Ekonomiści szacują, że inflacja w marcu mogła spaść do rekordowego poziomu 3,3 proc. To jednak wcale nie musi oznaczać redukcji stóp procentowych na najbliższym posiedzeniu RPP.
Ankietowani przez „PB” ekonomiści twierdzą, że inflacja w marcu wyniosła 3,3-3,5 proc. wobec 3,5 proc. w lutym. Jednak większość prognoz znalazła się w dolnej części przedziału.
— Utrzymuje się status quo, nie widać zagrożeń dla stabilności cen. Popyt w kraju i za granicą jest nadal słaby — mówi Mirosław Gronicki, główny ekonomista BIG BG.
Dotąd spadek inflacji Polska zawdzięczała czynnikom podażowym, przede wszystkim stabilnym cenom żywności i paliw. I o ile żywność wciąż drożeje bardzo wolno, o tyle ceny paliw na światowych rynkach podskoczyły znacznie w związku z napięciem na Bliskim Wschodzie.
— Wzrost cen paliw pod koniec marca już wpłynął na marcową inflację i w kwietniu ten proces był kontynuowany. Wzrost cen paliw może podbić inflację, ale z drugiej strony jej wzrost zahamować mogą ceny żywności — prognozuje Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.
— Ceny paliw w obecnej chwili miałyby znaczący wpływ na inflację tylko jeśli wzrost byłby długotrwały, a baryłka ropy kosztowałaby powyżej 30 USD — dodaje Richard Mbewe, główny ekonomista WGI.
Jednak mimo korzystnych tendencji inflacyjnych, ekonomiści raczej wątpią w możliwość obniżenia stóp przez RPP już na kwietniowym posiedzeniu. Ewentualnej redukcji nie przesądzają też piątkowe dane o podaży pieniądza w marcu. NBP zmienił podstawową miarę z M2 na M3. Dane, uznawane za kluczowe dla decyzji RPP, wskazują na niewielki spadek podaży pieniądza. Depozyty gospodarstw domowych wzrosły, ale spadła ich dynamika.
— W związku ze zmianą miary podaży trudno jednoznacznie interpretować dane NBP. Ale raczej nie przybliżają nas one do redukcji stóp — uważa Marek Zuber, ekonomista BPH PBK.