Wczorajsza sesja w USA była bardzo nudna. Zaczęła się obiecująco, ale później entuzjazm przygasł. Dane makro należały do tych ze środkowej półki. Wydatki na konstrukcje budowlane wzrosły o tyle ile oczekiwano (do rekordowego poziomu), ale z poprzedniego miesiąca zostały zweryfikowane w górę. Indeks ISM pokazujący aktywność sektora produkcyjnego spadł nieco mocniej, niż zapowiadali analitycy, ale rynek zmrożony wtorkowym spadkiem PMI Chicago spodziewał się tak naprawdę dużo gorszych danych. Gospodarka nadal się rozwija, chociaż może martwić to, że z licznych subindeksów wzrósł tylko jeden: zapasów.
Atmosferę chłodziły też dane o dużym spadku zapasów ropy. Cena natychmiast mocno wzrosła. Poza tym producenci samochodów poinformowali o spadku sierpniowej sprzedaży, a Ford obniżył prognozę. Nie było się specjalnie z czego cieszyć. Odezwało się jednak sporo głosów mówiących, że Intela spotyka niezasłużona przecena. Co prawda to spółce niewiele pomogło, ale inwestorzy zaczęli kupować najbardziej przecenione akcje z Nasdaq, pomagając temu indeksowi. Sesja zakończyła się neutralnie, co w niczym nie zmienia obrazu rynku. I tak pewnie będzie do końca tygodnia.
Dziś na rynkach finansowych będzie ciekawie. Kończy się konwencja Republikanów, czekamy na jutrzejsze dane z rynku pracy, a po sesji odbędzie się konferencja Intela. Szykuje się duża porcja danych makro i decyzja ECB w sprawie stóp procentowych. To wszystko sprawia, że ta sesja może być najważniejsza w całym tygodniu. Z samego rana dowiemy się jakie w sierpniu było w Niemczech bezrobocie, ale to zostanie szybko zapomniane. Wszyscy będą czekali na decyzję ECB. Po drodze małe zaburzenia wywołać mogą dane o inflacji w cenach produkcji, ale rewolucji się nie spodziewam. Zresztą, decyzję banku to też niespodzianką nie będzie: stopy pozostaną bez zmian. Bardziej interesujące będzie wystąpienie prezesa na konferencji prasowej. Prawdę mówiąc i po tej konferencji nie powinno dojść do wyraźnych ruchów indeksów. Decydujące znaczenie będą miały dane makro z USA. I to raczej nie te z rynku pracy czy o wydajności pracy, a o zamówieniach fabrycznych. Poza tym inwestorami będą kierowały ambiwalentne uczucia: z jednej strony zadowolenia, że kończy się konwencja Republikanów i oczekiwanie na wzrost notowań prezydenta Busha, a z drugiej — obawy, że Intel poda nieciekawe informacje. W tej sytuacji może się okazać, że taka ważna sesja zakończy się też neutralnie a rozgrywka zostanie odłożona na jutro.
Za nasz rynek zabrali się inwestorzy zagraniczni, którzy zazwyczaj jak powiedzą A to mówią również B i niewiele ich może przestraszyć. Chyba tylko dramatyczne załamanie na rynkach światowych, a to na razie nam nie grozi. Nie widać jednak euforii, co oznacza, że zagranica ciągle jeszcze uzupełnia portfele. To nie znaczy, że indeksy będą tylko rosły, co pokazała wyraźnie wczorajsza sesja. Zgodnie z logiką z wtorku należałoby oczekiwać wzrostu indeksów i ataku WIG20 na opór na 1736 pkt, ale nie można było również wykluczyć postoju. I rzeczywiście, tuż po otwarciu indeks cofnął się spod oporu jak oparzony.
Rynek wyglądał zupełnie inaczej niż we wtorek. Nie widać było zainteresowania bankami (w drugiej części sesji było lepiej). Można podejrzewać, że we wtorek miało miejsce nasze „window dressing”, ale po pierwsze, u nas prawie nigdy nie miało to wielkiego znaczenia, a po drugie, za duży był obrót. W drugiej części sesji okazało się, że odwrót był pułapką, a KGHM i PKN poprowadziły indeks do kolejnego ataku. Co prawda indeks znowu odbił się od oporu, ale zachowanie rynku było obiecujące, a takie zwroty nie mają dużego znaczenia. Dla inwestorów średnioterminowych sytuacja jest jasna: trzymać akcje i uśredniać do góry.