PB: Jak zacząć prowadzić hodowlę rasowych psów?
Justyna Wiktorowska: Jej założenie jest dość proste — wymaga rejestracji w Związku Kynologicznym. To jedyna legalna organizacja w naszym kraju, która należy do Międzynarodowej Federacji Kynologicznej. Jeśli chodzi o kwestie prawne, wymagań nie ma dużo, jednak osoby, które na to się decydują, powinny mieć odpowiednie cechy charakteru i wiedzę, być empatyczni i kochać zwierzęta. Trzeba się liczyć z tym, że całe życie będzie podporządkowane hodowli.
Ile należy mieć psów, żeby móc określić się hodowcą?
Może być nawet jeden. W świetle prawa hodowla psów jest amatorska. Mając nawet jednego psa, musimy spełnić wiele wymagań, które nakłada Związek Kynologiczny. Musimy go zarejestrować, wyrobić mu uprawnienia hodowlane na wystawy i wnosić pewne opłaty z tym związane.
Na co trzeba uważać podczas wyboru pierwszego zwierzęcia?
Trzeba zwrócić uwagę na to, czy hodowla, do której się zwracamy, należy do Związku Kynologicznego. Kolejna rzecz to zdrowie, które jest priorytetem. Związek Kynologiczny nie wymaga wykonania zbyt wielu badań, natomiast narzucamy to sobie my, właściciele psów. Decydując się na konkretną rasę, warto przeczytać o najczęstszych chorobach i szukać rodziców, u których przeprowadzono badania pod ich kątem. Na przykład u samojedów, które hoduję, ważne u obojga rodziców jest certyfikowane badanie oczu i badanie w kierunku dysplazji stawów.
Jak wygląda sprzedaż za granicę? Czy zainteresowani przyjeżdżają do Polski, by obejrzeć psy przed zakupem, czy kontakt odbywa się tylko online?
To już indywidualna sprawa. Kiedyś przylecieli do mnie państwo z Japonii, żeby zobaczyć szczeniaka. Chyba miał wtedy cztery miesiące, a poleciał do nich za kolejnych pięć. Byli też państwo z Moskwy, którzy zarezerwowali sobie przelot w południe, a wieczorem mieli lot powrotny. Przyjechali, obejrzeli, wybrali i wrócili. Piesek dołączył do nich dopiero po kilku tygodniach. Ale to raczej wyjątki. Większość wyborów odbywa się podstawie zdjęć i filmików. Przygotowujemy pieska, kręcimy mu filmik, robimy zdjęcia, opisujemy też cechy charakteru, jakie dostrzegamy w konkretnym osobniku, a ludzie dokonują wyboru.
Jak zabezpieczać się prawnie i jakie elementy powinny się znaleźć w umowie?
Większość hodowców ma umowy przygotowane przez prawników, ponieważ kontakt z przyszłym nabywcą często jest bardzo okrojony. Nie jesteśmy w stanie go dogłębnie poznać. Czasami ludzie zatajają intencje. W umowie są więc zapisy dotyczące rozmnażania psów poza stowarzyszeniem, zapisy dotyczące odżywiania, opieki weterynaryjnej czy aktywności fizycznej. Piesek do roku powinien mieć ograniczoną aktywność, nie być przeciążany, bo to wiąże się z chorobami układu kostnego. Jest również zapis mówiący o wykorzystywaniu w cyrku. To już jest abstrakcja, ale ludzie są różni i ich intencje naprawdę są rozmaite.
Jak się wyróżnić wśród konkurencji?
Hodowcy różnią się między sobą przede wszystkim udziałem w wystawach psów rasowych. To konkursy piękności. Im częściej pokazujemy nasze psy, im więcej zdobywają pierwszych lokat, medali, tytułów, tym bardziej interesują się nimi inni hodowcy, szukając potomstwa. Tak robimy sobie reklamę. Bardzo ważne jest doświadczenie, wiedza, którą jesteśmy w stanie wesprzeć nowych właścicieli. Jeżeli właściciel szczeniaczka czuje się zaopiekowany, wie, że w każdym momencie może uzyskać pomoc od hodowcy, to nas poleca. Bardzo wiele osób przychodzi do naszej hodowli z polecenia.
Czy bycie hodowcą rasowych psów to opłacalny biznes?
I tak, i nie. Na pewno w pandemii, kiedy ludzie siedzieli w domach, zainteresowanie psami było ogromne. Ceny psów były wysokie. Natomiast jeśli chodzi o biznes, to każdy może przyjść i zarejestrować pieska w Związku Kynologicznym, co wiąże się z opłatami. Żeby piesek otrzymał rodowód, by móc brać udział w wystawach, każdy właściciel musi zostawić w związku pokaźne pieniądze. Później musi wyrobić sobie jeszcze przydomek hodowlany, czyli nazwisko dla psa. Wszystko wiąże się z kosztami. Pies rośnie w domu, dbamy o niego, później musimy brać udział w wystawach psów rasowych, bo w ten sposób zdobywa się uprawnienia hodowlane. Jeśli uda się dojść do etapu, że suczka będzie gotowa do rozrodu, ktoś musi nam użyczyć samca. To też wiąże się z dużymi kosztami, bo nikt nie robi takich rzeczy za darmo. Jeśli szczeniaki przyjdą na świat, bo możemy po drodze napotkać wiele trudności, zanim doczekamy się pierwszego miotu, to wówczas pojawia się perspektywa finansowa. Trzeba też pamiętać, że pies hodowlany żyje z nami lata. Pierwszych 8-10 lat to życie w zdrowiu, natomiast na starość pojawiają się problemy. Musimy zapewnić mu należytą opiekę, a są to ogromne koszty. Wszystko jest bardzo drogie, w związku z tym na opiekę nad psem często wydajemy tysiące złotych. Myślę, że tak naprawdę bilans, jeśli robimy to z pasji, z miłości do psów, wychodzi nam na zero. Trzeba też wziąć pod uwagę to, że hodowla psów opiera się na pracy z żywym organizmem — to natura, która rządzi się swoimi prawami. To, że założymy sobie w głowie jakiś plan, nie znaczy, że uda się go zrealizować. Biznes jest mało opłacalny. Jest dla pasjonatów i dla ludzi, którzy naprawdę kochają zwierzęta.
Czyli to biznes dla wytrwałych, ale też pełnych miłości do zwierząt...
Miłości i pasji.
Szukaj Pulsu Biznesu do słuchania w Spotify, Apple Podcasts, Podcasts Addict lub Twojej ulubionej aplikacji
dziś: „Biznes czy pasja — hodowla psów rasowych”
goście: Elżbieta Augustyniak – rzecznik prasowy Związku Kynologicznego w Polsce, Justyna Wiktorowska – właścicielka hodowli Sesto Senso, Gizela Makarewicz – sędzia międzynarodowy FCI grupy 5 i 8, przewodnicząca Klubu komisji szpiców i psów ras pierwotnych przy ZG ZKWP


