Hobbit trzyma się za sakwę

Anna DruśAnna Druś
opublikowano: 2012-12-14 00:00

Dziś światowa premiera filmu „Hobbit: Nieoczekiwana podróż”. Czy Peter Jackson znów udowodni, że wie, jak zarabiać na filmach? Krytycy, jak zwykle, są podzieleni

Recenzje po prapremierze „Hobbita” dowodzą, że widzowie mogą nie nabrać się czwarty raz na ten sam numer. Pomysł Petera Jacksona na pierwszą książkę o Śródziemiu jest bardzo podobny do ekranizacji trylogii „Władcy Pierścieni”, tego samego producenta. Chce z detalami pokazać świat stworzony przez J.R.R. Tolkiena i przyciągnąć do kin jego fanów.

Krytycy twierdzą, że z ekranów wieje nudą. „Hobbit” to stosunkowo krótka powieść, która w kinie ma przerodzić się w dziewięciogodzinny maraton złożony z trzech filmów. Maraton bardzo kosztowny. Budżet dwóch pierwszych wyniesie 500 mln USD. Dzięki temu co najmniej jeden z projektów może awansować do dziesiątki najkosztowniejszych filmów wszech czasów (zobacz tabelkę). Ponadto może być też niezwykle rentowny.

„Władca Pierścieni: Powrót Króla” kosztował 250 mln USD, a przyniósł 1,1 mld USD. 100 tys. osób na prapremierze w Nowej Zelandii daje „Hobbitowi” nadzieję na komercyjny sukces. Jest co pobić — rekordzista „Avatar” zarobił 2,7 mld USD. Polscy miłośnicy Tolkiena na film muszą czekać jeszcze dwa tygodnie.

Nasza niechęć do chodzenia do kina przed Bożym Narodzeniem i w jego trakcie kazała rodzimym dystrybutorom odłożyć premierę do 28 grudnia. Po niej Polacy i tak nie pobiją rekordów „Ogniem i mieczem” (7 mln widzów), „Pana Tadeusza” (6 mln) czy „Quo vadis” (4,3 mln widzów), bo wyjątkowo gustujemy w rodzimych produkcjach. 2,5 mln widzów z pierwszej części „Władcy Pierścieni” jest jednak w zasięgu dzieła Petera Jacksona.