Huge Thing, akcelerator dla start-upów, który zajmuje się też wspieraniem rozwoju przedsiębiorczości przez innowacje, w tym roku przeszedł zmiany właścicielskie.
– Do czerwca 2025 r. byliśmy częścią SpeedUp Group. Podjęliśmy decyzję o ruszeniu własną ścieżką, choć rozdziału VC nie zamykamy, a z zespołem SpeedUp Group utrzymujemy dobre relacje i wspólne inicjatywy – mówi Monika Synoradzka, prezeska Huge Thing i właścicielka większości udziałów.
Od września zarząd spółki tworzą dwie osoby. Wiceprezeską odpowiedzialną za rozwój produktów i doradztwo została Maryla Wojcieszek związana z firmą od 2021 r. Wcześniej pracowała m.in. w PARP i Ministerstwie Gospodarki.
Od mentoringu do własnego akceleratora
Huge Thing rozpoczął działalność w 2012 r. od pilotażowej edycji programu dla start-upów. Inicjatorem przedsięwzięcia były osoby z funduszu SpeedUp. Formuła pierwszej edycji programu nie była kontynuowana, a projekt trafił do szuflady na niemal dwa lata. Akcelerator wznowił działalność w 2014 r.
– Moja przygoda z innowacjami zaczęła się od PR-u i marketingu. Jeszcze w czasach studiów organizowałam w Poznaniu wydarzenia, m.in. Poznań PR i TEDx Poznań. To tam, w kontekście zupełnie niefunduszowym, przecięłam się z zespołem SpeedUp. To była ewolucja – mówi Monika Synoradzka.
Wspomina, że została mentorką w pierwszej edycji programu Huge Thing i wkrótce dołączyła na stałe do funduszu SpeedUp. Odpowiadała za komunikację i budowanie wizerunku funduszy, a także organizowała m.in. Startup Weekendy i Hive61. Naturalnym etapem rozwoju kariery w strukturze funduszu dla osób zajmujących się inwestycjami jest objęcie roli partnera zarządzającego funduszem.
– Moja ścieżka była inna, mniej standardowa – mówi Monika Synoradzka.
Miała wybór. Mogła przejąć operacyjne zarządzanie grupą albo podjąć – jej zdaniem – trudniejsze wyzwanie i skupić się na rozwoju Huge Thing. Zdecydowała się na to drugie. Akceleratorem kieruje od 2019 r.
Tysiące przeanalizowanych zgłoszeń
Przez ponad 10 lat Huge Thing zrealizował ponad 20 edycji programów akceleracyjnych. Przeszło przez nie około 300 startupów wyłonionych spośród prawie 10 tys. przeanalizowanych zespołów.
– Z wyliczeń wynika, że nasi absolwenci pozyskali z rynku łącznie ponad 183 mln USD finansowania. Przykładem udanej ścieżki jest Ramp. Jego twórcy uczestniczyli we wczesnej edycji realizowanej wspólnie z Alior Bankiem. Wtedy rynek obawiał się blockchaina, niewiele w Polsce było wiedzy na ten temat. Połączyliśmy zespół z mentorami, m.in. Piotrem Dąbkiem i Bartkiem Puckiem – mówi Monika Synoradzka.
Start-up Ramp to polski fintech działający globalnie. Tworzy system umożliwiający zamianę tradycyjnych walut na kryptowaluty i odwrotnie. Dotychczas firma pozyskała od inwestorów, w dwóch rundach finansowania, ponad 120 mln USD. Wśród absolwentów Huge Thing znajdują się też m.in. Pergamin, SimpleRent i Riffsec.
Nowe otwarcie
Huge Thing wyznaczył dwa główne cele. Po pierwsze, ma nadal doradzać korporacji w zakresie wdrażania innowacji. Ma być dla firm partnerem, który nie tylko tworzy strategie, lecz także pomaga im przejść przez proces zmiany i budowania gotowości na innowacje.
Firma realizowała programy m.in. z Avivą, Alior Bankiem, Żabką. Ważnym momentem była współpraca z Google for Startups nie tylko przy programach akceleracyjnych, lecz także przy pierwszej edycji Ukrainian Support Fund oraz współpraca z Visa Foundation. W ostatnim rozdaniu pieniędzy z PARP operator odpowiada za testy technologii tworzone przez start-upy z dużymi organizacjami a jego partnerami są m.in. firmy Saint Gobain, Orlen, PZU czy BNP Paribas.
Po drugie, Huge Thing będzie rozwijać akcelerację, powracając do modelu uwzględniającego element inwestycyjny oparty na merytoryce, minimalnej biurokracji i indywidualnym podejściu, inspirowanym najlepszymi praktykami rynków zachodnich, takimi jak Y Combinator. Nie chodzi jednak o obejmowanie udziałów w zamian za mentoring. Jak podkreśla Monika Synoradzka, na to żaden świadomy start-up dziś się nie zgodzi.
– Nie jestem też zwolenniczką modelu, w którym operator przejmuje udziały przy realizacji programów z pieniędzy publicznych. To nie ta droga. Marzy nam się model, w którym udziały są naturalną konsekwencją udziału w programie, ale tylko wtedy, gdy idzie za nimi inwestycja kapitałowa w start-up – mówi prezeska.

