Gdy padłeś, wstań i idź dalej

Mirosław Konkel
opublikowano: 2007-01-19 00:00

Czy zrzuci cię życie, czy koń, wsiadaj z powrotem. Tę zasadę wyznaje Bertrand Le Guern, francuski menedżer, który od 15 lat pracuje w Polsce.

Nie ma już dożywotnich miejsc pracy, bądź gotów na zaczynanie od nowa

Czy zrzuci cię życie, czy koń, wsiadaj z powrotem. Tę zasadę wyznaje Bertrand Le Guern, francuski menedżer, który od 15 lat pracuje w Polsce.

A życie zrzuciło Le Guerna z wysoka — od 2000 do 2004 roku był wiceprezesem Telekomunikacji Polskiej. Anegdota głosi, że pewnego dnia nie zobaczył swojego nazwiska na liście uczestników ważnej konferencji. W ten sposób miał się dowiedzieć, że France Telecom, właściciel TP, nie przedłużył z nim kontraktu. Fakty jednak są inne: decyzję zakomunikował mu — w bezpośredniej rozmowie — jeden z członków rady nadzorczej.

— Mieliśmy odmienne wizje rozwoju firmy — twierdzi Bertrand Le Guern.

Młody (dziś ma 40 lat), dynamiczny menedżer został przeniesiony na inny, równie odpowiedzialny odcinek. Taki był oficjalny komunikat w mediach. Tak naprawdę zaś Le Guern wrócił do Paryża, do siedziby France Telecom, z poczuciem, że może tam wykorzystać jedynie część swojego doświadczenia.

— Miałem przygotowywać koncepcje, ale bez możliwości wprowadzania ich w życie. Funkcja sztabowca nie jest dla mnie. Lepiej się czuję na stanowiskach operacyjnych, realizując projekty od początku do końca — podkreśla Le Guern.

Zamiast narzekać lub czekać parę lat na kolejną wielką szansę w globalnej korporacji, postanowił zacząć wszystko od początku. W Polsce — jako freelancer.

— To dopiero było wyzwanie. Test na to, ile jestem wart jako specjalista, kiedy nie stoi za mną żadna rozpoznawalna marka czy silna instytucja — mówi Francuz.

Zajął się sprzedażą rozwiązań informatycznych dla firm. Jak się wkrótce okazało, z dużymi sukcesami. W gronie jego zleceniodawców znalazł się na przykład Computerland.

Bertrand Le Guern został wolnym strzelcem, by dać sobie czas na znalezienie projektu menedżerskiego, w którym mógłby w pełni rozwinąć skrzydła. Latem 2005 roku został szefem Telefoniki. Na krótko. Za ofertę bardziej ambitną uznał zarządzanie Almą — średniej wielkości firmą, która zajmuje się kompleksową informatyzacją przedsiębiorstw.

Być wiceprezesem Telekomunikacji Polskiej, a później zarządzać mało znaną firmą — czy nie jest to obniżenie lotów? Obecny prezes Almy przekonuje, że popularność i prestiż są przyjemne, ale można się bez nich obejść. A najważniejsze jest, według niego, robić w życiu to, co ma sens. Zaś sens widzi np. w tym, że kierowanie średnią organizacją stawia go przed zadaniami, które są obce gigantom biznesu.

— Nie jesteśmy rozpoznawalni, więc trudniej zdobywać nowych klientów, trudniej też przekonać banki, by nam udzielały finansowania na rozwój. Nie możemy sobie pozwolić na badania rynku i analizy, tym samym bardziej musimy się opierać na własnej intuicji. Takie wyzwania są dla mnie autentycznym źródłem satysfakcji — deklaruje menedżer.

A gdyby jakiś wielki koncern zechciał wykorzystać jego umiejętności i złożył interesującą ofertę?

— Nigdy nie mów nigdy — odpowiada dyplomatycznie Bertrand Le Guern.

Praktyk radzi

Grzegorz Turniak, prezes BNI Polska

W razie utraty pracy ważna jest sieć kontaktów

Praca w jednym miejscu aż do emerytury? To już przeszłość. Sam trzykrotnie traciłem zatrudnienie. Kiedyś wydawało mi się, że to koniec, że nic dobrego już mnie w życiu nie spotka. Tak jest zawsze, gdy człowiek traktuje karierę jako coś, co się mu przydarza. Tymczasem kariera jest czymś, na co mamy realny wpływ. Trzeba tylko wziąć sprawy w swoje ręce. Wiedzą o tym członkowie The Top Careers Club, grupy wsparcia, którą założyłem z Katarzyną Rudzką-Kowalską w 2004 roku. Sieć kontaktów decyduje o sukcesie menedżerów i specjalistów. Bez networkingu trudniej wrócić do aktywności zawodowej.