Frankowicz na działalności wygrał z bankiem

Marek MuszyńskiMarek Muszyński
opublikowano: 2025-01-20 20:00
zaktualizowano: 2025-01-26 20:00

Przedsiębiorczyni wygrała w sądzie w dwóch instancjach, choć w każdej z nich z innego powodu. W innej sprawie frankowiczom przyznano odszkodowanie za nieusunięcie ich danych z BIK.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • jak przedsiębiorczyni wygrała z bankiem w sprawie kredytu frankowego,
  • dlaczego za nieusunięcie danych z BIK frankowicze mogą dostać odszkodowanie.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Choć frankowicze statystycznie wygrywają 98 proc. spraw, to wciąż niekoniecznie dotyczy to przedsiębiorców. Jednak w piątek, 17 stycznia, Sąd Apelacyjny we Wrocławiu wydał prawomocny wyrok, w którym umowę kredytu powiązanego z frankiem szwajcarskim uznał za nieważną, mimo że została zawarta z osobą prowadzącą działalność gospodarczą.

- Udało nam się przekonać sąd, że kredyt został zaciągnięty na cel konsumencki. Kredytobiorczyni wykorzystała go w pełni na zakup nieruchomości o celach mieszkaniowych, co potwierdzały przelewy, które wykonała zaraz po otrzymaniu kredytu, oraz akt notarialny – mówi Agnieszka Sobczyk, radca prawny z kancelarii KL Legal.

Kredyt nieważny w obu instancjach

Kredyt Rozwojowy został zaciągnięty w Raiffeisen Banku na 450 tys. zł w 2009 r. Choć była to umowa skierowana do przedsiębiorców na rozwój działalności, to jednak kredytobiorczyni dostała informację, że może zawrzeć tylko taką umowę na zakup nieruchomości. Sprawa trafiła do sądu w 2020 r. i wylądowała w wydziale gospodarczym – już wtedy klientka wpłaciła do banku o 230 tys. zł więcej niż pożyczyła. Jednak w I instancji sąd nie wziął pod uwagę celu kredytowania, a mimo to uznał, że umowa jest nieważna.

- Przeprowadzaliśmy dowód z opinii biegłego i oprócz klauzuli odnoszącej się do kursu franka szwajcarskiego, która była abuzywna, sformułowaliśmy zarzut o nieważności klauzuli zmiennego oprocentowania. Sąd podzielił ten zarzut i uznał całą umowę za nieważną – mówi Agnieszka Sobczyk.

W tym wypadku sąd uznał, że doszło do naruszenia zasady swobody umów. Klauzula zasady zmiany oprocentowania opierała się na wysokość stopy bazowej, która była ustalana przez bank. W umowie była tylko informacja, że jest ona ustalana na podstawie wysokości stawek EURIBOR oraz LIBOR, ale nie określono, jakie są zasady jej ustalania. W ten sposób bank de facto zastrzegł sobie możliwość dowolnego jej ustalania, a druga strona nie mogła jej obliczyć, co pozwoliłoby na weryfikację, czy bank postępuje prawidłowo.

Biegły sprawdzał, jak się zmieniała stopa bazowa oraz wskaźniki LIBOR i EURIBOR i nie dopatrzył się nawet w ten sposób zasady, według której bank ustalał stopę bazową.

Agnieszka Sobczyk
radca prawny z kancelarii KL Legal

Wpis w BIK narusza dobra osobiste

W innej sprawie dwoje frankowiczów pozwało bank i w 2021 r. uzyskali wyrok, zgodnie z którym umowa została uznana za nieważną przesłankowo. Oznacza to, że pozew był o zapłatę, więc w sentencji wyroku nie napisano, że umowa jest nieważna, tylko podano kwotę, którą bank musi z tytułu nieważności tej umowy zwrócić kredytobiorcom. Natomiast informacja, że umowa jest nieważna znajdowała się dopiero w uzasadnieniu wyroku.

W takiej sytuacji bankom zdarzało się ignorować fakt nieważności umowy – także w tej sprawie Santander Consumer Bank cały czas prowadził działania windykacyjne wobec klientów. W rezultacie kredytobiorcy złożyli kolejny pozew przeciwko bankowi, aby zmusić go do wykreślenia hipoteki.

- Skoro umowa została uznana za nieważną, to wysłaliśmy bankowi pismo, że cofamy zgodę na przetwarzanie danych przez Biura Informacji Kredytowej (BIK). Takie przetwarzanie jest możliwe tylko na podstawie czynności bankowej, a sąd uznał, że umowa jest nieważna – mówi Agnieszka Sobczyk.

Bank zaprzestał windykacji, ale wpisał kredyt jako zaległy w BIK, co sprawiało, że kredytobiorcy nie mogli dostać nigdzie kredytu, gdyż bankom wyświetlał się czerwony alert przy każdym zapytaniu. Po kolejnej interwencji bank dalej pokazywał dług jako istniejący w BIK, ale bez zaległości.

- Byli kredytobiorcy starali się o kredyt na samochód, a ten wpis im to utrudniał, zmniejszając zdolność kredytową. Żona chciała jeszcze w ramach tego kredytu kupić synowi laptop, ale żaden bank nie chciał dać im kredytu. W związku z tym sąd przyznał odszkodowanie – 12 tys. zł dla byłej kredytobiorczyni oraz 8 tys. zł dla byłego kredytobiorcy – mówi Agnieszka Sobczyk.

Sąd uznał, że nawet jeśli klienci mieli jeszcze jakiś dług w banku, bo np. nie rozliczyli kapitału, to i tak bank nie może takiej informacji utrzymywać w BIK, gdyż czynność bankowa została uznana za nieważną. Doszło zatem do naruszenia dóbr osobistych, dlatego że klienci domagali się usunięcia danych z BIK już w czerwcu 2021 r., a bank nie wykonał tego żądania. Sąd ocenił działanie banku jako naganne, gdyż ten dopuszczał się bezprawia przez długi czas. Zdaniem sądu naruszone zostało poczucie godności byłych kredytobiorców banku, prawo do przekonania o równości wszystkich wobec prawa, poczucie bezpieczeństwa w kwestiach finansowych i dobre imię. Wyrok nie jest prawomocny.