Globalna nadwyżka ropy pomoże zredukować inflację w Polsce

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-10-06 18:48

Coraz więcej jest na rynku prognoz, że ceny ropy muszą spaść. W systemie tworzy się rekordowa nadwyżka podaży nad popytem. Gdyby tak się stało, będzie to ostatni gwóźdź do trumny inflacji w naszym kraju.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W ostatni weekend kraje OPEC+ podniosły wydobycie ropy o 180 tys. baryłek dziennie. To dodatkowa kropla w dużym strumieniu nowej podaży, która trafia na światowe rynki. A jednocześnie rosnąca podaż spotyka się ze stabilnym popytem. Na razie ceny nie spadają m.in. z powodu tworzenia zapasów przezornościowych. Ale sporo jest głosów ze strony znanych instytucji, że muszą w końcu spaść.

Nadwyżka kształtująca się na rynku ropy jest najwyższa od czasu pierwszych fal pandemii COVID-19. Globalna produkcja rośnie w tempie 3 proc., a zużycie zwiększa się w tempie 1 proc. To sprawia, że w ciągu najbliższych kwartałów nadwyżka podaży nad popytem przekroczy 2 mln baryłek dziennie, co jest zjawiskiem rzadkim. Po światowych morzach i oceanach pływa coraz więcej tankowców, które nie mogą szybko rozładować towaru i zamieniają się w pływające magazyny.

„Kości zostały rzucone” – napisał na X znany analityk rynku ropy i inwestor Gary N. Ross –„Zaczynają się kumulować nadwyżki produkcyjne na rynku ropy. Bez jakiegoś istotnego ubytku produkcji w Rosji czy Iranie, ceny muszą się obniżyć”.

Duże banki inwestycyjne, w tym m.in. Goldman Sachs i JP Morgan, oczekują spadku cen ropy wyraźnie poniżej 60 USD za baryłkę (obecnie ropa brent jest notowany po 65, a WTI po 62 USD).

Pytanie dlaczego ceny nie spadają już teraz, skoro temat nadwyżek jest obecny na rynku od wielu miesięcy? Odpowiedzią może być kumulacja zapasów ostrożnościowych. Analitycy The Oxford Institute for Energy Studies napisali: „W świecie, który jest coraz bardziej podzielony geopolitycznie, gdzie ryzyko zakłóceń w dostawach i przepływie handlowym wzrosło z powodu sankcji, dodatkowych ceł i bardziej skomplikowanej logistyki, zwiększa się też przezornościowy popyt na zapasy”. Innymi słowy, fundamentalny popyt rośnie szybciej niż zużycie.

Załóżmy jednak, że prognozy banków się spełnią i ropa stanieje. Dla Polski byłaby to bardzo dobra wiadomość, bo jako importer ropy korzystamy na spadku cen: wydajemy mniej na jej zakup, co uwalnia możliwości zakupu innych towarów konsumpcyjnych i inwestycyjnych.

Niższe ceny ropy bardzo pomogłyby wyrwać ostatnie polskie chwasty inflacyjne. Wprawdzie inflacja jest już niska i wynosi 2,9 proc., ale jeszcze nie ustabilizowała się na poziomie 2,5 proc. – pożądanym przez bank centralny i dającym pewność wszystkim graczom na rynku, że serio traktujemy stabilność cen w Polsce. Wciąż wysoki jest jeszcze wzrost cen usług.

Wprawdzie ropa nie ma szybkiego przełożenia na ceny usług, poza transportem, ale obniżenie inflacji pomoże w naturalny sposób stopniowo obniżyć presję na ceny we wszystkich branżach gospodarki przez zmniejszenie oczekiwań inflacyjnych.

Obserwujemy ostatnie podrygi dużej, pandemiczno-wojennej fali inflacyjnej w Polsce. Gdyby rynek ropy doświadczył dodatniego wstrząsu podażowego, byłby to piękny gwóźdź do trumny tej fali.