Obrady okrągłego stołu bez kamer, nagrywania, cytowania i generalnie mediów stały się już impaktową tradycją. „Puls Biznesu” po raz drugi moderował rozmowę, w której wzięło udział aż 21 dyskutantów. Tematem przewodnim tegorocznego spotkania w ramach Impact'25 była struktura właścicielska sektora bankowego. Punktem wyjścia do debaty było przemówienie Donalda Tuska wygłoszone w kwietniu o potrzebie odejścia od naiwnego globalizmu i skupieniu się na kapitale krajowym. Szef rządu powiedział, że jest nacjonalistą gospodarczym, wezwał do wspierania polskich przedsiębiorstw w postępowaniach przetargowych, repolonizacji i repolonizacji firm, gdy nadarzy się taka okazja. Słowo „repolonizacja” bardzo mocno kojarzy się z przejmowaniem przez państwo od inwestorów prywatnych przede wszystkim banków. W innych sektorach gospodarki za rządów PiS państwo zrepolonizowało tylko Polskie Koleje Linowe, odkupując je od zagranicznego funduszu inwestycyjnego.
Repolonizacja na politycznych sztandarach
Słowo „repolonizacja” — albo termin „udomowienie banków” — po raz pierwszy padło publicznie w 2011 r. w związku z postępującą wówczas falą wyprzedaży aktywów bankowych przez inwestorów zagranicznych poturbowanych przez kryzys finansowy Lehman Brothers. Środowiska liberalne zwracały wtedy uwagę na potrzebę nie tyle upaństwowienia banków, co zwiększenia odporności systemu finansowego przez przeniesienie centrów decyzyjnych do Polski. Było to pokłosie głośnego w tamtym czasie stwierdzenia, że kapitał ma narodowość. Odnosiło się ono do kryzysu płynnościowego na rynkach finansowych po 2008 r., kiedy grupy bankowe wprowadzały limity kredytowe dla klientów na zagranicznych rynkach, w tym w Polsce.
Hasło repolonizacji szybko podchwycili politycy. „Trzeba jasno powiedzieć — i ja to już dzisiaj jasno mówię — że naszym celem jest repolonizacja polskich banków, repolonizacja polskich mediów” — mówił w 2012 r. Jarosław Kaczyński. Z mediami się nie udało, ale to właśnie rząd PiS przeprowadził pierwszą dużą repolonizację, odkupując od UniCreditu pakiet kontrolny 30 proc. akcji Pekao. Wcześniej natomiast, jeszcze za rządów PO, PZU wykupiło akcje większościowego akcjonariusza Alior Banku, czyli funduszu Carlo Tassara.
Potem w programie repolonizacji nastąpił zastój, choć pojawiały się okazje. Bank Pekao próbował przejąć mBank — bezskutecznie. Ministerstwo Aktywów Państwowych popierało wykup akcji banków od zagranicznych inwestorów, jednak rząd generalnie był wstrzemięźliwy wobec dalszego powiększania stanu posiadania w sektorze bankowym.
W ostatnich wyborach parlamentarnych repolonizacja w ogóle nie była przedmiotem dyskusji politycznej. Czy wypowiedź premiera Donalda Tuska oznacza zielone światło dla dalszej ekspansji państwa na rynku finansowym? Czy repolonizacja jest konieczna? Co państwo powinno zrobić z kontrolowanymi przez siebie bankami? Takie były główne wątki rozmów przy okrągłym stole podczas tegorocznego Impactu. Honorowe miejsce przy nim zajął Jan Krzysztof Bielecki, nestor sektora bankowego, były premier i wieloletni prezes Pekao. Przed laty był jednym z orędowników przejęcia BZ WBK przez PKO BP (kupił go ostatecznie Banco Santander).
Państwo ma tworzyć politykę gospodarczą
Wśród uczestników debaty przeważał jednak pogląd, że państwo nie jest optymalnym właścicielem, a poza tym ma ono coraz większą skłonność do upolityczniania zarządów spółek skarbu państwa. Polska jako kraj o dużym potencjale gospodarczym, położony w sercu Europy, zasługuje na silne instytucje finansowe, które mogłyby wspierać jej ambicje rozwojowe. W debacie o roli państwa w sektorze bankowym coraz częściej powraca pytanie, czy posiadanie państwowych banków to skuteczna droga do budowy narodowych czempionów czy może raczej pułapka, która blokuje ekspansję, innowacyjność i przedsiębiorczość.
Jeden z uczestników okrągłego stołu, zdecydowany zwolennik kapitału prywatnego, powołał się na przykład Korei Południowej, która po wyniszczającej wojnie zbudowała potężne czebole, jak Hyundai — dziś producent nie tylko samochodów, ale również sprzętu wojskowego. Był to efekt długofalowej, spójnej polityki przemysłowej, w której państwo nie zastępowało przedsiębiorców, lecz tworzyło warunki do ich ekspansji.
— W tym sensie można mówić o nacjonalizmie gospodarczym, który nie jest przeciwieństwem rynku, lecz jego strategicznym uzupełnieniem — powiedział prezes jednego z banków.
