2017 r. stał pod znakiem dobrej koniunktury na globalnych rynkach obligacji. Rentowności obligacji z rynków bazowych kończą rok na pułapach podobnych, jak go zaczynały, a hossa panowała na rynku obligacji wysokodochodowych (tzw. obligacji śmieciowych) – średnie rentowności spadły tam z o blisko 1 punkt procentowy, do 4,75 proc. Zdaniem zarządzających towarzystwa Fidelity rentowności obligacji rządowych najważniejszych krajów w przyszłym roku nieznacznie wzrosną, jednak ich zwyżki hamować będą czynniki strukturalne – wysoki poziom zadłużenia na świecie oraz starzenie się społeczeństw. Tymczasem papiery emitentów o wysokim ryzyku są zagrożone przeceną.
„Obligacje korporacyjne mają szansę kontynuować dobre zachowanie z 2017 r., jednak wyceny w niektórych segmentach rynku wyglądają na wygórowane, a dotyczy to zwłaszcza obligacji wysokodochodowych. To nie jest czas, by gonić za wysokimi rentownościami” – zauważa Ian Spreadbury, zarządzający funduszami obligacji.
Wobec zmniejszenia się w ostatnim czasie różnic w rentownościach między obligacjami wysokodochodowymi a papierami emitentów o ratingach inwestycyjnych lepiej wybierać te drugie, z racji niższego ryzyka, radzą specjaliści Fidelity. Cykl w światowej gospodarce wszedł w późne stadium, więc lepiej unikać mało płynnych inwestycji oraz zabezpieczać portfele. Dużo bardziej atrakcyjne od papierów wysokodochodowych są obligacje z rynków wschodzących. Przy rentownościach podobnych do obligacji wysokodochodowych charakteryzują się znacznie niższym ryzykiem.
W ciągu ostatniego roku oferowane przez krajowe towarzystwa globalne fundusze obligacji korporacyjnych przyniosły stopy zwrotu od -0,2 do 5,7 proc., uniwersalne fundusze obligacji od -3,8 do 5,7 proc. Fundusze obligacji wysokodochodowych dały zarobić od 1,5 proc. do 5,9 proc.
