Wejście Totalizatora i GTechu może wstrząsnąć rynkiem bukmacherskim. Walka toczy się o 650 mln zł rocznie.
Z fragmentów strategii Totalizatora Sportowego, do których udało nam się dotrzeć, wynika, że tylko w pierwszym etapie nowa spółka miałaby otworzyć 500-600 punktów do obstawiania zakładów bukmacherskich. To bardzo dużo — zważywszy na fakt, że wszystkich sześć działających na tym rynku firm (Profesjonał, Totolotek Toto-Mix, Betako, STS, Millenium i Tipsport) ma łącznie blisko 1500 punktów. Czy czują już oddech giganta na plecach?
— Nie bardzo. Totalizator Sportowy ma duże problemy z prowadzeniem tradycyjnego biznesu: grami liczbowymi i loteriami. I to mimo że ma na nie monopol. W bukmacherce nie będzie tak łatwo. Tu jest ostra konkurencja — przestrzegaTomasz Chalimoniuk, wiceprezes Totolotka Toto-Mix.
Zwraca on uwagę, że na zakładach bukmacherskich (w przeciwieństwie do gier liczbowych i loterii) można stracić. Wygrane bowiem mogą być wyższe niż wpłaty. To właśnie sprawiło, że jedna z firm, rzeszowski Bukmacher, po prostu zbankrutowała.
Jak grzyby po deszczu
Na dodatek tradycyjne firmy są coraz mocniej atakowane przez serwisy internetowe, zarejestrowane w rajach podatkowych. Z usług blisko dwudziestu polskojęzycznych stron oferujących internetowy hazard (głównie zakłady bukmacherskie) korzysta już ponad 200 tys. klientów, którzy w tym roku wydadzą w sieci co najmniej 100 mln zł. Choć CBŚ i eksperci ostrzegają, że internetowy hazard to furtka do prania pieniędzy, Ministerstwo Finansów i Prokuratura Krajowa nadal chowają głowę w piasek. Ich działania sprowadzają się do stwierdzenia: to bezprawie.
Tymczasem tradycyjne firmy, płacące w Polsce podatki, tracą. W 2005 r. sektor spółek organizujących zakłady bukmacherskie zdecydowanie wyhamował i osiągnął najniższy wzrost przychodów w historii (608,2 mln zł do 645,3 mln zł). W efekcie jego udział w całym rynku hazardu, po okresie stabilnego wzrostu, spadł z 11,6 do 11,4 proc.
Resort blokuje
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że resort finansów nie chce przy tym zgodzić się, by tradycyjne firmy (co najmniej trzy z sześciu już o to wystąpiły) mogły działać w internecie. Tak więc i TS z GTechem, jeśli zgodnie z zapowiedziami będą chciały oferować usługi w sieci, mogą mieć problem.