Currie zwrócił uwagę, że na początku roku ceny spadały głównie z powodu nadzwyczaj ciepłej pogody oraz rosnących stóp procentowych. Zauważył jednak, że popyt w Chinach zaczął rosnąć, a zbyt niskie inwestycje w dostawy oznaczają, że będzie to idealny moment dla wzrostu cen.

- Nie może być bardziej „byczych” warunków dla surowców – powiedział Currie. – Brak podaży jest widoczny na każdym poszczególnym rynku, któremu się przyjrzeć, czy jeśli chodzi o zapasy na krytyczny poziomie, czy wyczerpanie zdolności produkcyjnych – dodał.
Szef analizy w Goldman Sachs wskazuje na podobieństwo obecnej sytuacji z tą z lat 2007-2008. Jedynym wyjątkiem jest gaz w Europie, gdzie nagromadzone zapasy wydają się dostateczne na ten rok.
- Czy ktoś pamięta co działo się z cenami ropy od stycznia 2007 roku do lipca 2008? – pytał Currie. – Fed zdjął nogę z hamulca, Chiny wcisnęły gaz do dechy, Europa zaczęła szybko rosnąć i cena ropy wzrosła do 100 USD za baryłkę – dodał.