi, wiatraki i czołgi.

- Można argumentować, że nie są to inwestycje z zakresu sztucznej inteligencji, ale chodzi o realne pieniądze, które rozleją się po Europie, docierając również do Polski. Pieniędzy zapowiedzianych na zbrojenia nie da się wydać w ciągu roku czy dwóch. Dla europejskich akcji może się rozpocząć dobry okres trwający wiele lat – twierdzi Jarosław Niedzielewski.

Zwłaszcza, że europejskie indeksy są bogate w spółki finansowe, użyteczności publicznej, telekomunikacyjne i przemysłowe, które są względnie atrakcyjne wycenione. Mają więc dynamikę zysków nieodbiegającą od spółek z Wall Street spoza tzw. wspaniałej siódemki oraz stopę dywidend wraz buybackiem wyższą od rentowności europejskich obligacji.

Jarosław Niedzielewski przyznaje, że nie musi to oznaczać, że europejskie akcje niebawem zdetronizują te z Wall Street i to na dłużej. Mogą być jednak traktowane jako realna alternatywa dla amerykańskich, o czym dotychczas raczej trudno było mówić.

Problemy dalekich krajów

Po pierwszym półroczu nie ma wyraźnej różnicy w stopach zwrotu głównych indeksów Europy, Stanów Zjednoczonych i rynków wschodzących, licząc w walutach lokalnych. Według Jarosława Niedzielewskiego tak zaś powinno się patrzeć na sprawę, bo większość inwestorów zabezpiecza ryzyko kursowe.

Dlaczego zatem Wall Street miałaby utracić swoją przewagę nad innymi rynkami akcji? Głównie dlatego, że poprawa sytuacji na amerykańskich giełdach to efekt ostatnich kilku tygodni, w których Donald Trump zaczął wycofywać się z części decyzji lub zmieniać narrację na bardziej skupioną na wsparciu wzrostu gospodarczego Stanów Zjednoczonych. Wcześniej demokratyzacja hossy, czyli rozlanie się jej poza grupę technologicznych gigantów, nie wytrzymała konfrontacji z rzeczywistością drugiej kadencji prezydenckiej Donalda Trumpa.

- Joe Biden zrobił to, co chciał zrobić Donald Trump za swojej pierwszej prezydentury. Tyle że Donald Trump w wersji 2.0 to cofnął. I to był szok, bo z czym innym szedł do wyborów – przypomina Jarosław Niedzielewski.

Zaznacza, że w najbliższych miesiącach amerykańską gospodarkę będzie kształtować zestaw czynników, których sumaryczny efekt nie jest przesądzony.

– Donald Trump chce z jednej strony poprawić sytuację małych i średnich przedsiębiorstw, zwiększając zadłużenie w wyniku tzw. wielkiej pięknej ustawy, a z drugiej ciąć wydatki rządowe i prowadzić wojny handlowe – przypomina dyrektor departamentu inwestycji Inevstors TFI.

Zaznacza, że wzrost ceł może się okazać główną przyczyną obniżenia marż spółek i przyczynić się do wzrostu bezrobocia. Trudno oczekiwać by sprzyjało to hossie na Wall Street. Firmy mają zaś trzy możliwości: wziąć cła na siebie, obniżając tym samym zyski, przerzucić cła na konsumentów lub na dostawców.

- Też nie wiem, jak będzie, więc nie chcę formułować żadnych prognoz – mówi Jarosław Niedzielewski.

Joe Biden zrobił to, co chciał zrobić Donald Trump za swojej pierwszej prezydentury. Tyle że Donald Trump w wersji 2.0 to cofnął. I to był szok, bo z czym innym szedł do wyborów

Jarosław Niedzielewski
dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI

Przypomina, że Walmart zapowiedział przerzucenie ceł na konsumentów przez podwyżki cen, Home Depot zapowiedziało, że wycofa ze sprzedaży produkty, których marżowość spadnie w wyniku ceł, Nike zapowiedziało zaś, że cła zaabsorbuje po części przez podwyżki cen, po części przerzuci na dostawców, a po części przez redukcję zatrudnienia.

Wyraźne osłabienie amerykańskiego dolara okazało się niespodziewanym prezentem dla rynków wschodzących. Przyczyniło się m.in. do powrotu inwestorów na indyjski rynek akcji, zajmujący drugą-trzecią pozycję w indeksie MSCI Emerging Markets (podobny udział ma Tajwan), agregującym rynki wschodzące.

Jarosław Niedzielewski podkreśla jednak, że akcji rynków wschodzących nie można traktować jako jednolitej kategorii aktywów, a z poważnym kryzysem na rynku nieruchomości, słabnącym popytem wewnętrznym, przerostem mocy produkcyjnych w wielu branżach i wojną celną ze Stanami Zjednoczonymi borykają się kontynentalne Chiny, stanowiące 28 proc. MSCI Emerging Markets.

- W Chinach stymulacja gospodarki jest prowadzona, ale na razie jest mało skuteczna. Giełdy w Shenzen i Szanghaju, gdzie notowane są spółki bardziej związane z rynkiem wewnętrznym, nie mają się czym pochwalić. Na wyraźnym plusie jest tylko indeks giełdy w Hongkongu – zaznacza główny strateg Investors TFI.