Jednym z priorytetów administracji Donalda Trumpa jest odbudowa przemysłu stoczniowego USA, rozwój żeglugi pod amerykańską banderą oraz rozbudowa infrastruktury logistycznej. W realizacji tych planów pomoże francuski gigant, czyli firma CMA CGM Group. Należy do niej m.in. amerykański przewoźnik American President Lines (APL) oraz wiele terminali przeładunkowych w USA. Grupa zainwestuje w Stanach Zjednoczonych aż 20 mld USD.
- W ciągu najbliższych czterech lat znacznie zwiększymy naszą flotę pod banderą USA, zwiększymy przepustowość kluczowych portów kontenerowych na obu wybrzeżach, rozwiniemy najnowocześniejsze magazyny w całym kraju i utworzymy znaczący węzeł cargo lotniczego w Chicago. Stworzy to 10 tys. miejsc pracy wzmocni nasze partnerstwo z amerykańskimi klientami i władzami publicznymi – powiedział Rodolphe Saadé, prezes i dyrektor generalny CMA CGM Group, cytowany w informacji prasowej.
Rządowe ładunki
Portal worldcargonews.com podał, że flota APL pod amerykańską banderą może zwiększyć się z 10 do 30 jednostek. Dzięki temu grupa rozbuduje potencjał potrzebny do przewozu ładunków rządowych. Rozbuduje także infrastrukturę portową w Nowym Jorku, Los Angeles, Miami, Houston i Dutch Harbor. CMA CGM otworzy także centrum badawczo-rozwojowe logistyki w Bostonie, skupiając się na zaawansowanych rozwiązaniach robotyki i automatyzacji. Planuje również rozwój lotniczego cargo i przewozu towarów wymagających szybkich dostaw za pośrednictwem pięciu Boeingów 777, obsługiwanych przez amerykańskich pilotów.
Konieczność posiadania statków pod amerykańską banderą wynika z tzw. Aktu Jonesa, zgodnie z którym tylko takie jednostki mogą pływać między amerykańskimi portami.
Amerykański protekcjonizm
Inwestycja CMA CGM wpisuje się także w plany wzmocnienia amerykańskiej logistyki morskiej głoszone przez Donalda Trumpa. Celem Amerykanów jest ograniczenie roli Chin. Dlatego też Stany Zjednoczone planują zwiększyć obowiązujące i wprowadzić nowe opłaty za zawijanie do amerykańskich portów jednostek chińskich armatorów oraz statków zarządzanych przez firmy żeglugowe z innych państw, ale zbudowanych w Chinach. Wpływy mają pokryć rozwój stoczni i portów. Decyzje dotyczące opłat mają zapaść 25 marca.Amerykańskie daniny przyczynią się do wzrostu kosztów żeglugi wielu międzynarodowych operatorów żeglugowych oraz Polskiej Żeglugi Morskiej, która szacuje ich wysokość aż na 800 mln zł rocznie.
Ireneusz Karaśkiewicz, dyrektor biura zarządu Forum Okrętowego uważa, że jeśli Amerykanie faktycznie zdecydują się na opłaty, zmieni się sytuacja na globalnym rynku stoczniowym. Jego zdaniem armatorzy będą wówczas zamawiać więcej statków w Europie, np. w polskich stoczniach, ale z dalekowzrocznymi prognozami woli poczekać na ostatecznie decyzje w USA.
Trudno bowiem prognozować, czy Amerykanie, nawet jeśli wprowadzą opłaty, nie wycofają się z nich albo czasowo zawieszą. Ich stocznie budują bowiem statki długo i drogo. Vincent Clerc, dyrektor generalny międzynarodowej firmy żeglugowej Maersk, zastrzegał niedawno, że nawet po wprowadzeniu amerykańskich rozwiązań protekcjonistycznych odbudowa tamtejszego przemysłu będzie czasochłonna. Wejście na rynek pierwszego statku po ich wprowadzeniu prognozował za 6-7 lat.
CMA CMG natomiast, rozwijając biznes w USA, nie odżegnuje się od współpracy z chińskimi firmami na globalnym rynku. Kilka dni temu firma zamówiła w stoczniach Państwa Środka 12 kontenerowców napędzanych LNG, wartych 2,6 mld USD, uzupełniając poprzednie zamówienie na 22 jednostki za 2,3 mld USD.