Finnlines szykują się do żeglugi między Świnoujściem a Malmö

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2024-04-05 15:19

Armator jest gotowy uruchomić pierwszy kurs już 10 kwietnia. Liczy na zielone światło z polskiego portu.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak długo fiński armator czekał na uruchomienie rejsów ze Świnoujścia
  • dlaczego musiał długo czekać
  • jakim statkiem obsłuży rejsy
  • ile może zabrać pasażerów i ile ciężarówek
  • o ile zwiększy się potencjał przeładunkowy portu
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Fińska firma żeglugowa Finnlines, należąca do włoskiej grupy Grimaldi, przygotowuje się do uruchomienia rejsów ze Świnoujścia do Malmö. PB pisał niedawno, że porozumiała się ze spółką Euro Terminal działającą w porcie w Świnoujściu, by z jej terenów realizować połączenia promem samochodowo-pasażerskim. Euro Terminal przeprowadził inwestycje pozwalające wykonywać bałtyckie rejsy, ale bardzo długo trwał proces dopuszczenia jego infrastruktury do eksploatacji. Wreszcie 2 kwietnia 2024 r. udało się uzyskać tzw. certyfikat ISPS potwierdzający zgodność z planem wykonanej inwestycji.

Plan zawinięć

— Dzięki niemu możemy rozpocząć działalność. Wkrótce podpiszemy długoterminową umowę z Zarządem Morskich Portów Szczecin-Świnoujście — mówi Antonio Raimo, menedżer w grupie Grimaldi.

Zakłada, że będzie zawarta już w przyszłym tygodniu. Armator jest gotów wykonać pierwszy kurs już 10 kwietnia. Prom ma wypływać o 21.30 ze Świnoujścia i o 10.15 z Malmö. Codzienne połączenia będą obsługiwane jednostką Finnfellow. Ma ona 3 km linii ładunkowej — może przewieźć 150 ciężarówek i 450 pasażerów. Finnlines już zatrudniły dziewięć osób do obsługi i planują zwiększyć zatrudnienie.

Przedstawiciele Zarządu Morskich Portów Szczecin-Świnoujście są bardziej wstrzemięźliwi w podawaniu szczegółów. Monika Woźniak-Lewandowska, rzeczniczka portu, informuje jedynie, że obecnie ustalane są warunki żeglugi liniowej, podkreślając, że port nie komentuje kwestii handlowych dotyczących kontrahentów.

Okiem eksperta
Blokowanie nie popłaca
Michał Beim
ekspert Instytutu Sobieskiego

Nie ma sensu dalsze utrudnianie zagranicznym firmom żeglugowym wejścia na polski rynek pod pretekstem ochrony krajowych armatorów. Mniejsze porty niemieckie działające w pobliżu Świnoujścia coraz mocniej rozwijają rejsy promowe, więc blokowanie zagranicznych armatorów stwarza ryzyko, że wybiorą inne terminale. Wówczas polskie firmy żeglugowe i tak nie unikną konkurencji, a krajowe porty stracą możliwość zwiększenia przeładunków i przychodów.

Wzrost przeładunków

Plan wejścia Finnlines do portu w Świnoujściu od dawna niepokoi polskich armatorów. Jarosław Kotarski, dyrektor Unity Line, już w ubiegłym roku mówił PB, że może to przyblokować rozwój nie tylko kierowanej przez niego spółki, ale także innych operatorów, których promy pływają do i ze Świnoujścia.

Antonio Raimo zapewnia natomiast, że konkurencja wszystkim wyjdzie na dobre.

— Uruchomienie przez nas połączeń prawdopodobnie przyczyni się do zwiększenia przeładunków w porcie o około 10 proc. — szacuje Antonio Raimo.

Chodzi głównie o ciężarówki z różnymi towarami transportowanymi między Polską a Szwecją. Obecnie na promy odprawiane w porcie w Świnoujściu trafia około 500 tys. ciężarówek rocznie, a dzięki realizacji rejsów statkiem Finnfellow ich liczba może zwiększyć się o 50-60 tys. Antonio Raimo uważa, że wzrost będzie korzystny dla lokalnej społeczności, polskiej gospodarki i przemysłu transportowego oraz zwiększy potencjał rozwoju portu.

Lata oczekiwania

Firma Finnlines przymierzała się do uruchomienia połączeń ze Świnoujścia od 7,5 roku. Kilka lat temu brała udział w przetargu na prywatyzację polskiego armatora PŻB Polferries, ale postępowanie zostało anulowane. Później próbowała samodzielnie uruchomić rejsy, ale jej statki były za duże. Żeby je obsłużyć, potrzebne były inwestycje w portową infrastrukturę. Port je wykonał, a mimo to firma wciąż nie mogła uruchomić połączeń ze względu zbyt małą pojemność terminala promowego i związane z tym problemy z bezpieczeństwem. Przedstawiciele armatora twierdzili, że w ten sposób port i politycy celowo blokowali jego wejście, by chronić polskie firmy żeglugowe, dlatego zdecydowali się na współpracę z Euro Terminalem.

W branży żeglugowej panuje przekonanie, że dotychczas politycy w Polsce ostrożnie podchodzili do wpuszczania na Bałtyk nowych graczy, ponieważ chcieli dać czas polskim firmom żeglugowym na przygotowanie się do rywalizacji. Krajowi armatorzy obecnie są na etapie pozyskiwania floty, która pozwoli im konkurować z zagranicznymi podmiotami. Jej budowa jest opóźniona. Poprzedni rząd próbował zainicjować inwestycje w promy, kładąc stępkę w szczecińskiej stoczni pod jednostkę, która nawet nie była zaprojektowana. Nic więc dziwnego, że statku nigdy nie udało się zbudować. Ostatecznie zlecenie na nowe promy trafiło do Grupy Remontowa i właśnie trwa jego realizacja. Dzięki temu polscy armatorzy będą lepiej przygotowani do konkurencji na Bałtyku.