Graal, największy w Polsce przetwórca ryb, rozesłał zapytania ofertowe do firm doradczych, które mogłyby mu pomoc przeprowadzić połączenie z firmą zagraniczną. Tak wynika z naszych informacji.
— Rozważamy taką transakcję, ale dopiero w 2013 r. Doradca jest potrzebny, żeby się do niej dobrze przygotować — przyznaje Robert Wijata, członek zarządu Graala.
Założyciel nie sprzeda
Rozmowy z zagranicznymi partnerami Graal prowadzi już od kilku lat, ale dotychczas nie zaowocowały żadną umową. Natomiast liczne przejęcia spółka realizowała w Polsce.
— Rozmawiamy teraz z firmami z kilku krajów, choć najintensywniej — z Niemcami — uściśla Robert Wijata. Zapewnia przy tym, że w grę wchodzi połączenie, po którym Bogusław Kowalski, założyciel i główny akcjonariusz Graala, nadal będzie mieć potężny pakiet akcji (dziś ma 41,5 proc. akcji rybnej spółki). Na pewno nie będzie ich sprzedawać. Tymczasem na rynku co jakiś czas pojawiają się spekulacje, że Bogusław Kowalski mógłby sprzedać papiery. Sam przedsiębiorca zaprzecza.
— Jeszcze nie osiągnąłem wyznaczonego przez siebie celu, czyli 1 mld zł obrotów [w 2011 r. Graal miał 522 mln zł przychodów — red.] — ucina spekulacje Bogusław Kowalski. Nie kryje przy tym, że okazjonalnie spotyka się z inwestorami branżowymi lub finansowymi. Oferowane pieniądzenie odpowiadają jednak jego wycenie Graala. Możliwość połączenia z podmiotem zagranicznym nie oznacza, że Graal odpuszcza rynek krajowy. Rozgląda się za celami przejęć, a transakcje miałyby realizować jego spółki zależne — Koral i Superfish. Transakcjom sprzyjają zaskakująco dobre wyniki finansowe Graala. W zeszłym roku, który był dla branży wyjątkowo trudny, zarobił na czysto 5,8 mln zł.
— Już trzeci kwartał wypadł w Graalu dobrze, a czwarty okazał się dużym pozytywnym zaskoczeniem, zwłaszcza jeśli chodzi o marżę brutto na sprzedaży — podkreśla Robert Kurowski, analityk AmerBrokers. Dostrzega, że Graal jest mocno zadłużony, ale podkreśla, że bez przeszkód obsługuje płatności. Potwierdza to Robert Wijata.
— Zaciągamy nawet nowe kredyty, na atrakcyjnych warunkach — dodaje Robert Wijata.
Łososiowy wyjątek
Zmiany właścicielskie już od kilkunastu miesięcy są w gorącym tematem w branży rybnej. Dwie giełdowe spółki, Wilbo i Seko, zmierzają właśnie do połączenia. Rozmowy kapitałowe prowadził również Contimax. Można się zastanawiać, dlaczego w tak rozdrobnionej branży porządków nie zrobił jeszcze żaden duży fundusz inwestycyjny. Odpowiedź: temat ryb jest trudny.
— Patrzyliśmy na tę branżę. Jest bardzo zadłużona i potrzebuje dużych inwestycji, bo wymogi sanitarne są bardzo wyśrubowane. Żaden projekt nam się nie chciał „złożyć”. Nie dostrzegam wiarygodnych strategii wzrostowych, nie wypala też konsolidacja. A skoro branża jest w kryzysie, a nie ma konsolidacji, to znaczy, że jest jakiś problem — ocenia przedstawiciel jednej z firm private equity. Wyjątkiem może być przetwórstwo łososia. W Limito zainwestował niedawno fundusz Avallon, a kilka lat temu fundusze walczyły o wejście do Morpolu, światowego lidera tej branży, wywodzącego się z Ustki.
— Firma zdecydowała się w końcu wejść na giełdę w Oslo i nie ma tam już miejsca na fundusz private equity. A szkoda — komentuje Ryszard Wojtkowski, prezes Resource Partners.