Artykuł 230 kodeksu spółek handlowych niesie ze sobą dotkliwe skutki podatkowe dla firm. Mimo że urzędnicy skarbowi opodatkowują przychody uzyskane z tytułu nieważnych kontraktów, co jest prawnie wątpliwe, to jednocześnie uniemożliwiają przedsiębiorcom wliczanie w koszty wydatków poniesionych w związku z zawarciem nieważnej umowy. Prawnicy uznają art. 230 k.s.h. za legislacyjny bubel oraz krytykują postępowanie fiskusa.
Zgodnie z art. 230 k.s.h., na dokonanie czynności prawnej o wartości dwukrotnie przekraczającej wysokość kapitału zakładowego spółki, zarząd musi mieć zgodę wspólników wyrażoną w uchwale lub w umowie spółki. W przeciwnym razie zawarty kontrakt jest nieważny z mocy prawa. Mimo wprowadzenia tego przepisu, kapitał zakładowy wielu spółek wciąż ma wysokość 4 tys. zł, minimalną wymaganą przez poprzedni kodeks handlowy. Istnieją także spółki o niższym kapitale zakładowym. W praktyce może sprawiać trudności uzyskanie uchwały wspólników, wyrażającej zgodę na każdą umowę o wartości minimum np. 8 tys. zł. Firmy podpisują wiele takich kontraktów. Dlatego uzasadniona jest obawa, że w obrocie gospodarczym funkcjonuje wiele nieważnych umów, do których może mieć zastrzeżenia fiskus. Urzędnicy skarbowi coraz częściej domagają się przedstawiania aktualnych wyciągów z Krajowego Rejestru Sądowego, by na ich podstawie oceniać ważność kontraktów firmy.
— Organa podatkowe muszą badać skuteczność czynności prawnych w celu dokonania prawidłowej kwalifikacji podatkowej. Podatkowe skutki nieważnych umów są niekorzystne dla firm. Gdy np. transakcja kupna samochodu okaże się nieważna, to przychód sprzedającego i tak zostanie opodatkowany. Natomiast kupujący nie będzie mógł zaliczyć do swoich kosztów kwoty wydanej na zakup tego auta, ponieważ nie doszło do prawnie skutecznego nabycia pojazdu — wyjaśnia Andrzej Kośmider z Ministerstwa Finansów.
Prawnicy są innego zdania.
Podwójna moralność
Opodatkowywanie przychodów z nieważnych umów, a następnie kwestionowanie przez fiskusa kosztów nieważnych czynności prawnych wskazuje na arbitralne stosowanie prawa przez urzędników.
— W cytowanym przypadku nieważnego nabycia samochodu nie widzę racjonalnych podstaw do tego, aby fiskus opodatkowywał przychody sprzedawcy i nie pozwalał na odliczanie kosztów nabycia auta przez kupującego. Wprawdzie prawo podatkowe uzależnia w niektórych sytuacjach możliwość zaliczenia czegoś w koszty od przeniesienia własności. Dotyczy to np. środków trwałych oraz wartości niematerialnych. Generalnie przepisy mówią o poniesieniu kosztów w celu uzyskania przychodu. Nawet jeżeli kontrakt będzie nieważny, to ten warunek zostanie spełniony. Mimo że przepisy wiążą niekiedy skutki podatkowe z ważnością czynności cywilnoprawnej, nie oznacza to, że jest to ogólna zasada — mówi Filip Świtała, menedżer w dziale doradztwa podatkowego firmy Andersen.
Jego zdaniem, określenia „przychód” i „koszt”, użyte w ustawach o CIT i PIT, mają sens ekonomiczny i opisują stany faktyczne. Jeżeli na skutek wykonania nieważnej umowy podatnicy rzeczywiście dokonali wzajemnych świadczeń, to prawo podatkowe powinno je uwzględnić zarówno od strony kosztowej jak i przychodowej. Zadaniem służb podatkowych powinna być ocena faktycznego, a nie cywilistycznego charakteru działań przedsiębiorców.
