
Wczoraj wsparciem dla notowań ropy naftowej były m.in. dane dotyczące zapasów ropy w Stanach Zjednoczonych. Amerykański Instytut Paliw podał, że w poprzednim tygodniu zapasy te spadły aż o 7,85 mln baryłek co było ponad trzykrotnie większą zniżką od oczekiwań. Naturalnie, dzisiaj uzupełnieniem tych danych będzie raport Departamentu Energii USA. Jego publikacja będzie jednak wciśnięta pomiędzy inne doniesienia z USA, w tym rewizję danych dot. PKB, raport ADP czy wypowiedzi przedstawicieli Fed (w tym wieczorem wystąpienie Jerome Powella) – więc uwaga inwestorów może skupiać się gdzie indziej, a odczyt może nie odbić się szerokim echem na rynku, o ile nie będzie wyrazisty.

Drugim czynnikiem sprzyjającym zwyżkom cen ropy były wczorajsze słowa Fatiha Birola, szefa Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) o prawdopodobnym dalszym spadku produkcji ropy naftowej w Rosji. Według szefa IEA, do końca I kwartału 2023 r. produkcja ropy naftowej w tym kraju spadnie aż o 2 mln baryłek dziennie i może pojawić się potrzeba przynajmniej częściowego zastąpienia jej wydobyciem w innych rejonach świata – chociaż Birol zaznaczył, że wiele będzie zależeć od wielkości globalnego popytu na ropę oraz działań OPEC+.
W kontekście tych ostatnich, ciekawa okazała się decyzja, aby najbliższe spotkanie przedstawicieli państw OPEC+, zaplanowane na 4 grudnia, odbyło się zdalnie. Ten fakt sugeruje, że prawdopodobnie na spotkaniu tym nie zapadnie żadna istotna decyzja dotycząca limitów produkcji ropy i że zostaną one utrzymane na kolejny miesiąc w niezmienionej formie.
