W parlamencie przedświąteczny tydzień stoi pod znakiem piątkowego Zgromadzenia Narodowego, ale prace legislacyjne trwają. W środę i czwartek Senat pierwszy raz w obecnej kadencji rozpatrzy pakiet ustaw, które nadeszły z Sejmu.
Jeden przepis jednej z tych ustaw ma wielką wymowę symboliczną — chodzi o okres przechowywania billingów połączeń przez operatorów telekomunikacyjnych. W pierwszej wersji Prawo i Sprawiedliwość zażyczyło sobie, aby wynosił on lat... piętnaście. Po obśmianiu tego pomysłu przez całą branżę politycy PiS spuścili z tonu i żądali pięciu lat, a w końcu stanęło na dwóch — czyli tylu, ile przewiduje nowa dyrektywa UE.
Symbolika tego sporu polega na zderzeniu po raz pierwszy politycznych interesów rządu PiS z racjami czysto biznesowymi. Tuż przed głosowaniem minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro rzucił na szalę argumenty: „Gdyby nie dane sprzed trzech czy pięciu lat, to zabójcy chodziliby na wolności”. Odpór słowami: „A kto za to długie przechowywanie ma płacić? W sumie ten, kto wykupuje abonament, koszty ponosi także firma” dała mu... Samoobrona, która w tej akurat sprawie była zgodna z PO, SLD i PSL. I tak to większościowa opozycja pokonała mniejszościowy rząd 238:191.
Precedensowe i symboliczne będą także dalsze losy billingowej poprawki. Senat jest całkowicie opanowany przez PiS i na jedno pstryknięcie palcami Jarosława Kaczyńskiego może zmienić ustawowy okres na pięć lat. Potem jednak poprawka wróci do Sejmu i — jeśli układ sił się nie zmieni — zostanie przez posłów łatwo odrzucona. Ciekawe, co prezes PiS zdecyduje. Notabene chyba dopiero po głosowaniu w sprawie billingów dotarło do niego, iż losy Centralnego Biura Antykorupcyjnego zależą od kaprysu Andrzeja Leppera.