Za nami dwa dni wyraźnych spadkówna giełdach. Czy to już koniec hossy?

To się okaże dziś, a najdalej za tydzień. Hossa była napędzana przez wiarę w zapowiedziane przez Donalda Trumpa programy cięcia podatków i uruchamianie gigantycznych inwestycji infrastrukturalnych. Warunkiem ich uruchomienia było jednak anulowanie tzw. Obamacare [ustawa o systemie opieki zdrowotnej — red.]. W czwartek 23 marca po południu czasu polskiego ma się tą sprawą zająć Izba Reprezentantów. Nawet wśród republikanów nie ma w tej kwestii jednomyślności. Jeszcze mniejsze szanse na odwołanie tej regulacji są w Senacie. To pokazuje, że Donald Trump nie jest w stanie forsować swoich projektów nawet we własnej partii. Z zupełnie innych powodów spadają ceny ropy i miedzi oraz wiara w to, że Fed będzie agresywniej podnosił stopy procentowe. Łącznie nie pozwala to rynkom rosnąć. Złoty na razie trzyma się dość mocno, ale jeśli negatywne nastroje miałyby się spotęgować, to jest kwestią godzin, gdy za euro trzeba będzie zapłacić ponad 4,30 zł, a za dolara ponad 4 zł.
A co, jeśli Donald Trump jakoś się porozumie z własną partią?
Nie mamy pewności, że hossa powróci. Widzimy coraz większe rozczarowanie tym, że przedwyborcze zapowiedzi Donalda Trumpa nie przekładają się na decyzje ani nawet konkretne plany. Donald Trump karmi rynek frazesami, ale realnie nic się nie zmienia. Gdy próbuje zrobić coś konkretnego, czyli anulować Obamacare, to okazuje się, że trudno mu realizować swoje polityczne zapowiedzi.
Czy warszawska giełda ma w tej sytuacji potencjał, by utrzymać się na powierzchni?
Nie. Przy niesprzyjającym otoczeniu zewnętrznym nie widzę szans, by nasza giełda szła do góry ani choćby utrzymała się na obecnym pułapie. Będziemy mieli spore spadki na GPW. Powrót indeksu WIG20 do 2100 pkt. to cel minimum.