Inny uczestnik rozmowy wskazał na Francję — kraj, w którym sektor bankowy znajduje się w rękach prywatnego kapitału, ale ściśle współpracuje z państwem.
— Państwo nie zarządza bankami bezpośrednio, lecz oddziałuje na nie przez instrumenty regulacyjne, tworząc przewidywalne otoczenie dla rozwoju firm i eksportu kapitału — podkreślił jeden z panelistów.
Polska — repolonizacja czy racjonalizacja
W ostatniej dekadzie mieliśmy w Polsce do czynienia nie tyle z repolonizacją sektora bankowego, ile z jego racjonalizacją — tak przynajmniej oceniają to niektórzy eksperci. Problemem nie jest udział państwa w bankach, ale sposób, w jaki realizuje ono swoją obecność, coraz częściej dokonując politycznych nominacji na kluczowe stanowiska.
— Żaden menedżer w spółkach skarbu państwa nie ma pewności, że nie zostanie w przyszłości rozliczony z podejmowanych dziś decyzji. Powiem więcej, ma podstawy, żeby uważać, że tak się stanie. To sprawia, że decyzyjność w spółkach skarbu państwa jest niewielka, procesy przewlekłe z bardzo dużym zaangażowaniem zewnętrznych doradców — stwierdził jeden z dyskutantów.
Mentalny hamulec sprawia, że podejmowanie decyzji jest powolne, ostrożne, a menedżerowie działają pod ciągłą presją potencjalnej odpowiedzialności karnej lub politycznej. W efekcie nawet najbardziej oczywiste okazje inwestycyjne potrafią być analizowane przez wiele miesięcy, by ostatecznie nie dojść do skutku.
Obecność państwa w sektorze bankowym ma jeszcze ten skutek, że często staje się ono konkurentem banków komercyjnych — chodzi tu o niektóre działania realizowane przez BGK.
Kapitał krajowy — publiczny czy prywatny
Problem z państwową własnością w Polsce jest daleko bardziej złożony niż odwołanie się do teorii o prymacie kapitału prywatnego. Dyskusja o państwowej własności w bankowości to de facto rozmowa o słabości krajowego kapitału prywatnego. Nie tyle w sektorze bankowym, ponieważ tutaj, nie licząc własności spółdzielczej, go nie ma. Generalnie Polska ma problem z brakiem kapitału prywatnego.
— Inwestorzy prywatni nie są w ogóle brani pod uwagę jako potencjalni uczestnicy transakcji M&A. Nie są po prostu zainteresowani tym rynkiem. Poza tym wartość transakcji przekracza ich możliwości finansowe. Wydaje się, że ścieżka do stworzenia dużego podmiotu o kapitale krajowym wiedzie jednak przez wykorzystanie szeroko pojętej własności kontrolowanej przez skarb państwa — powiedział jeden z dyskutantów.
Dlaczego nie mamy polskich banków za granicą
12 lat temu jeden z prezesów banków postawił głośne pytanie — dlaczego austriackie banki mają oddziały w Polsce, a polskie banki nie mają swoich placówek w Wiedniu? W tamtych czasach można było tłumaczyć się brakiem know-how w zakresie M&A. Upłynęło jednak kilkanaście lat i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Jedyne polskie bankowe inwestycje za granicą to oddziały mBanku w Czechach i na Słowacji oraz Kredobank w Ukrainie kontrolowany przez PKO BP.
— Nie wyobrażam sobie sytuacji, że nie jesteśmy w stanie stworzyć silnego systemu wsparcia ekspansji międzynarodowej polskich firm i aktywnie uczestniczyć w procesie konsolidacji europejskiego sektora bankowego — ja mocno wierzę, że ten europejski sektor powstanie — albo ktoś to zrobi za nas — powiedział jeden z prezesów banków.
— Brakuje nam kultury ekspansji, odwagi podejmowania trudnych, ryzykownych decyzji — stwierdził jeden z dyskutantów.
Zgodził się z nim menedżer, który od kilku lat mierzy się z wyzwaniem, jakim jest skalowanie biznesu za granicą. Jego zdaniem mamy technologię, mamy dobre kadry, ale brakuje nam umiejętności sprzedażowych.
— Jest takie powiedzenie, że jesteśmy świetnymi inżynierami, ale sprzedawcami to są Amerykanie — powiedział panelista.
Fakty potwierdzają stwierdzenie, że mamy bardzo dobrych fachowców, bo jak zauważył jeden z dyskutantów, to przecież wychowanek mBanku buduje Chase w Europie — detaliczne ramię JP Morgan.
Podobnie jak w przypadku innych kwestii dotyczących repolonizacji uczestnicy dyskusji poruszyli brak polityki wsparcia w zakresie ekspansji międzynarodowej. Bankom trudno wychodzić za granicę, kiedy na starcie mają niekonkurencyjną cenowo ofertę ze względu na podatek bankowy, który podwyższa ceny kredytów.
