Grecki początek długiej drogi

Kamil Maliszewski DM mBanku
opublikowano: 2015-03-05 00:00

Zwycięstwo Syrizy w wyborach w Grecji wywołało panikę wśród wielu inwestorów, bo to partia, która walczyła o poparcie hasłami zakończenia okresu wyrzeczeń.

Uczestnicy rynku obawiali się, że kolejnym krokiem będzie opuszczenie strefy euro przez Grecję, co oznaczałoby niechybnie jej bankructwo. Obecnie jednak, niewiele ponad miesiąc od objęcia władzy przez premiera Alexisa Tsiprasa, wszyscy wydają się już być spokojni, a główny indeks giełdy w Atenach zyskał od powyborczego dołka ponad 20 proc.

Negocjacje w sprawie przedłużenia finansowania, choć trwały dłużej i były bardziej burzliwe niż zwykle, zakończyły się osiągnięciem porozumienia. Kompromis — choć z pewnością nie optymalny, głównie ze względu na bardzo nieelastyczne stanowisko Niemiec — należy uznać za sukces. Udało się w ten sposób uzyskać kolejne cztery miesiące i jest szansa, że tym razem nie będzie to czas zmarnowany.

Najważniejszym wyzwaniem wydaje się zmiana warunków spłaty greckiego zadłużenia. Założenia, które w ostatnich latach czynił w swoich prognozach Międzynarodowy Fundusz Walutowy, okazywały się nadmiernie optymistyczne i podobnie jest tym razem. Nie ulega wątpliwości, że w obliczu deflacji oraz stabilizacji PKB nierealne jes osiągnięcie znaczącego spadku zadłużenia.

Biorąc pod uwagę nadwyżkę pierwotną, czyli nadwyżkę w budżecie przed kosztami obsługi długu, która zgodnie z założeniamiMFW miała w Grecji wynosić powyżej 4 proc., jest jasne, że spadek relacji długu do PKB byłby bardzo powolny. Szczególnie że uzyskiwanie tak wysokiej nadwyżki wiązałoby się z prowadzeniem bardzo restrykcyjnej polityki fiskalnej, która podobnie jak w latach poprzednich, uniemożliwiałaby przyspieszenie tempa wzrostu gospodarczego.

Należy więc przyjąć, że jeżeli nic się nie zmieni, to w 2020 r. relacja długu do PKB będzie w Grecji nieznacznie niższa od obecnej, wynoszącej ponad 170 proc., a nie jak prognozuje IMF, wyraźnie poniżej 130 proc.

Tak duże zadłużenie może być obsługiwane wyłącznie w otoczeniu bardzo niskich stóp procentowych, nikt jednak nie może zagwarantować, że pozostaną one na obecnym poziomie. W tej sytuacji z pewnością większość europejskich polityków rozumie konieczność zmiany warunków spłaty. Około 80 proc. greckiego zadłużenia jest obecnie pośrednio w rękach europejskich podatników, stąd najbardziej oczywista opcja układu z wierzycielami i redukcji zadłużenia będzie niezwykle trudna do przeprowadzenia ze względów politycznych.

Konieczne będzie w tej sytuacji wydłużenie zapadalności oraz ograniczenie oprocentowania greckiego zadłużenia. Bardzo interesującym pomysłem wydaje się także uzależnienie kuponu greckich obligacji od tempa wzrostu gospodarczego, co zawierałoby niejako wbudowany mechanizm antycykliczny, na wypadek wystąpienia kolejnej fali recesji.

Warunki spłaty zadłużenia będą niezwykle istotne i niechęć do kompromisu ze strony wierzycieli stanowi zagrożenie dla przyszłości strefy euro. Odpowiedzialność jednak spoczywa głównie na barkach Syrizy. Rząd musi poradzić sobie z pewnym oportunizmem Greków, którzy z jednej strony zagłosowali na tę partię, sprzeciwiając się programowi cięć, z drugiej jednak strony wypłacają pieniądze z banków w tempie 1 mld EUR dziennie. Kolejnymi wyzwaniami będą także zwiększenie ściągalności podatków od najzamożniejszych Greków oraz ograniczenie korupcji. W tym kontekście istotny jest brak związków Syrizy z elitami biznesowymi, co może ułatwić przecięcie więzów pętających grecką gospodarkę od lat.