W poniedziałek na światowych giełdach panował szał zakupów. Jednak nasza giełda pozostała na to obojętna – po części dlatego, że wzrosty miały miejsce w dużym stopniu już po zakończeniu sesji w Warszawie. Wczoraj jednak, po imponujących zwyżkach za oceanem, można było mieć uzasadnioną nadzieję na wzrosty i u nas. Niestety, wzrosty miały miejsce tylko na otwarciu notowań. Później osłabły nastroje w Europie i w ślad za tym zniżkowały u nas indeksy.
Takie zachowanie się naszego rynku sprawia wrażenie słabości: gdy na świecie rośnie – u nas spada, a i później odreagowanie nie nadchodzi. Jednak może to być wrażenie mylne. Rosnące od paru sesji obroty sugerują bowiem, iż nasza giełda szykuje się jednak do skoku w górę.
Raczej należało by więc mówić o rosnącej niezależności naszego parkietu od światowych wydarzeń, co z kolei można by interpretować jako słabe zaangażowanie się zachodnich inwestorów w Polsce. Utrzymywanie się tego stanu rzeczy w dłuższym terminie nie byłoby dobre. Poważniejsza fala wzrostowa raczej nie może się u nas obyć bez zagranicznego kapitału.
Rynek jest mocno wyprzedany i chwilowe zwyżki są obecnie bardzo prawdopodobne. Gdyby jednak nawet pojawiła się teraz fala wzrostów, z interpretowaniem tego jako definitywnego zakończenia bessy należałoby się jeszcze nieco wstrzymać. Równocześnie trzeba przyznać, iż nastroje są obecnie tak jednoznacznie pesymistyczne, a wieści tak niedobre, iż do dna bessy nie powinno być już daleko. Być może okolice 1.000 punktów WIG-20 okażą się dostatecznie mocnym wsparciem, aby zatrzymać zjazd w dół. Rozsądek nakazuje jednak nie próbować łapać obecnie dołków, lecz cierpliwie czekać na wykształcenie się wyraźniejszego trendu wzrostowego. Poważniejsze zwyżki powinny być w szczególności poprzedzone okresem akumulacji akcji, trwającym być może parę tygodni. Oznaczało by to konieczność czekania aż do jesieni.
Możliwe jest obecnie odreagowanie ostatnich spadków. Choć mówiliśmy o większej ostatnio niezależności naszego rynku, to wciąż główną przeszkodą w ewentualnych mocniejszych zwyżkach może być bardzo nerwowa atmosfera na światowych parkietach.
Paweł Zaremba-Śmietański