Ukraina — szansa na inwestycyjne przyczółki
W dyskusji o możliwościach i barierach w wychodzeniu polskich spółek finansowych za granicę pojawił się wątek Ukrainy jako kraju, gdzie ze względu na bliskość kulturową, ale też dobrą współpracę z lokalnym nadzorem polskie banki mogłyby zaistnieć. Jak zauważyli dyskutanci, inne kraje, np. Niemcy, przygotowują się do inwestycji w przemysł, Amerykanie w surowce kopalne, a my możemy zaoferować swoje know-how na rynku finansowym.
— Być może otwiera się pewne okno możliwości związanych z ekspansją na ten trudny rynek. Oczywiście wcześniejsze różne próby inwestycji w ukraiński system bankowy były średnio udane, ale trzeba obserwować sytuację i nawiązywać relacje z nadzorem i lokalnymi bankami — powiedział jeden z dyskutantów.
W kontekście powojennej odbudowy Ukrainy pojawia się realna szansa, by polskie banki — samodzielnie lub w sojuszach strategicznych — odegrały rolę dostarczycieli finansowania. Wymaga to jednak nie tylko kapitału, lecz także kompetencji kulturowych, odwagi, obecności na miejscu, a przede wszystkim zdolności do podejmowania decyzji szybciej niż konkurencja.
Potrzeba strategii – nie tylko właściciela
To, co wybrzmiało z wielu głosów w debacie, to brak spójnej strategii. Bez niej żaden właściciel — państwowy czy prywatny — nie będzie skuteczny. Budowa silnych, narodowych instytucji finansowych wymaga odwagi, kompetencji i długofalowego planu — nie tylko dobrej woli. Bo pytanie nie brzmi, czy państwo powinno mieć bank, lecz czy potrafi stworzyć instytucję, która będzie służyć gospodarce, a nie właścicielowi, niezależnie kto nim jest.
Przez 30 lat istnienia wolnego rynku w Polsce ukształtował się unikatowy w skali Europy model bankowy — chodzi o jego strukturę właścicielską. Na Zachodzie rynek finansowy jest absolutnie zdominowany przez podmioty prywatne, głównie duże spółki giełdowe. Pierwiastek państwowy obecny jest tylko w bankach, które w trakcie kryzysu 2008 r. były ratowane z pieniędzy podatników. Dzisiaj takich instytucji jest już niewiele, bo większość banków spłaciła publicznego akcjonariusza.
W naszej części kontynentu — w krajach dawnych demoludów — sytuacja jest mocno zróżnicowana. W Czechach 90 proc. sektora należy do inwestorów zagranicznych. Nasi sąsiedzi są zadowoleni z takiego stanu rzeczy i nikt na forum publicznym nie podnosi kwestii rebohemizacji banków. Czesi potrafią wyciągać wnioski z historii. W drugiej połowie lat 90. XX w. w kraju doszło do ostrego kryzysu finansowego wywołanego przez niewydolne, upolitycznione państwowe banki. Sytuację udało się ustabilizować, masowo importując kapitał z zagranicy.
Na Słowacji rynek bankowy w całości kontroluje obcy kapitał. Na Węgrzech liderem rynku jest OTP — duży giełdowy bank z rozproszonym akcjonariatem z centrum decyzyjnym w Budapeszcie. W Rumunii numerem jeden jest lokalny Transilvania Bank — prywatny podmiot, który w kilka lat przebojem wdarł się do czołówki sektora.
W Polsce wśród 12 liczących się banków nie ma już ani jednego z krajowym, prywatnym kapitałem. Potężny udział w rynku, bo obejmujący ponad połowę aktywów sektora, ma państwo. Przy czym kapitał jest rozproszony aż w pięciu instytucjach, które bezpośrednio i pośrednio kontroluje skarb państwa: PKO BP, BGK, Pekao, Alior, BOŚ i Bank Pocztowy. 8–9 proc. aktywów mają na bilansach banki spółdzielcze. Do inwestorów zagranicznych należy obecnie około 40 proc. sektora.
Co ważne — mimo bardzo dużego udziału państwa rynek bankowy charakteryzuje się wysokim poziomem konkurencyjności. Banki państwowe to w większości spółki o dobrej efektywności.
Jan Krzysztof Bielecki, były premier, partner EY
Jacek Jastrzębski, przewodniczący KNF
Marcin Mikołajczyk, zastępca przewodniczącego KNF
Ludwik Kotecki, członek RPP
Tadeusz Białek, ZBP
Grzegorz Rabsztyn, Europejski Bank Inwestycyjny
Mirosław Czekaj, BGK
Cezary Kocik, mBank
Joao Bras Jorge, Millennium
Adam Marciniak, VeloBank
Michał Gajewski, Santander Bank Polska
Piotr Żabski, Alior Bank
Janusz Mieloszyk, Nest Bank
Wojciech Sobieraj, Vodeno/Aion
Błażej Szczecki, Pekao
Marta Życińska, Mastercard
Dariusz Mazurkiewicz, Blik
Rafał Czernik, Allegro Pay
Paulina Gasińska, Provident
Joanna Erdman, Fundacja Polska Bezgotówkowa
Krzysztof Dębniak, grupa Raben