Giełdowa hossa zgubiła fundamenty

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2012-10-04 00:00

W ślad za zyskującymi indeksami nie idzie poprawa oczekiwań co do wyników spółek. To może opóźnić kontynuację zwyżek

Inwestor, który w ostatnich miesiącach nie zaglądałby do raportów ekonomicznych, widząc niedawne zwyżki, mógłby pomyśleć, że przełom w gospodarce jest już na wyciągnięcie ręki. Niestety, to przedwczesna konkluzja. Choć w cztery miesiące WIG zyskał 18 proc., to jednak w ślad za poprawą nastrojów nie poszła poprawa w oczekiwaniach co do przyszłej koniunktury gospodarczej. Wręcz przeciwnie.

Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku, kilka dni temu w swojej prognozie użył nawet zakazanego słowa „recesja”. Jego zdaniem, polska gospodarka otrze się o nią pod koniec roku. Perspektywa dalszego ostrego hamowania nie pozostaje bez wpływu na prognozy wyników największych giełdowych spółek.

Giełda w górę, prognozy w dół

Obecnie specjaliści przewidują, że spółki z indeksu WIG20 zarobią w tym roku w sumie 232 zł na akcję. Od początku roku ich oczekiwania niemal nie drgnęły. Efekt? Wyceny akcji, które jeszcze niedawno wydawały się okazyjne, powróciły do przeciętnych wartości z historii. Obliczany na podstawie prognozowanych na ten rok wyników wskaźnik cena/zysk dla indeksu w dziewięć miesięcy wzrósł z 9,5 do 10,4.

— Wzrost indeksów był możliwy, bo giełda w tym roku startowała z niskich poziomów. Tymczasem niektórzy analitycy z opóźnieniem dostosowywali swoje prognozy do nowych warunków — tłumaczy Łukasz Wróbel, analityk Noble Securities.

Jaskółek poprawy próżno też szukać w zapowiedziach na przyszły rok. W porównaniu z 2012 r. zyski blue chipów mają się skurczyć o 5 proc. Choć prognozowane 220 zł zarobku to jedynie symbolicznie mniej, niż specjaliści oczekiwali na początku roku, to jednak cięcia prognoz dotknęłyaż 19 spółek. Ominęły jedynie KGHM, którego zyski powinny być w przyszłym roku o ponad jedną czwartą wyższe, niż oczekiwano w styczniu.

Nie tylko nad Wisłą

Indeksy rosnące mimo braku perspektyw na poprawę wyników to zjawisko obserwowane również w innych częściach globu. W ciągu czterech miesięcy indeks Euro Stoxx 50 zanotował jedną z czterech największych zwyżek ostatniej dekady. W kupowaniu akcji inwestorom nie przeszkodził fakt, że w tym samym czasie analitycy pospiesznie obniżali prognozy wyników spółek.

Obecnie specjaliści oczekują, że spółki uwzględniane we wskaźniku zarobią w 2013 r. 261 EUR na akcję. To o 11 proc. mniej, niż oczekiwano na początku roku. W podobnym tempie analitycy cięli prognozy zysków na ten rok. Inwestorzy ich ostrożności nie wzięli jednak sobie do serca. W tym czasie paneuropejski indeks urósł o 5,9 proc. Ostatnie cztery miesiące powiększyły portfele inwestorów aż o 25 proc. Nie inaczej jest za oceanem. W trzecim kwartale indeks S&P500 zyskał 6,2 proc. W tym czasie prognozy zysków spółek za trzeci kwartał spadły o 4,5 proc.

Spółek, które ostrzegły, że wyniki będą gorsze, niż wcześniej oczekiwały, było czterokrotnie więcej niż tych, które zapowiedziały pozytywną niespodziankę. To największa dysproporcja w tej dekadzie. — To, że indeksy i oczekiwania dotyczące zysków poruszają się w przeciwne strony, nie jest niczym niezwykłym. Jednak tak znaczące zmiany w odwrotnych kierunkach to już rzadkość — przyznaje John Butters, analityk amerykańskiej firmy doradczej Factset.

Banki dały wsparcie

Jak to możliwe?

— Zwyżki indeksów to zasługa programu skupu aktywów przez Fed i interwencji Europejskiego Banku Centralnego. Jeżeli przyjrzymy się fundamentom, to widać wyraźnie, że nie podążyły za notowaniami — komentuje Peter Garnry, strateg rynku akcji duńskiego Saxo Banku.

Wielu specjalistów uważa, że oddzielenie zachowania europejskich giełd od wciąż marnych perspektyw zysków spółek ze Starego Kontynentu udało się dzięki zapewnieniu Mario Draghiego o nieograniczonym skupie obligacji. Efekt? Po raz pierwszy od półtora roku zarządzający globalnych funduszy przeważali w swoich portfelach europejskie akcje. Na jeszcze inny aspekt wskazuje Tristan Hanson z towarzystwa Ashburton.

— Akcje wciąż są tanie w porównaniu z innymi aktywami. Niemieckie obligacje oferują tylko nieco ponad 1-procentowe zyski, podczas gdy stopa dywidendy spółek ze wskaźnika Euro Stoxx 50 to prawie 5 proc. — zwraca uwagę specjalista Ashburtona.

Może to jednak nie wystarczyć do kontynuacji hossy. Zdaniem Jamesa Butterfilla, głównego stratega londyńskiego towarzystwa Coutts & Co., następne obniżki prognoz dla europejskich spółek mogą być nieuniknione.

— Spodziewałbym się, że w Polsce dno wyników spółek przypadnie na połowę przyszłego roku. Taki scenariusz oznaczałby, że korekta ostatnich zwyżek może się przedłużyć do końca roku — ocenia Łukasz Wróbel.