Jednak ten pogląd ma przeciwników. Ich zdaniem, czynności prawne nieważne z punktu widzenia prawa cywilnego nie powinny powodować żadnych konsekwencji podatkowych.
— Nieważna umowa jest nieskuteczna także z podatkowego punktu widzenia. Taki wniosek wynika z art. 2 ustaw o podatkach dochodowych, zgodnie z którym przepisów ustaw o CIT i PIT nie stosuje się do przychodów uzyskanych z czynności, które nie mogą być przedmiotem prawnie skutecznej umowy — twierdzi Ryszard Sowiński, radca prawny z Kancelarii R. Urowskiej w Poznaniu.
Tu jednak pojawiają się wątpliwości. Część prawników jest przeciwna zaliczaniu wszystkich nieważnych kontraktów do czynności nie mogących być przedmiotem prawnie skutecznej umowy. Nie jest nią natomiast czynność co do zasady dopuszczalna, którą uznano za nieważną ze względu na niespełnienie wymogów formalnych.
— Sedno problemu tkwi przede wszystkim w określeniu granic autonomii prawa podatkowego. Niewątpliwie przepisy podatkowe to niezależna dziedzina, ale są granice tej odrębności. Nie można uznać prawnej skuteczności umowy na tle prawa podatkowego, jednocześnie kwestionując ją na gruncie prawa cywilnego. Godziłoby to w spójność systemu prawnego — argumentuje Ryszard Sowiński.
A fiskus swoje
Rozważania o autonomii poszczególnych dziedzin prawa nie przekładają się jednak bezpośrednio na traktowanie podatników przez organa skarbowe. Służby podatkowe i tak robią swoje.
— W tej kwestii fiskus prezentuje podejście dogmatyczne. Opodatkowywanie rzekomo nieodpłatnie udzielonych świadczeń, nieuznawanie kosztów to ulubione przez urzędników konstrukcje. Raz powołują się na prawo cywilne, innym razem na autonomię przepisów podatkowych. To absurd, ale korzystny z fiskalnego punktu widzenia — zauważa Arkadiusz Michaliszyn, doradca podatkowy w Cameron McKenna.
Niestety, sądy zazwyczaj przyznają rację urzędnikom. W orzeczeniach NSA utrwala się tendencja kwestionowania możności zaliczenia kosztów nieważnej transakcji do kosztów uzyskania przychodu.
— Trzeba liczyć się z tym, że sąd podtrzyma decyzję urzędnika. Szkoda, że brakuje woli spojrzenia na sprawę z innego punktu widzenia. Skoro umowa nie była zawarta w celu obejścia przepisów prawa i strony rzetelnie przeprowadziły transakcje płacąc od niej podatek, to nie widzę sensu karania ich zakazem odliczenia. Skarb Państwa nic na nieważnych umowach nie traci, a sankcje cywilnoprawne są dla przedsiębiorców wystarczająco dotkliwe — mówi Filip Świtała.
Kontrahenci pod lupę
Podatnikom nie pozostaje więc nic innego niż zachowywanie większej ostrożności. Regułą powinno być każdorazowe sprawdzanie wysokości kapitałów zakładowych spółek z o. o. oraz uprawnień zarządów.
Przy dużej liczbie zawieranych umów zdobycie odpowiednich informacji może okazać się trudne. W tym stanie rzeczy wybawieniem byłaby oficjalna interpretacja ministra finansów. Trudno jednak przewidzieć do którego poglądu przychyli się minister Marek Belka.
— Art. 230 k.s.h. jest zły. Przyjęcie przez ministra finansów sztywnego stanowiska w sprawie konsekwencji podatkowych tego przepisu byłoby kolejnym gwoździem do trumny polskiej przedsiębiorczości. Koszty błędu ustawodawcy przerzucono by na gospodarkę — ostrzega Filip Świtała.
Zdaniem Ryszarda Sowińskiego, MF nie może dłużej chować głowy w piasku i powinno jak najszybciej wydać jednoznaczną interpretację omawianych regulacji.