Notowany na giełdzie w Amsterdamie paczkomatowy gigant w pierwszym kwartale dostarczył 272 mln przesyłek, o 12 proc. więcej niż rok wcześniej, a przychody – zgodnie z oczekiwaniami analityków – urosły o 22 proc., do niemal 3 mld zł. EBITDA (zysk operacyjny powiększony o amortyzację) skoczyła o 24 proc., sięgając 940 mln zł. Na kluczowych rynkach firma rośnie szybciej niż rynek. Największą dynamikę notuje poza Polską.
Spółka zanotowała jednak niższe wolne przepływy pieniężne i niższy niż przed rokiem zysk netto. W pierwszym kwartale sięgnął on 183,7 mln zł, co oznacza spadek o 28 proc. Kurs akcji, który rósł przez ostatnie półtora miesiąca, podczas środowej sesji w Amsterdamie spadał o ponad 5 proc.
Najmocniej zwiększyły się przychody w Wielkiej Brytanii i Irlandii – o 145 proc. rok do roku. To efekt intensywnego rozwoju sieci paczkomatów, jak również rosnącej popularności przesyłek B2C. Również w krajach strefy euro głównym motorem wzrostu był ten segment. Z kolei w Polsce ożywienie widać w sektorze MŚP.
– Nasze spojrzenie na rynek polski to dziś jednocyfrowy wzrost, bliżej 5 niż 9 proc. W pierwszym kwartale wyglądało to optymistyczniej, ale najnowsze dane pokazują wyraźnie, że konsumenci trzymają się za portfele i rosną oszczędności, a sentyment jest słaby – nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. Ludzie czekają m.in. na rozwój sytuacji gospodarczej czy zakończenie konfliktu w Ukrainie. My jednak, mimo tego chłodniejszego klimatu, na każdym z naszych rynków planujemy wzrosty powyżej średniej. Widzimy pierwsze oznaki odbicia we Francji i we Włoszech, a Hiszpania wypada całkiem dobrze, być może dlatego, że jest dalej od geopolitycznych napięć Europy Środkowo-Wschodniej – mówi Rafał Brzoska, prezes InPostu.
Ambitne plany
InPost zakłada, że w całym 2025 r. skorygowana EBITDA pójdzie w górę o 20–25 proc. W Polsce marża na tym poziomie ma się ustabilizować na poziomie "solidnych 45 proc." (obecnie jest nieco wyższa), w strefie euro spodziewana jest poprawa, a po stronie brytyjskiej wynik pójdzie w dół – to efekt przejęcia Yodela, który ciąży marży, ale ma dać efekt skali.
Grupa liczy na wzrost udziałów rynkowych wszędzie, gdzie działa. Wolumen przesyłek ma urosnąć o 25–30 proc., a przychody – o 35–40 proc. Na kontynencie wzrost ma być umiarkowany, za to w Wielkiej Brytanii spółka spodziewa się potrojenia obrotów dzięki konsolidacji Menziesa i Yodela.
– Skupiamy się na ekspansji międzynarodowej. W kwietniu przejęliśmy firmę Yodel. Ta transakcja umocniła nas na pozycji trzeciego największego dostawcy usług logistycznych w Wielkiej Brytanii. Wzmacniamy również nasze relacje z merchantami. Weszliśmy w nowe etapy współpracy z Vinted, Amazonem i innymi dużymi graczami, a to dopiero początek – zapewnia Rafał Brzoska.
W tym tygodniu jego spółka rozpoczęła też współpracę z czołowym brytyjskim sklepem e-commerce ASOS. Menedżer podkreśla, że strategia budowania silnych sojuszy zarówno z graczami lokalnymi, jak i globalnymi przynosi konkretne efekty.
– Choć brytyjski e-commerce od wielu kwartałów pozostaje płaski, my rośniemy – i to mocno, także w pierwszym kwartale. Efekt bazy już nie gra takiej roli jak wcześniej, a mimo to nasza dynamika względem rynku jest wyraźna – zaznacza prezes InPostu.
Coraz więcej maszyn
W I kwartale InPost zainstalował niemal 3 tys. nowych paczkomatów, dzięki czemu ich liczba przekroczyła próg 50 tys. urządzeń. Oprócz tego ma 33 tys. punktów PUDO, czyli miejsc nadania i odbioru przesyłek w sklepach i punktach usługowych.
Rafał Brzoska zapowiada, że w całym 2025 r. InPost zainstaluje ponad 14 tys. nowych paczkomatów, z czego 4,5 tys. trafi na Wyspy Brytyjskie. W krajach Beneluksu i Francji pojawi się kolejne 4 tys. maszyn, a Polska zyska 3 tys. nowych lokalizacji. Na Półwyspie Iberyjskim do sieci dołączy 2 tys. paczkomatów, a we Włoszech – 1 tys.
Setki milionów na inwestycje
Tak szybki rozwój infrastruktury kosztuje. W I kwartale InPost przeznaczył na inwestycje 340,6 mln zł, z czego aż 70 proc. pochłonął rozwój sieci logistycznej, głównie paczkomaty. W całym roku spółka chce wydać na ten cel 1,8 mld zł, z czego blisko 60 proc. pójdzie bezpośrednio na urządzenia i ich instalację.
– Przyspieszamy tempo inwestycji zarówno jeśli chodzi o nowe lokalizacje, jak i rozwój usług. Już po pierwszym kwartale tego roku widać wyraźnie, że utrzymujemy bardzo dynamiczne tempo wzrostu. Utrzymamy je w kolejnych kwartałach – zapowiada Rafał Brzoska.
Grupa InPost działa dziś w dziewięciu krajach: w Polsce, Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Włoszech, Belgii, Holandii i Luksemburgu.
– Dziś już nie musimy tłumaczyć, czym jest InPost. Na naszych rynkach każdy wie, kim jesteśmy i dlaczego warto z nami współpracować. To zupełnie inny poziom rozpoznawalności i gotowości do integracji niż jeszcze kilka kwartałów temu – podsumowuje szef spółki.
Trudno jednoznacznie wskazać przyczynę spadku kursu InPostu po publikacji wyników za pierwszy kwartał i konferencji wynikowej, ale najprawdopodobniej rynek zareagował na ostrożną prognozę na drugi kwartał. Spółka zakłada wzrost wolumenów w tempie wysokim jednocyfrowym, czyli nieco niższym niż w pierwszym kwartale, co mogło zostać odebrane jako lekkie schłodzenie oczekiwań.
Same wyniki za pierwszy kwartał oceniamy pozytywnie. EBITDA była zgodna z konsensem, a w samej strefie euro nawet nieco lepsza od oczekiwań. Tam dynamika EBITDA sięgnęła 54 proc., a marża również wyraźnie się poprawiła, co należy uznać za mocny punkt raportu.
Na tle solidnych danych uwagę zwraca raczej ostrożniejszy ton w zakresie outlooku, zwłaszcza w Polsce. Prognoza wolumenów na cały rok została co prawda podtrzymana, ale wskazano na słabszą dynamikę w drugim kwartale.
Trzeba też pamiętać, że od dołka z kwietnia kurs akcji InPostu wzrósł o ponad 36 proc., więc część inwestorów mogła po prostu realizować zyski. Przy braku wyraźnego pozytywnego zaskoczenia w komunikacji ze spółki oraz ostrożnych zapowiedziach, rynek mógł uznać, że to dobry moment na wzięcie zysku. W naszej ocenie to właśnie ten splot czynników – realizacja zysków oraz ostrożna prognoza na najbliższy kwartał – stoi za obserwowanym spadkiem kursu.