Fundusze biernie zarządzane robią za oceanem furorę. Ich celem nie jest pobicie indeksów, a jedynie jak najwierniejsze odzwierciedlenie ich zachowania. Obecnie mają pod zarządzaniem większe aktywa od funduszy tradycyjnych. Według danych firmy analitycznej Morningstar do zmiany koszulki lidera na razie doszło w segmencie funduszy wielkich spółek, a w tym roku to samo będzie można powiedzieć o całym rynku amerykańskim.

Inwestujące w amerykańskie wielkie spółki fundusze biernie zarządzane, do których zaliczono ETF, a także de facto łączące strategię pasywną i aktywną fundusze smart beta, miały na koniec 2018 r. 2,93 bln USD aktywów. Jednocześnie pośród zawirowań rynkowych, które w 2018 r. zepchnęły indeks S&P500z uwzględnieniem dywidend o 4,4 proc., aktywa czynnie zarządzanych spadły do 2,84 mld USD. Amerykańscy inwestorzyod lat przerzucają się na biernie zarządzane fundusze, których zaletą są niskie koszty. Mimo wyższych opłat funduszom aktywnym nie udaje się systematycznie wypracowywać dla swoich klientów wyższych stóp zwrotu.
W latach 2009-2018 tylko 24 proc. wszystkich funduszy aktywnych udało się wypracować lepszy wynik od średniej dla funduszy pasywnych, wynika z analizy Mornignstara, przeprowadzonej na grupie 4,6 tys. amerykańskich funduszy. Najmniejsze szanse na pobicie wyników pasywnie zarządzanych funduszy miały te inwestujące w amerykańskie wielkie spółki (zapewne dlatego, że najbardziej płynne rynki uważa się za najbardziej efektywne, czyli w uproszczeniu takie, gdzie wyceny rynkowe nie odbiegają od fundamentów). Wyraźnie lepiej z wypracowywaniem dla inwestorów ponadprzeciętnych stóp zwrotu radziły sobie fundusze akcji spoza Stanów Zjednoczoncyh.
— Korzyści z działania funduszy pasywnych, w tym niższe koszty, przewyższają efekty niekorzystne, jak mniej etatów dla analityków poszukujących najlepszych inwestycji — zauważa Adam McCullough z Morningstara.
Fundusze biernie zarządzane są jednak wciąż dalekie od osiągnięcia dominującej pozycji na rynku, zauważa agencja Bloomberg. 2,93 bln USD aktywów odpowiada zaledwie 11 proc. kapitalizacji obejmującego największe amerykańskie spółki wskaźnika Russell 1000.