Kolejny konflikt na linii Mińsk — Moskwa na razie nie zagraża dostawom paliwa do naszego kraju.
Rosyjski Gazprom ograniczył wczoraj rano o 15 proc. dostawy gazu na Białoruś. Decyzję podjął Dmitrij Miedwiediew, prezydent Rosji, po tym jak Moskwa nie dogadała się z Mińskiem w sprawie spłaty 192 mln USD długu za błękitne paliwo. Uładzimir Siemaszko, białoruski wicepremier, oświadczył, że jego kraj spłaci dług w ciągu dwóch tygodni.
Sprawa jest poważna, bo przez Białoruś płynie 20 proc. rosyjskich dostaw gazu do UE, w tym dla Polski. Marlene Holzer, rzeczniczka Komisji Europejskiej ds. Energii, wyraziła przekonanie, że odbiorcy w UE nie ucierpią z powodu sporu. A Siergiej Kuprianow, rzecznik Gazpromu, podkreślił, że tranzyt do Europy, mimo ograniczeniu dostaw na Białoruś, powinien odbywać się bez przeszkód. Większość paliwa płynie do UE rurociągiem jamalskim, w 100 proc. kontrolowanym przez Rosjan.
— Dostawy rosyjskiego gazu do Polski odbywają się obecnie bez zakłóceń, zgodnie z zamówieniami — zapewniła wczoraj Joanna Zakrzewska, rzecznik PGNiG.