Z sondaży z ostatnich miesięcy wynika, że liderem batalii o większość w sejmowych ławach jest Prawo i Sprawiedliwość (PiS), które wyprzedza w wyścigu Platformę Obywatelską (PO) o kilkanaście punktów procentowych. Wygrana w wyborach parlamentarnych to jeszcze nie władza, ale duży krok w tym kierunku. Zawsze może powstać taki układ sił, który nie pozwoli zwycięzcy zbudować stabilnej koalicji. Politykom PiS nie spędza to snu z powiek, bo liczą na samodzielne rządy, a jeśli nawet ten plan się nie powiedzie, to przekonują, że mają wreszcie zdolność koalicyjną. Dlatego poprosiliśmy o prognozę 15 ekonomistów i bankierów, dla który śledzenie wydarzeń wokół gmachu z ul. Świętokrzyskiej to chleb powszedni, a nominacja na szefa resortu będzie jedną z ważniejszych informacji jesiennej ramówki politycznej. Każdy mógł wskazać kilka nazwisk.
Jeden lider…
Partie już od dawna nie zawracają sobie głowy pokazywaniem gabinetów cieni. Ministerialne nominacje z kampanii rzadko miały potwierdzenie w realnej władzy. Także liderzy PiS odżegnują się od pokazywania powyborczych kadr, ujawnili jedynie ponad 150-osobową drużynę ekspertów, która pomogła partii napisać polityczne credo. Wśród nich był Stanisław Kluza, były szef Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) i chwilowy minister finansów w rządzie PiS. Zdaniem zapytanych przez nas ekonomistów, to niekwestionowany kandydat do rozgoszczenia się w fotelu ministra finansów po wyborach. Pod nazwiskiem eksperci nie chcą komentować potencjalnego kandydata, ale nieoficjalnie przyznają, że to może być dobry strzał.
— Moim zdaniem, PiS weźmie jakiegoś eksperta z rynku. Po to, aby przynajmniej w pierwszym okresie dać sygnał, że mimo populistycznych obietnic w kampanii budżetu nam one nie rozsadzą — mówi jeden z analityków chcących zachować anonimowość. Są też tacy, którzy stawiając na Stanisława Kluzę, przypominają, że gdy szefował rynkowemu nadzorcy, nie zawsze prowadził politykę zgodną z linią PiS.
— To może być postrzegane jako nielojalność i trudno mu będzie odbudować zaufanie — przyznaje ekonomista jednego z banków w Londynie. — Tym bardziej że po odejściu z KNF trafił do rad nadzorczych spółek giełdowych, także kontrolowanych przez skarb państwa, np. JSW.
…mocny peleton…
Chociaż były szef finansowego nadzoru króluje w rynkowych prognozach, to wielu ekonomistów obok jego kandydatury wymienia jednym tchem Mateusza Morawieckiego, prezesa BZ WBK. Zajmuje drugie miejsce na podium i, zdaniem ekspertów, mógłby być bardzo dobrze przyjęty przez rynki finansowe i inwestorów zagranicznych.
— To byłaby kandydatura ciężkiego kalibru — wprowadzilibyśmy do resortu osobę bardzo dobrze znaną w finansowym świecie — ocenia ekonomista jednego z krajowych banków.
Mateusz Morawiecki już od lat pojawia się w przeciekach z PiS i dla wielu polityków tej partii jest wymarzonym ministrem. Przed wyborami parlamentarnymi w 2011 r. jego kandydatura była mocno eksploatowana w mediach. Pojawiał się także po drugiej stronie politycznej barykady w kontekście ewentualnych następców Jacka Rostowskiego. Sam zainteresowany był o to już pytany na konferencji po wynikach banku pod koniec lipca.
— Byłem już kandydatem na prezesa NBP, ministra skarbu czy finansów. Przyzwyczaiłem się do tego i raczej nie robi to na mnie wrażenia. Jedyna polityka, która mnie dzisiaj interesuje, to polityka pieniężna, która ma ogromny wpływ na banki. Na tym się koncentruję, a wszystko inne to plotki rynkowe, których nie komentuję — mówił wówczas Mateusz Morawiecki.
Niedawno jednak tygodnik „wSieci” znów sugerował, że jest pewnym kandydatem na pierwszego księgowego RP.
Zdaniem ekonomistów, problem jest w tym, że prezes BZ WBK, podobnie jak Stanisław Kluza, może mieć większy apetyt na fotel po drugiej stronie ul. Świętokrzyskiej — w Narodowym Banku Polskim. Kadencja Marka Belki wygasa w połowie przyszłego roku, a wskazanie jego następcy leży w gestii prezydenta.
Takiego problemu nie będzie raczej z Henrykiem Kowalczykiem, byłym ministrem rolnictwa i wiceministrem finansów, a dzisiaj posłem PiS. To on odpowiada w swojej partii za tę część programu wyborczego, która dotyczy nowych podatków od banków czy sklepów wielkopowierzchniowych. Przez lata aktywnie działał też w sejmowej Komisji Finansów Publicznych.
— Jeżeli koniec końców miałby to być ktoś ze środka partii, to pewnie będzie poseł Henryk Kowalczyk — mówi jeden z bankowców i nie wyklucza nominacji dla jednego z ekspertów od dłuższego czasu orbitujących wokół PiS.
Z takich kandydatów w naszym top 5 znalazł się Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP, a obecnie rektor uniwersytetu w Kazachstanie. W ostatnich latach gość wielu eksperckich konferencji PiS. Wśród kandydatów wskazywanych przez ekonomistów jest też Witold Modzelewski, były wiceminister finansów, a dzisiaj właściciel kancelarii prawnej, która — jak wynika z naszych informacji — mocno współpracuje z PiS przy przekuwaniu programu wyborczego na projekty ustaw.
…i koalicjant
Część ekonomistów wytypowała również osoby, które ich zdaniem mogą zostać ministrem finansów w określonym układzie koalicyjnym. Gdyby po wyborach PiS zdecydował się tworzyć rząd razem z PSL, wówczas kandydatem na szefa resortu finansów mogłaby być Elżbieta Chojna-Duch, dzisiaj członek RPP z rekomendacji PSL, a w przeszłości wiceminister finansów. Bardziej egzotyczną koalicję widzi jeden z ekspertów, który uważa, że po wyborach, w przypadku wejścia do Sejmu partii Nowoczesna, to ona może być partnerem dla PiS.
— Jeśli PiS nie będzie miał większości, to z kim stworzy koalicję? Nie z PO i nie z SLD, więc wtedy może to być bardziej Nowoczesna niż PSL. Ryszard Petru może wówczas mierzyć wysoko i chcieć być ministrem i wicepremierem. Dla PiS każdy jest lepszy niż PO i PSL, a przy okazji w takiej konfiguracji można się wycofać z części obietnic. Moim zdaniem, przy takich warunkach Ryszard Petru mógłby przyjąć propozycję — wyjaśnia ekonomista.


