Sprawa dotyczy sporu między Naftogazem i Gazpromem w sprawie sposobu płatności za przesył gazu przez Ukrainę.
Wstrzymanie dostaw rosyjskiego gazu przez Ukrainę oznaczałoby, że jedyną możliwością jego przesyłu zostałby gazociąg TurkStream. Rosyjski gaz płynie nim do Turcji oraz grupy krajów w południowej Europie, które tradycyjnie starają się utrzymywać dobre relacje z Rosją.

Na europejskiej platformie TTF cena gazu z październikowych kontraktów drożała na zamknięciu sesji o 19,6 proc. do 208 EUR za 1 MWh.
Wcześniej pojawiły się informacje o wyciekach gazu z Nord Stream 1 i Nord Stream 2 po tajemniczych wybuchach.
- Dla wszystkich jest oczywiste, że stoi za tym Rosja – powiedział cytowany przez PAP Veli-Pekka Tynkkynen, fiński ekspert ds. polityki energetycznej i środowiskowej Rosji. - Rosja dąży do pokazania swojej władzy i tego, że jest w stanie zaszkodzić Europie – podkreślił w wywiadzie dla „Helsingin Sanomat”.
Podobnego zdania wydaje się być Tom Marzec-Manser, szef analizy rynku gazu w ICIS w Londynie.
– Wygląda na to, że to co stało się z Nord Stream 1 i 2 to tylko preludium do kolejnych wydarzeń - powiedział agencji Bloomberg. - Jeśli Rosja wstrzyma dostawy przez Ukrainę, Unia Europejska nawet nie będzie mogła rozważać całkowitej zmiany stanowiska i zwrócenia się o otwarcie któregoś z Nord Stream w celu poprawy sytuacji - dodał.