Spółka chciałaby wejść na giełdę, by zebrać pieniądze na rozwój sieci punktów, których ma obecnie ok. 4.000, ale też na ewentualne wejście na rynki zagraniczne.
Grupa dąży do uzyskania pozycji czołowego operatora sieci terminali m.in. do elektronicznej sprzedaży doładowań telefonów komórkowych pre-paid i elektronicznych płatności rachunków.
"Zabierze nam to (przygotowanie do debiutu na GPW) około roku, bo jesteśmy jeszcze spółką z ograniczoną odpowiedzialnością i musimy przekształcić się w spółkę akcyjną, zrobić prospekt, przejść całą procedurę i taka optymistyczna wersja to jest 12 miesięcy, czyli marzec-kwiecień 2008 roku" - powiedział w wywiadzie dla PAP Basiak.
"Będziemy potrzebowali pieniędzy na rozwój sieci. Nasz jeden punkt to jest inwestycja rzędu 2-3 tys. zł, a w tym roku chcemy mieć 7.000 punktów, a później 10.000 w 2008 roku" - dodał.
Spółka nie wyklucza też przejmowania mniejszych sieci.
"Jeśli chodzi o akwizycje, to jest to opcja zamienna. Czasami zdarzają się sytuacje, gdzie są sieci trochę mniejsze, które mają np. 400-500 punktów i które nie wytrzymały konkurencji" - powiedział Basiak.
"Dlatego możliwe, że będą takie akwizycje, ale nie jest to pewne, bo nie mamy podpisanego żadnego listu intencyjnego" - dodał.
Na razie Grupa Lew nie jest w stanie oszacować ile pieniędzy z emisji chciałaby pozyskać, natomiast planuje rozpocząć działalność za granicą - m.in. na Ukrainie, a w dalszej kolejności w Rumunii czy też w Bułgarii.
"Jest kilka rzeczy, od których będzie to (wielkość środków z emisji) zależne i jest jeszcze za wcześnie o tym mówić. To zależy od tego, jak będzie się kształtował rynek i czy uda nam się wejść na przykład na Ukrainę" - powiedział Basiak.
"Rynek ukraiński jest takim rynkiem, który jest jeszcze w miarę dziewiczy. Tam już część firm polskich zaczyna się rozglądać, instalować, otwierać swoje oddziały, bo jest to rynek większy od polskiego" - dodał.
Przy wejściu na przykład na rynek rumuński Grupa Lew liczy na wsparcie ze strony swojego akcjonariusza - funduszu MCI Management, który w grudniu 2006 roku kupił 24,95 proc. udziałów Grupy Lew.
"Fundusz MCI robi akwizycje w Rumunii i w Bułgarii, i jeżeli rozwinąłby się tam, to byłoby nam łatwiej. Rumunia jest rynkiem, którym się interesują nawet duzi angielscy gracze" - powiedział Basiak.
"Na razie działamy tylko w Polsce i nie jesteśmy jeszcze obecni za granicą, ale prowadzimy rozmowy" - dodał. W grudniu spółka mówiła o możliwości wejścia na rynek czeski dzięki współpracy z Aholdem.
Basiak powiedział też w środę, że według szacunków w 2006 roku Grupa Lew miała prawie 164 mln zł przychodów i ok. 200 tys. zł zysku netto.
W grudniu spółka informowała, że planuje wzrost przychodów do 434 mln zł w 2009 roku oraz zysku netto do 8 mln zł. W 2007 roku przychody mają wzrosnąć do 326 mln zł, a zysk netto do 1,85 mln zł.
W grudniu MCI informował, że umowa inwestycyjna z Grupą Lew przewiduje, że do 2009 roku może objąć do 60 proc. jej udziałów, co będzie uzależnione od wyników. Wtedy MCI podawał też, że wstępnie zakłada wyjście z tej spółki w ciągu 3-5 lat, albo poprzez wprowadzenie jej na giełdę albo przez sprzedaż inwestorowi strategicznemu.
Grupa Lew jest dystrybutorem kart pre-paid oraz elektronicznych kodów pre-paid do zasilania telefonów komórkowych.
Spółka dystrybuuje elektroniczne produkty pre-paid poprzez umożliwienie ich zakupu za gotówkę za pomocą terminala umieszczonego w punkcie sprzedaży. W ten sposób możliwe jest elektroniczne doładowanie telefonów komórkowych pre-paid, telefonii VoIP i opłacenie serwisów internetowych.
Poza tym, spółka świadczy usługi oparte na systemie terminali elektronicznych umieszczonych w punktach sprzedaży (płatności rachunków i akceptacja kart płatniczych).
DI, PAP