Aktywa TFI puchną jak za najlepszych czasów. W lipcu o 4,8 mld zł. Dzięki dobrym wynikom, bo klienci wciąż ostrożni.
Lato, trwaj! — marzy branża funduszy inwestycyjnych. W lipcu aktywa, którymi zarządzały, wzrosły o blisko 4,8 mld zł (6,2 proc.). Lepiej było praktycznie tylko w szczytowym okresie hossy w pierwszej połowie 2007 r., gdy aktywa TFI przyrastały po 8-9 mld zł miesięcznie. W sumie w funduszach zgromadzone jest 82,5 mld zł, czyli niewiele mniej niż we wrześniu 2008 r., gdy upadek Lehman Brothers rozpoczął kataklizm na rynku kapitałowym. Największa w tym zasługa zarządzających, którzy wypracowali dla klientów 4,1 mld zł. Nie kryją, że sprzyjał im rynek.
— Wzrost indeksów giełdowych i dobra sytuacja na rynku długu sprawiły, że aktywa spuchły — mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
Akcyjne górą
Poprawa nastrojów na razie nie przekonuje klientów do masowego powrotu do funduszy. W lipcu wpłacili do nich o 700 mln zł więcej, niż wypłacili. To wprawdzie tyle, co w sumie w maju i czerwcu, ale i tak przedstawiciele TFI są rozczarowani.
— To niewiele. Po kilku miesiącach dobrej koniunktury i bardzo dobrych wynikach funduszy oczekiwałem większego zainteresowania ze strony inwestorów — mówi Sebastian Buczek.
W środku wakacji doszło do historycznej zmiany w strukturze rynku. Po raz pierwszy największy udział w portfelach klientów mają fundusze akcyjne, które wyprzedziły zrównoważone. Jest w nich 22,6 mld zł, o 11,7 proc. więcej niż miesiąc wcześniej. Z kolei fundusze dłużne wyprzedziły stabilnego wzrostu. Polska do tej pory była jedynym krajem, w którym tak popularne są fundusze mieszane. Na świecie inwestorzy budują portfel, wybierając i mieszając fundusze bezpieczne z agresywnymi. Czyżby nasz rynek dojrzał?
— Nie sądzę, by było to trwałe zjawisko. Gdy banki uporają się z problemami z płynnością, co powoli już widać, i powrócą do sprzedaży funduszy, to postawią na mieszane. Będą się bały sprzedawać fundusze akcji, bo na Zachodzie klienci kupują kilka o różnym profilu, a u nas na ogół jeden — mówi Sebastian Buczek.
Wzrost znaczenia fundusze akcyjne zawdzięczają szybującym indeksom, bo według deklaracji TFI większość wpłat trafia na razie do funduszy bezpiecznych.
— Sparzeni klienci pamiętają o ranie i szybko nie wrócą do agresywnych funduszy. Do tego potrzeba czasu. Oby nie skończyło się znów tak, że największe wpłaty będą na szczycie — mówi Zbigniew Jagiełło, prezes Pioneer Pekao TFI.
Zmiana na podium
Po 20 miesiącach znów doszło do roszady na najniższym szczeblu podium. ING odzyskało pozycję, spychając z niej PKO.
— Ogromnie cieszy nas ten wynik, tym bardziej że rośliśmy nie tylko szybciej niż nasi główni konkurenci, ale również dużo szybciej niż rynek — mówi Małgorzata Barska, dyrektor sprzedaży w ING TFI.
W lipcu ING spuchło o 578 mln zł, a PKO jedynie o 218 mln zł. Zdetronizowane TFI chowa głowę w piasek i nie znalazło czasu na komentarz. Przyczyny są łatwe do zidentyfikowania. Od kilku miesięcy fundusze PKO mają bardzo słabe wyniki, przez co aktywa wolniej rosną. Nie ma też napływu pieniędzy, bo PKO nie myśli o sprzedaży funduszy.
W lipcu ponownie wszystkich zdystansował lider Pioneer Pekao, który urósł o 1 mld zł. Prawie dwa razy więcej niż najgroźniejszy rywal: BZ WBK AIB. Dwucyfrową dynamikę wzrostu zanotował jedynie Quercus, ale to efekt niskiej bazy.