Rynek metali znany jest ze sporych wahań cen. Rzadko jednak występują one w tak krótkim odstępie czasu. Większość trendów, które zaczęły się kształtować na początku 2024 r., została zanegowana. Zmieniły się szacunki popytu i podaży, a wraz z nimi kursy zarówno metali bazowych, wykorzystywanych w przemyśle, jak i rzadkich, powiązanych m.in. z transformacją energetyczną.
Ku uciesze akcjonariuszy KGHM, najmniejsza zmienność występuje obecnie na miedzi, jednym z najczęściej wykorzystywanych metali na świecie. W perspektywie półrocznej kontrakty są na plusie i mimo kilku chwilowych korekt utrzymują się na wzrostowej ścieżce. Przez ostatni miesiąc cena na Londyńskiej Giełdzie Metali podskoczyła o prawie 6 proc., do 8,6 tys. USD za tonę.
Trwały ruch
Głównym powodem hossy na miedzi są utrzymujące się obawy o podaż. Od dłuższego czasu zamknięta jest duża kopalnia w Panamie (prawdopodobnie już na stałe). Natomiast w Chile, kraju, który jest największym producentem metalu na świecie, słabe dane opublikował koncern Codelco, do niedawna największa spółka miedziowa na świecie, której w styczniu o 16 proc. r/r spadła produkcja, mimo zapowiedzi wzrostu w 2024 r.
- Warto też zauważyć, że w Afryce Południowej, m.in. w Zambii, na którą przypada znaczna część światowej produkcji miedzi, zapanowała gigantyczna susza. Energię pozyskuje się tam z hydroelektrowni, więc istnieje ryzyko przerw w dostawach prądu. Firmy wydobywcze zostały już poinformowane, że dostawy zostaną ograniczone o 25 proc. Myślę, że kopalnie będą przerywać pracę, co na pewno wpłynie na globalną podaż miedzi. Nie jest to problem, który szybko się rozwiąże. Ruch ceny miedzi do 9 tys. za tonę może być kontynuowany - uważa Jakub Szkopek, analityk Erste Securities.
Po stronie popytu pomagają spodziewane luzowanie polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych oraz osłabianie dolara, które są też kluczowymi czynnikami dla wzrostu ceny srebra, drugiego najważniejszego produktu KGHM. Na srebrze doszło do wybicia po prawie dwumiesięcznym marazmie. Od połowy lutego kontrakty na srebro zdrożały o 8 proc., do 24,66 USD za uncję.
- Obecny wzrost cen miedzi i srebra ma widoczny pozytywny wpływ na notowania KGHM. Generalnie spółki z sektora wyraźnie odbijają. O wzrost ceny miedzi jestem spokojny, natomiast ostrożnie podchodziłbym do srebra i innych metali szlachetnych. W ujęciu technicznym są wykupione, więc jeśli okazałoby się, że oczekiwania wobec rychłego luzowania polityki pieniężnej w USA zmaleją, to może nastąpić korekta – dodaje Jakub Szkopek.
Obaw o korektę nie widać jeszcze na kursie akcji KGHM, który w ciągu ostatnich pięciu sesji podskoczył o niecałe 5 proc. W spółce z udziałem skarbu państwa niedawno dokonano sporych zmian kadrowych, a jej nowym prezesem został Andrzej Szydło. Z perspektywy sytuacji na rynku metali warunki do rozpoczęcia nowej pracy ma stosunkowo dobre, jednak historia uczy, że może się to szybko zmienić.
Mogło być gorzej
Przykładem dużej zmienności rynku metali może być ruda żelaza, która na początku roku razem z miedzią wskazywane były jako jedne z najlepszych wyborów dla inwestorów, a teraz zaliczyła kolosalny spadek ceny. W poniedziałek, 11 marca, kurs osunął się o 7 proc., co było największym jednodniowym spadkiem od 2022 r. Obecnie ruda żelaza notowana jest na poziomie 110 USD za tonę, więc cała zwyżka z II półrocza ubiegłego roku została zniwelowana.
Powodem przeceny surowca, wykorzystywanym do produkcji stali, były słabe prognozy dla chińskiego przemysłu i rynku nieruchomości oraz dane o sporych zapasach w tym kraju. Podczas Narodowego Kongresu Ludowego, czyli cyklicznego zjazdu parlamentu w Chinach, który odbyła się kilka dni temu w Pekinie, zostały przedstawione pomysły na pobudzenie popytu na rudę żelaza, jednak to wcale nie przekonało inwestorów.
Z punktu widzenia liczących na wzrost ceny słabo wygląda też strona podażowa. Łączna produkcja jest spora, więc zapasy rosną. Agencja Bloomberg poinformowała o rychłym otwarciu dużej nowej kopalni w Gwinei, które tylko zwiększy napływ surowca na rynek przy jednoczesnym coraz mniejszym wykorzystaniu rudy w chińskich hutach stali, które mają problem z gospodarowaniem złomu stalowego poprodukcyjnego.
Tu też zmiany
Historia uczy, że przewijające się na rynku metali przewidywania, takie jak obecne pesymistyczne na rudzie żelaza, nie zawsze się sprawdzają. Nikiel i lit, dwa metale rzadkie wykorzystywane m.in. w produkcji samochodów elektrycznych, mocno taniały w ubiegłym roku. Eksperci alarmowali, że zapotrzebowanie zostało przeszacowane, przez co na rynku jest nadpodaż, która będzie utrzymywała się latami i ciążyła na cenach.
Tymczasem obecnie na kursach widać odbicie, bo obraz rynku nieco się zmienia. Przewidywano, że producenci niklu i litu nie będą mogli sobie pozwolić na zaprzestanie produkcji, więc na rynek cały czas będzie napływał nowy towar, obniżając ceny. Jak podaje agencja Bloomberg, Core Lithium, jeden z największych graczy w sektorze, częściowo zawiesił jednak produkcję, a w jego ślad poszło kilka innych firm. Celem jest właśnie podbicie cen, które na obecnym poziomie uniemożliwiają producentom utrzymanie rentowności.
Efekty widać gołym okiem: w ciągu miesiąca giełdowe kontrakty na nikiel podrożały o 15 proc., a na lit o niecałe 5 proc. W najnowszym raporcie surowcowym analitycy banku UBS stwierdzili, że na rynek litu dzięki ograniczeniu produkcji wraca już równowaga. Podobne wnioski z sytuacji na rynku niklu wyciągnęli eksperci Goldman Sachsa. Ich zdaniem jednak nie można mówić o długotrwałym odbiciu, ale mimo wszystko ożywienia pokazuje, że nawet w obliczu ogólnego pesymizmu hossa na każdym z metali jest możliwa.