GPW może zapłacić za wojny kominowe

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2015-09-27 22:00

Były szef spółki zależnej giełdy w sporze z dawnym pracodawcą jest bliżej zwycięstwa. W tle tli się konflikt z jej eks-prezesem

Nie jest tajemnicą, że Ludwik Sobolewski, były prezes Giełdy Papierów Wartościowych (GPW), i Janusz Czarzasty, eks-bankier, były prezes spółki MTS CeTO (obecnie BondSpot), nie tak dawno szef Izby Domów Maklerskich, szczerze się nie cierpią. O ich konflikcie pisaliśmy m.in. zimą 2013 r., gdy Ludwik Sobolewski tracił posadę prezesa GPW. Ujawniliśmy wówczas, że konflikt między doktorem prawa (Sobolewski) a magistrem (Czarzasty) rozpalił się już ponad 6 lat temu. Teraz okazuje się, że wzajemne animozje mogą pociągnąć za sobą poważne finansowe konsekwencje dla spółki z grupy GPW.

Janusz Czarzasty
Marek Wiśniewski

— Dziś, po kilku latach bez pracy, z wilczym biletem na rynku — w końcu procesuję się ze spółką z grupy kapitałowej GPW — mam nie tylko satysfakcję, ale też realną szansę na należne mi pieniądze. Wszystko zaczęło się od złych emocji jednego człowieka — mówi Janusz Czarzasty, komentując świeży wyrok Sądu Najwyższego, bezpośrednio odnoszący się do sporu dwóch dżentelmenów z finansowego świecznika.

Kasa w kominie

Jak to było? W maju 2009 r. GPW przejęła całkowitą kontrolę nad MTS CeTO. Na walnym wymieniono skład rady nadzorczeji przegłosowano powołanie na prezesa Janusza Czarzastego. Akcjonariusze nie ustalili jednak poziomu jego wynagrodzenia, było niemałe — Janusz Czarzasty zarabiał więcej niż podlegający wówczas pod tzw. ustawę kominową szef GPW.

Po transakcji MTS stał się częścią państwowej firmy i tym samym wszedł w reżim ustawy kominowej. W kilku podobnych przypadkach menedżer dostawał nową umowę o pracę z niższą pensją zgodną z ustawą. I albo ją przyjmował, albo odchodził z wypowiedzeniem wynikającym ze starej umowy. Janusz Czarzasty na obniżenie wynagrodzenia się nie zgodził.

Efekt? Rada nadzorcza z Ludwikiem Sobolewskim w składzie zmieniła mu wynagrodzenie. W rewanżu menedżer pozwał spółkę do sądu, argumentując, że taki ruch mogło wykonać jedynie walne zgromadzenie akcjonariuszy, i domagał się wypłaty należnego, jego zdaniem, wynagrodzenia (różnicy między obowiązującym wynagrodzeniem a potencjalnym wynikającym z przepisów tzw. ustawy kominowej). To niemal 160 tys. zł. W dwóch instancjach menedżer przegrał, złożył więc skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Po miesiącach niepewności Czarzasty może zapisać sobie ważne zwycięstwo.

— Prezes spółki z grupy GPW, wykupionej pośrednio przez skarb państwa, mógł mieć obniżone wynagrodzenie z powodu stosowania tzw. ustawy kominowej. Jednak nie od razu można mu było zmienić wynagrodzenie, lecz dopiero po trzech miesiącach — stwierdził właśnie Sąd Najwyższy, uchylając wyrok Sądu Apelacyjnego, i odesłał sprawę do ponownego rozpatrzenia.

Negocjacje i akcje

— Okazało się, że król jest nagi. Wiem, że dostanę należne mi części pensji, jednak poczekam na to kolejne kilka miesięcy, chyba że wcześniej rozwiążemy sprawę polubownie, na co jestem otwarty. Wizerunkowo dla GPW, jako właściciela BondSpotu [obecna nazwa spółki — red.], ta sprawa nie jest powodem do chwały — mówi Janusz Czarzasty i podkreśla, że w czasie jego prezesury wartość MTS wzrosła o 600 proc.

GPW odpowiada, że „nie jest stroną postępowania i nie udziela w tej sprawie komentarza”. Obecny zarząd BondSpotu natomiast wstrzymuje się z szerszym komentarzem do czasu publikacji pisemnego uzasadnienia wyroku. W przesłanym „PB” oświadczeniu twierdzi jednak, że „nie postrzega wyroku Sądu Najwyższego jako niekorzystnego dla spółki.

Sąd Najwyższy, w ustnym uzasadnieniu wyroku, potwierdził popieraną przez BondSpot od samego początku trwania sporu tezę, iż przepisy ustawy o wynagradzaniu osób kierujących niektórymi podmiotami prawnymi (tzw. ustawy kominowe) wpływają z mocy prawa na treść stosunku pracy członków zarządu”. Tyle że — dowodzi Janusz Czarzasty — Sąd Najwyższy nadał sprawie nowy bieg, wskazując kierunek orzecznictwa dla niższych instancji, który — jego zdaniem menedżera — nie jest zgodny z tym, co od kilku lat dowodzili prawnicy BondSpotu.

— Za czasów mojej prezesury chciałem zakończyć tę sprawę polubownie. Nie udało się, na pewne rzeczy nie mogłem się zgodzić, nie narażając się na zarzut o niedotrzymaniu należytej staranności w zarządzie — mówi Adam Maciejewski, poprzedni prezes GPW. Zarząd BondSpotu ani myśli o zasiadaniu do negocjacyjnego stołu, oświadczając, że „spółka zamierza poddać sprawę pod prawomocne rozstrzygnięcie niezawisłego sądu powszechnego”.

Analizy prezesa

Ludwik Sobolewski, obecnie zarządzający rumuńską giełdą, przyznaje, że nie miał pojęcia, iż sprawa jest jeszcze na wokandzie, ale zaznacza, że ówczesny nadzór MTS podjął przemyślaną i słuszną decyzję.

— Szkoda, że to tak długo się ciągnie. Gdy w 2009 r. podejmowaliśmy taką, a nie inną decyzję w tej sprawie, byliśmy po analizach prawnych, które wskazywały na słuszność naszego działania. Oczywiście, liczyłem się z sądową próbą podważenia takich działań — przyznaje Ludwik Sobolewski. Tymczasem w Sądzie Okręgowym w Warszawie na rozpatrzenie czeka kolejna sprawa, w której eks-prezes MTS CeTO domaga się znacznie większej kwoty od spółki: tym razem chodzi o niemal 0,5 mln zł.

— Tym razem wystąpiłem o należne mi wyrównanie z tytułu odprawy, wynagrodzenia z racji zakazu konkurencji i udziału w nagrodzie rocznej za 2009 r. — mówi Janusz Czarzasty. Pierwsza rozprawa ma się odbyć wiosną 2016 r.